PIECZĘTOWANIE
Odkąd rozmawiałam z panią Mito minęły
trzy najgorsze w moim życiu tygodnie.
W przeddzień jej śmierci, po raz ostatni zawołała mnie do siebie.
Myślałam, że znów chce ze mną porozmawiać – bardzo chciałam, żeby tak było,
niestety, myliłam się. Dzień przed jej śmiercią był ostatnim dniem mojej
wolności i normalności.
Właśnie wtedy zapieczętowano we mnie lisa.
Wywieziono nas poza wioskę, do małej doliny nad wodospadem, zwanej
Doliną Końca. Na trzech skałach powstały łańcuchy chakry, stworzonej przez pana
Isoshiego, które przeplatały się, łącząc się wzajemnie na nadgarstkach pani
Mito. Kobieta powolnym krokiem stanęła na środkowej skale, która dookoła była
otoczona barierą, stworzoną z shinobich ANBU.
– Da pani radę, czcigodna Mito? – zapytał się trzeci Hokage, który
również wyruszył z nami na pieczętowanie dziewięcioogoniastego.
– Oczywiście, że dam – powiedziała z uśmiechem na ustach staruszka. –
Przecież klan Uzumaki to jeden z najbardziej witalnych klanów w świecie shinobi.
Przecież przeżyję.
– Skąd ta pewność? – spytała się kobieta, która tego pamiętnego dnia
otworzyła mi drzwi i wskazała drogą do pani Mito.
– Mitsuko, znasz mnie przecież nie od dziś – odparła moja krewna. –
Przeżyję, moja droga, spokojnie.
– Trzymam panią za słowo, pani Mito. Ale mimo
to, obawiam się o panią – przyznała młoda kobieta. Jej wyraz twarzy był inny od
poprzedniego… taki ciepły i pełen troski.
Tymczasem, pan Isoshi złożył parę pieczęci i położył gwałtownie dłoń i
ziemię. W kłębie dymu ukazał się mebel, na kształt kwadratowego tryptyku (dop.
aut. – jakby ktoś nie wiedział, synonim od „ołtarza”).
– Co to? – zapytałam cicho Hokage.
– Miedziany ołtarz rytualny – odpowiedział mi po chwili.
– Do dzieła! – krzyknęła pani Mito z góry skały.
Kobieta wyciągnęła rękę do boku i odsłoniła rękaw kimono. Na opuszkach
jej palców pojawiły się płomienie niebieskiej chakry, a na nadgarstku formułka
pieczętująca. Drugą ręką natomiast, odsłoniła brzuch, na którym natychmiast
pojawiła się pieczęć. Położyła na nią swoje palce, spowite energią i
przekręciła ją.
– Musimy uważać! – krzyknął jakiś shinobi z ANBU w masce sowy.
Z jej brzucha wyłoniły się najpierw gigantyczne ilości czerwonej,
wściekłej chakry, która po chwili uformowała się w pysk lisa, a następnie w
jego ciało i dziewięc ogonów. Energia momentalnie przemieniła się w demona,
który stanął na dwóch nogach i ryknął z nienawiścią.
Pani Mito upadła na kamień, ale za pomocą drżących rąk starała się
podnieść. Nie umarła – jej klatka piersiowa równomiernie unosiła się i opadała.
– BIERZMY LISA! – krzyknął Isoshi.
– Przerzućcie liny, by czcigodna Mito mogła wykonać technikę! – wrzasnął
Keiji. – Yakumo, pomóż pani Mito!
– Tak jest! – zasalutował shinobi w masce dzika i natychmiast podbiegł
do Mito.
Tymczasem, reszta wojowników starała się naprzeć na lisa. Po paru
minutach atakowania na demona kunaiami, shurikenami i wybuchowymi notkami, pan
Keiji przerzucił przez jego ciało metalowy łańcuch i przykuł go do ziemi. O dziwo,
lis nie opierał się.
– MAM GO! SHIRAI, POMÓŻ MI!
Jeden z ANBU podbiegł do swojego przyjaciela i w efekcie, wykonał parę
pieczęci.
– Doton: Doryu Jouheki*! – wrzasnął głośno Shirai.
Ziemia, na której stał, natychmiast powiększyła się o parę metrów,
dzięki czmu, zablokował on ruchy lisa.
– Teraz, Kushina – powiadomił mnie Hokage. – Połóż się na ołtarzu
rytualnym, odsłoń brzuch i choćby nie wiem co, nie wstawaj z ołtarza! Nie
możemy zakłócić pieczętowania.
Wedle wskazówek trzeciego, położyłam się na plecach na tryptyku i
podwinęłam bluzkę. Nie chciałam na to patrzeć, więc przymknęłam powieki.
