środa, 21 listopada 2012

Rozdział 3


PIECZĘTOWANIE

Odkąd rozmawiałam z panią Mito minęły trzy najgorsze w moim życiu tygodnie.
   W przeddzień jej śmierci, po raz ostatni zawołała mnie do siebie. Myślałam, że znów chce ze mną porozmawiać – bardzo chciałam, żeby tak było, niestety, myliłam się. Dzień przed jej śmiercią był ostatnim dniem mojej wolności i normalności.
   Właśnie wtedy zapieczętowano we mnie lisa.
   Wywieziono nas poza wioskę, do małej doliny nad wodospadem, zwanej Doliną Końca. Na trzech skałach powstały łańcuchy chakry, stworzonej przez pana Isoshiego, które przeplatały się, łącząc się wzajemnie na nadgarstkach pani Mito. Kobieta powolnym krokiem stanęła na środkowej skale, która dookoła była otoczona barierą, stworzoną z shinobich ANBU.
   – Da pani radę, czcigodna Mito? – zapytał się trzeci Hokage, który również wyruszył z nami na pieczętowanie dziewięcioogoniastego.
   – Oczywiście, że dam – powiedziała z uśmiechem na ustach staruszka. – Przecież klan Uzumaki to jeden z najbardziej witalnych klanów w świecie shinobi. Przecież przeżyję.
   – Skąd ta pewność? – spytała się kobieta, która tego pamiętnego dnia otworzyła mi drzwi i wskazała drogą do pani Mito.
   – Mitsuko, znasz mnie przecież nie od dziś – odparła moja krewna. – Przeżyję, moja droga, spokojnie.
   – Trzymam panią za słowo, pani Mito. Ale mimo to, obawiam się o panią – przyznała młoda kobieta. Jej wyraz twarzy był inny od poprzedniego… taki ciepły i pełen troski.
   Tymczasem, pan Isoshi złożył parę pieczęci i położył gwałtownie dłoń i ziemię. W kłębie dymu ukazał się mebel, na kształt kwadratowego tryptyku (dop. aut. – jakby ktoś nie wiedział, synonim od „ołtarza”).
   – Co to? – zapytałam cicho Hokage.
   – Miedziany ołtarz rytualny – odpowiedział mi po chwili.
   – Do dzieła! – krzyknęła pani Mito z góry skały.
    Kobieta wyciągnęła rękę do boku i odsłoniła rękaw kimono. Na opuszkach jej palców pojawiły się płomienie niebieskiej chakry, a na nadgarstku formułka pieczętująca. Drugą ręką natomiast, odsłoniła brzuch, na którym natychmiast pojawiła się pieczęć. Położyła na nią swoje palce, spowite energią i przekręciła ją.
   – Musimy uważać! – krzyknął jakiś shinobi z ANBU w masce sowy.
   Z jej brzucha wyłoniły się najpierw gigantyczne ilości czerwonej, wściekłej chakry, która po chwili uformowała się w pysk lisa, a następnie w jego ciało i dziewięc ogonów. Energia momentalnie przemieniła się w demona, który stanął na dwóch nogach i ryknął z nienawiścią.
   Pani Mito upadła na kamień, ale za pomocą drżących rąk starała się podnieść. Nie umarła – jej klatka piersiowa równomiernie unosiła się i opadała.
   – BIERZMY LISA! – krzyknął Isoshi.
   – Przerzućcie liny, by czcigodna Mito mogła wykonać technikę! – wrzasnął Keiji. – Yakumo, pomóż pani Mito!
    – Tak jest! – zasalutował shinobi w masce dzika i natychmiast podbiegł do Mito.
    Tymczasem, reszta wojowników starała się naprzeć na lisa. Po paru minutach atakowania na demona kunaiami, shurikenami i wybuchowymi notkami, pan Keiji przerzucił przez jego ciało metalowy łańcuch i przykuł go do ziemi. O dziwo, lis nie opierał się.
    – MAM GO! SHIRAI, POMÓŻ MI!
   Jeden z ANBU podbiegł do swojego przyjaciela i w efekcie, wykonał parę pieczęci.
    – Doton: Doryu Jouheki*! – wrzasnął głośno Shirai.
    Ziemia, na której stał, natychmiast powiększyła się o parę metrów, dzięki czmu, zablokował on ruchy lisa.
    – Teraz, Kushina – powiadomił mnie Hokage. – Połóż się na ołtarzu rytualnym, odsłoń brzuch i choćby nie wiem co, nie wstawaj z ołtarza! Nie możemy zakłócić pieczętowania.
   Wedle wskazówek trzeciego, położyłam się na plecach na tryptyku i podwinęłam bluzkę. Nie chciałam na to patrzeć, więc przymknęłam powieki. Usłyszałam jedynie ciche ryki lisa, a także krzyki shinobich, dotyczące przytwierdzenia demona do ziemi.
   Nagle ktoś gwałtownie złapał mnie za lewą dłoń. Poczułam kojące ciepło, przeszywające resztę mojego ciała.
   – Wszystko będzie dobrze, Kushino – powiedziała Mito, a ja w umyśle wyobrażałam sobie jej uśmiech, dający mi nową nadzieję na szczęśliwe życie. – Jestem gotowa, a ty? – spytała mnie.
   – Tak… – odparłam cicho.
   – Zaczynam, póki została mi jeszcze chakra – powiadomiła mnie staruszka, a ja westchnęłam głęboko.
    Zaczęło się. Bycie jinchuriki…