Usłyszałam jedynie ciche ryki lisa, a także krzyki shinobich, dotyczące
przytwierdzenia demona do ziemi.
Nagle ktoś gwałtownie złapał mnie za lewą dłoń. Poczułam kojące ciepło, przeszywające
resztę mojego ciała.
– Wszystko będzie dobrze, Kushino – powiedziała Mito, a ja w umyśle wyobrażałam
sobie jej uśmiech, dający mi nową nadzieję na szczęśliwe życie. – Jestem
gotowa, a ty? – spytała mnie.
– Tak… – odparłam cicho.
– Zaczynam, póki została mi jeszcze chakra – powiadomiła mnie staruszka,
a ja westchnęłam głęboko.
Zaczęło się. Bycie jinchuriki…
* * *
Po tym wszystkim, co się wydarzyło
podczas pieczętowania, odsypiałam trzy bite dni. Czwartego dnia natomiast,
obudziłam się późnym wieczorem w obcym mi łóżku, ubrana w białą piżamę.
Gdy tylko wstałam, drzwi od pokoju uchyliły się delikatnie, a do środka
wszedł Hokage. Szczerze mówiąc, nie byłam zadowolona z wizyt bez uprzedzenia,
ale mimo wszystko nic mu nie powiedziałam. Bo niby co, skoro teraz to on miał
być takim moim staruszkiem Uzukage?
Trzeci, z fajką w ustach, przysiadł się na koniec łóżka. Spojrzałam na
niego zmęczonymi oczami, a on uśmiechnął się smutno.
– I jak się czujesz, Kushino? – zapytał mnie.
– Bez różnicy, tam teges. Czuję się normalnie – stwierdziłam.
– Ja wiem, że masz do nas o to żal – Hokage wypuścił dym z kalumetu. –
Przez nas straciłaś wszelką nadzieję do życia w szczęściu…
– Mnie tylko interesuje, dlaczego niby ja musiałam stać się jinchuriki –
palnęłam, przerywając trzeciemu. – Nie byłam jedyna z klanu Uzumaki, wszyscy
mieliśmy dobre, witalne geny i…
– Kushino, zostałaś wybrana dlatego, że jako jedyna posiadasz chakrę,
która jest w stanie poskromić lisa – uświadomił mnie mężczyzna.
– Sprowadzono mnie tu oszustwem, tam teges…
– Wiem, ale zrozum, że my naprawdę nie chcieliśmy ci odbierać sensu
życia… Poza tym, masz nowy dom w postaci naszej wioski…
– Możemy już o tym nie rozmawiać, tam teges? Proszę… – spojrzałam na
niego błagalnym wzrokiem.
Hokage westchnął, ale przystał na tą prośbę, kiwając głową.
– Gdzie będę teraz mieszkać? – spytałam.
– Tu – odparł Hokage.
– Całkiem sama… – mruknęłam do siebie. – Nigdy nie mieszkałam sama…
Zawsze mieszkałam z rodzicami, a naprzeciwko nas mieszkała moja ciotka, Akai,
ze swoimi dziećmi, Akame i Chairo… A obok nas mieszkała dwójka moich
najlepszych przyjaciół z Uzushiogakure, rodzeństwo, Toki i Kita… Toki była
starsza od dwa lata od nas, a Kita był z mojego rocznika… Mieli takie duże,
zielone oczy… – zatrzymałam się znienacka. Znów zaczęłam paplać jak najęta. – Ale
pan tego nie musi wiedzieć…
Mężczyzna uśmiechnął się ciepło w moją stronę.
– Nie będziesz sama, czasami będzie wpadać do ciebie służka pani Mito,
Mitsuko. Sama czcigodna Mito ją o to prosiła…
– A właśnie, co się stało z panią Mito, tam teges? – zapytałam prosto z
mostu.
– Wczoraj był jej pogrzeb – odparł Hokage. Spuściłam wzrok. Chciałam być
na jej pogrzebie. W końcu ona jedna dała
mi otuchę i pociechę. Ona jedyna uświadomiła mi, że mogłam normalnie żyć. – Nie chcieliśmy cię wybudzać, potrzebowałaś
snu.
–
Cóż, faktu to nie zmienia, że i tak będę sama, tam teges – burknęłam pod nosem.
Trzeci tylko uśmiechnął się szeroko w moją stronę, a ja spojrzałam na
niego ze zdziwieniem.
– Zapoznasz kolegów i koleżanki w Akademii i nie będziesz sama.
– W Akademii…? – zdziwiłam się.
Nie żebym nigdy nie słyszała o Akademii, ale dziwiło mnie, że pomyśleli
o mnie i mnie do niej zapisali. Tak, zamierzałam zostać ninja. Ale skąd oni o
tym wiedzieli – to mnie nurtowało.