*          *          *

Po tym wszystkim, co się wydarzyło podczas pieczętowania, odsypiałam trzy bite dni. Czwartego dnia natomiast, obudziłam się późnym wieczorem w obcym mi łóżku, ubrana w białą piżamę.
    Gdy tylko wstałam, drzwi od pokoju uchyliły się delikatnie, a do środka wszedł Hokage. Szczerze mówiąc, nie byłam zadowolona z wizyt bez uprzedzenia, ale mimo wszystko nic mu nie powiedziałam. Bo niby co, skoro teraz to on miał być takim moim staruszkiem Uzukage?
    Trzeci, z fajką w ustach, przysiadł się na koniec łóżka. Spojrzałam na niego zmęczonymi oczami, a on uśmiechnął się smutno.
    – I jak się czujesz, Kushino? – zapytał mnie.
    – Bez różnicy, tam teges. Czuję się normalnie – stwierdziłam.
   – Ja wiem, że masz do nas o to żal – Hokage wypuścił dym z kalumetu. – Przez nas straciłaś wszelką nadzieję do życia w szczęściu…
    – Mnie tylko interesuje, dlaczego niby ja musiałam stać się jinchuriki – palnęłam, przerywając trzeciemu. – Nie byłam jedyna z klanu Uzumaki, wszyscy mieliśmy dobre, witalne geny i…
    – Kushino, zostałaś wybrana dlatego, że jako jedyna posiadasz chakrę, która jest w stanie poskromić lisa – uświadomił mnie mężczyzna.
    – Sprowadzono mnie tu oszustwem, tam teges…
    – Wiem, ale zrozum, że my naprawdę nie chcieliśmy ci odbierać sensu życia… Poza tym, masz nowy dom w postaci naszej wioski…
    – Możemy już o tym nie rozmawiać, tam teges? Proszę… – spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
   Hokage westchnął, ale przystał na tą prośbę, kiwając głową.
   – Gdzie będę teraz mieszkać? – spytałam.
   – Tu – odparł Hokage.
   – Całkiem sama… – mruknęłam do siebie. – Nigdy nie mieszkałam sama… Zawsze mieszkałam z rodzicami, a naprzeciwko nas mieszkała moja ciotka, Akai, ze swoimi dziećmi, Akame i Chairo… A obok nas mieszkała dwójka moich najlepszych przyjaciół z Uzushiogakure, rodzeństwo, Toki i Kita… Toki była starsza od dwa lata od nas, a Kita był z mojego rocznika… Mieli takie duże, zielone oczy… – zatrzymałam się znienacka. Znów zaczęłam paplać jak najęta. – Ale pan tego nie musi wiedzieć…
    Mężczyzna uśmiechnął się ciepło w moją stronę.
   – Nie będziesz sama, czasami będzie wpadać do ciebie służka pani Mito, Mitsuko. Sama czcigodna Mito ją o to prosiła…
   – A właśnie, co się stało z panią Mito, tam teges? – zapytałam prosto z mostu.
   – Wczoraj był jej pogrzeb – odparł Hokage. Spuściłam wzrok. Chciałam być na jej pogrzebie. W  końcu ona jedna dała mi otuchę i pociechę. Ona jedyna uświadomiła mi,  że mogłam normalnie żyć.  – Nie chcieliśmy cię wybudzać, potrzebowałaś snu.
  – Cóż, faktu to nie zmienia, że i tak będę sama, tam teges – burknęłam pod nosem.
   Trzeci tylko uśmiechnął się szeroko w moją stronę, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
   – Zapoznasz kolegów i koleżanki w Akademii i nie będziesz sama.
   – W Akademii…? – zdziwiłam się.
   Nie żebym nigdy nie słyszała o Akademii, ale dziwiło mnie, że pomyśleli o mnie i mnie do niej zapisali. Tak, zamierzałam zostać ninja. Ale skąd oni o tym wiedzieli – to mnie nurtowało.
   – Oczywiście – kwinął głową Hokage. – Teraz jesteś z Konohy i tak jak każde dziecko, które chce zostać shinobi, musisz iść do Akademii…
   – Jestem… teraz z… Konohy? – wydukałam, a uśmiech mężczyzny stawał się coraz szerszy.
   – Oczywiście. Jesteś uczennicą Akademii w Konohagakure. Teraz to twój dom…
   – Na… pewno…?
   – Kushino, to, że zostałaś jinchuriki nie oznacza, nie że jesteś jinchuriki bez domu, dachu nad głową – odparł i wypuścił dym z fajki.
   Po tych słowach, Hokage wyszedł z pokoju, a ja zastygłam w bezruchu. Wtem, spojrzałam w otwarte okno w pokoju. Moim oczom ukazał się zachód słońca, a także zielone liście, porwane przez lekki powiew wiatru…
   Na samiutkim końcu w powietrze wznosił się mały, czerwony listek, który już nie dawał rady i opadł na mój parapet. Wstałam cichutko z łóżka, podeszłam do okna i wzięłam go do dłoni.
   Skoro on sobie nie poradził, to co będzie ze mną?
   Skoro zwykły liść nie mógł wzbić się w przestworza nieboskłonu, chociaż wiatr go wspomagał, to co zrobię ja? Czy też upadnę, czy może znajdzie się ktoś, kto mnie podniesie z tego dna?

* Element Ziemi: Wał z ziemi

*          *          *
Rozdział trzeci skończony! Przyznaję, że jestem dumna ze swojej roboty, mam nadzieję, że się wam spodoba. Następny rozdział mam prawie gotowy, parę poprawek i już wstawiam.  A piąty to już, w ogóle, zamierzam napisać z perspektywy Minato –  w końcu to ICH historia. W każdym razie, pierwsze rozdziały należą do Kushiny, bo trzeba było napisać ten wstęp o Uzushiogakure, sprowadzeniu do Konohy, jinchuriki i takie tam. Dalej już regularnie będę pisać z punktu widzenia i jej, i jego.
No, to na tyle. Miłego czytania!

11 komentarzy:

  1. bardzo fajna notka cieszę się że tu zajrzałam bardzo lubie opowiadania o kushinie mam nadzieje że nie znudzi Ci się tak szybko ten blog i go szybko nie zakończysz pozdrowienia igusia

    OdpowiedzUsuń
  2. Następną notkę chcę! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro będzie, obeicuję! Gdzieś w granicach popołudnia.

      Usuń
  3. Świetne!
    Naprawdę się cieszę, że zaprosiłaś mnie na swojego bloga :D Akurat szukałam jakiejś fajnej historii o Kushinie i Minato :3
    Ogólnie bardzo mi się podoba. Błędów nie robisz, wiadomo, czasami zdarzają się jakieś drobne błędy, ale je robi każdy ;]
    Wstęp był naprawdę fajny. Piszesz ciekawie. Nie mogłam oderwać wzroku od monitora! xD
    Nie mogę się doczekać, aż wprowadzisz Minato ^^
    I ładny wygląd bloga. Obrazek główny jest śliczny *Q*
    Nie mogę doczekać się nexta (który chyba będzie dzisiaj, z czego się bardzo cieszę xD).
    Weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo...BARDZO FAJNE. I'M gIMBUS KOFFANY :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super , super , masz talent do pisania :D Z przyjemnością czytam twoje notki. Przepraszam że tak długo zajmuje mi pozbieranie się i czytanie twojej historii, ale obiecuje że jutro będę już na 13 rozdziale :D
    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, biedna Kushina. Super opisałaś ten moment, gdy odbywało się pieczętowanie lisa. Super, na podstawie twojego opowiadania powinny powstać nowe odcinki mangi/anime :) Na pewno bym obejrzała!
    Ahaha! Akademia! No, zaczynamy romans z Minato, Dattebayo!?

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialnie opisałaś akcje z lisem :D
    Podoba mi się Trzeci, taki troskliwy dziadziuszek :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Uhuhu nareszcie znalazlam wolna chwile zwby czytac dalej ;3 trzeba nadrabiac xD swietna notka ^^ jak chcesz to wpadnij do mnie na nowy rozdzial ^^ a ja ide cztytac dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Możesz spokojnie być dumna z tego rozdziału. Szkoda mi tej staruszki Mito. Od początku wiedziałam, że umrze ale, no wiesz o co mi chodzi. Ta kwestia, gdy Kushina rozgadała się o rodzinnej wiosce, ehhh - no ładny i dość przygnębiający.
    Akademia = Minato
    niach niach :3

    OdpowiedzUsuń