– Oczywiście – kwinął głową Hokage. – Teraz jesteś z Konohy i tak jak
każde dziecko, które chce zostać shinobi, musisz iść do Akademii…
– Jestem… teraz z… Konohy? – wydukałam, a uśmiech mężczyzny stawał się
coraz szerszy.
– Oczywiście. Jesteś uczennicą Akademii w Konohagakure. Teraz to twój
dom…
– Na… pewno…?
– Kushino, to, że zostałaś jinchuriki nie oznacza, nie że jesteś
jinchuriki bez domu, dachu nad głową – odparł i wypuścił dym z fajki.
Po tych słowach, Hokage wyszedł z pokoju, a ja zastygłam w bezruchu.
Wtem, spojrzałam w otwarte okno w pokoju. Moim oczom ukazał się zachód słońca,
a także zielone liście, porwane przez lekki powiew wiatru…
Na samiutkim końcu w powietrze wznosił się mały, czerwony listek, który
już nie dawał rady i opadł na mój parapet. Wstałam cichutko z łóżka, podeszłam
do okna i wzięłam go do dłoni.
Skoro on sobie nie poradził, to co będzie ze mną?
Skoro zwykły liść nie mógł wzbić się w przestworza nieboskłonu, chociaż
wiatr go wspomagał, to co zrobię ja? Czy też upadnę, czy może znajdzie się
ktoś, kto mnie podniesie z tego dna?
* Element Ziemi: Wał z ziemi
* * *
Rozdział trzeci skończony! Przyznaję, że
jestem dumna ze swojej roboty, mam nadzieję, że się wam spodoba. Następny
rozdział mam prawie gotowy, parę poprawek i już wstawiam. A piąty to już, w ogóle, zamierzam napisać z
perspektywy Minato – w końcu to ICH
historia. W każdym razie, pierwsze rozdziały należą do Kushiny, bo trzeba było
napisać ten wstęp o Uzushiogakure, sprowadzeniu do Konohy, jinchuriki i takie
tam. Dalej już regularnie będę pisać z punktu widzenia i jej, i jego.
No, to na tyle. Miłego czytania!
bardzo fajna notka cieszę się że tu zajrzałam bardzo lubie opowiadania o kushinie mam nadzieje że nie znudzi Ci się tak szybko ten blog i go szybko nie zakończysz pozdrowienia igusia
OdpowiedzUsuńNastępną notkę chcę! ;*
OdpowiedzUsuńJutro będzie, obeicuję! Gdzieś w granicach popołudnia.
UsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńNaprawdę się cieszę, że zaprosiłaś mnie na swojego bloga :D Akurat szukałam jakiejś fajnej historii o Kushinie i Minato :3
Ogólnie bardzo mi się podoba. Błędów nie robisz, wiadomo, czasami zdarzają się jakieś drobne błędy, ale je robi każdy ;]
Wstęp był naprawdę fajny. Piszesz ciekawie. Nie mogłam oderwać wzroku od monitora! xD
Nie mogę się doczekać, aż wprowadzisz Minato ^^
I ładny wygląd bloga. Obrazek główny jest śliczny *Q*
Nie mogę doczekać się nexta (który chyba będzie dzisiaj, z czego się bardzo cieszę xD).
Weny życzę :3
Bardzo...BARDZO FAJNE. I'M gIMBUS KOFFANY :3
OdpowiedzUsuńTak, tak, wiem XD.
UsuńSuper , super , masz talent do pisania :D Z przyjemnością czytam twoje notki. Przepraszam że tak długo zajmuje mi pozbieranie się i czytanie twojej historii, ale obiecuje że jutro będę już na 13 rozdziale :D
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
Oj, biedna Kushina. Super opisałaś ten moment, gdy odbywało się pieczętowanie lisa. Super, na podstawie twojego opowiadania powinny powstać nowe odcinki mangi/anime :) Na pewno bym obejrzała!
OdpowiedzUsuńAhaha! Akademia! No, zaczynamy romans z Minato, Dattebayo!?
Genialnie opisałaś akcje z lisem :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Trzeci, taki troskliwy dziadziuszek :3
Uhuhu nareszcie znalazlam wolna chwile zwby czytac dalej ;3 trzeba nadrabiac xD swietna notka ^^ jak chcesz to wpadnij do mnie na nowy rozdzial ^^ a ja ide cztytac dalej ;D
OdpowiedzUsuńMożesz spokojnie być dumna z tego rozdziału. Szkoda mi tej staruszki Mito. Od początku wiedziałam, że umrze ale, no wiesz o co mi chodzi. Ta kwestia, gdy Kushina rozgadała się o rodzinnej wiosce, ehhh - no ładny i dość przygnębiający.
OdpowiedzUsuńAkademia = Minato
niach niach :3