SPEŁNIENIE
Podczas drogi do Konohy, obaj shinobi, ubrani standardowe stroje ANBU,
postanowili założyć swoje maski. Do żadnego z panów nie odezwałam się ani
słowem, co było do mnie bardzo nie podobne. Można było wręcz powiedzieć, że to
nie byłam ja. Ale skąd oni mogli to wiedzieć?
Gdy znaleźliśmy się już na terenie obcego mi Kraju Ognia, pan Keiji
złapał mnie gwałtownie za rękę i kazał mi tak iść. Przyznaję, że chciałam
zaprotestować, jednak wizja Konohagakure jako mój nowy dom powstrzymała mnie.
Tak bardzo teraz tego pragnęłam…
Ze swoją smutną, dość ponurą miną odważyłam się spojrzeć na pana
Keijiego. Zauważył to, zdjął swoją maskę na chwilę i uśmiechnął się w moją
stronę. Nie wiedziałam dlaczego, ale nagle poczułam ciepło, ogrzewające moje
serce.
– Nie martw się, pokochasz naszą wioskę.
Wtedy kątem oka zaczęłam się przypatrywać jego ochraniaczowi z Wioski
Liścia, który zakrył swoją zwierzęcą maską. Ile razy ja marzyłam o tym, że
zawojuję świat z tymi swoimi czerwonymi włosami jako jounin z Uzushiogakure…
Jednak trzeba było iść dalej i nie oglądać się za siebie. To, co się
wydarzyło… Musiałam o tym zapomnieć. Problem tkwił w tym, że nie potrafiłam
wymazać tego z moich wspomnień.
Tak bardzo zagłębiłam się w swoich myślach, że nim się spostrzegłam, już
przekraczaliśmy mury Konohagakure. Czekała tam na nas czwórka ludzi –
podejrzewałam, że mężczyzna, stojący w środku to Hokage. Pan Keiji pociągnął
mnie za rękę i niechętnie przekroczyłam progi Wioski Liścia. Po prostu się
bałam… Czułam paniczny lęk… i jednocześnie tęsknotę.
W pewnym momencie jounini, którzy sprowadzili mnie tu, zostawili mnie i
poddali łasce Hokage i jego ludziom.
– Nie bój się dziecko, choć ze mną – powiedział przyjaźnie mężczyzna i
podał mi swoją dłoń.
O dziwo, chwyciłam ją z łatwością. Tak jakbym znała tego człowieka od
zawsze… A może po prostu wyczuwałam w nim takiego drugiego staruszka Uzukage?
Szliśmy razem przez różne uliczki, pomiędzy domami i sklepami, ciągle
gdzieś to skręcaliśmy, aż w końcu ukazał się nam budynek, w którym urzędował
Hokage.
Nim się obejrzałam, już byliśmy w środku, w gabinecie. Mężczyzna usiadł
za biurkiem i wskazał mi dłonią drewniany taboret przed nim. Powoli i ostrożnie
na nim usiadłam. Pozostała trójka zaczęła mi się bacznie przyglądać. Było to
dość krępujące, dlatego też skierowałam swój wzrok na czysto błękitne niebo za
oknem. Wtedy sobie coś uświadomiłam – już dawno nie widziałam tak spokojnego
nieba nad Uzushiogakure, i zapewne już nigdy go nie zobaczę.
Tą dość uciążliwą ciszę przerwał mężczyzna w okularach.
– Hiruzenie, pora ją zapytać o…
– Wiem – odparł mężczyzna za biurkiem. – Ale najpierw się przedstawimy.
Hokage spojrzał na mnie ciepłym wzrokiem i znienacka włożył się
ciemnobrązową fajkę do ust. Dmuchnął w nią, a z góry uleciał kłębiasty dym.
Widząc milczenie z mojej strony, władca Wioski Liścia uśmiechnął się
lekko do siebie i wyjął kalumet z buzi.
– Dobrze, widzę, że ja muszę zacząć – mruknął. – Jestem Sarutobi
Hiruzen, trzeci i obecnie urzędujący Hokage Konohagakure, w Kraju Ognia. Teraz
ty, moja droga.
Podrapałam się nerwowo w głowę i spojrzałam mężczyźnie prosto w oczy.
Wzięłam głęboki wdech i splotłam ze sobą obie spocone dłonie, spoczywające na
kolanach.
– Uzumaki Kushina, tam teges – odparłam.
Nie jąkałam się, nie przerywałam, nie bałam się – znów byłam tą, którą w
mojej wiosce znali wszyscy.
– A może coś więcej? – dopytywał się Hokage. – Gdzie mieszkałaś, skąd
pochodzisz, ile masz lat…
– A po co to? – palnęłam bez namysłu. – Myślałam, że pan wie takie
rzeczy, tam teges…
– Kushino… po prostu mi powiedz.
W Hokage naszej wioski ludzie mają mieć przyjaciela…
Westchnęłam, ale podjęłam decyzję, że otworzę się przed nim. W końcu, co
takiego mogło mi się stać?
– Mam osiem lat, pochodzę z Kraju Wiru, a dotychczas mieszkałam w
Uzushiogakure. Prawdę mówiąc, cały klan Uzumaki tam mieszkał, tylko parę jego
odłamów, dość nielicznych, rozeszło się po świecie i … – przerwałam gwałtownie.
Cholera! Zaczęłam mówić zbyt wiele. Straciłam czujność i przestałam być
ostrożniejsza. Ale… siedząc przy Hokage czułam sentyment. Tak bardzo
przypominał mi staruszka Uzukage… No, oprócz faktu, że nie był jeszcze taki
stary jak on.
– Czy coś się stało, że przestałaś mówić? – zapytał Hokage.
– Po prostu powiedziałam już wszystko, co chciał pan wiedzieć –
odparłam.
– W sumie, to masz rację, Kushino…
– Hiruzenie, wiem, że chcesz to zrobić delikatnie, ale proszę, musisz
jej powiedzieć. Czcigodna Mito, ona – zaczęła jakaś kobieta, stojąca obok mężczyzny
w okularach.
– Koharu, spokojnie. Wiem o tym – Hokage westchnął i splótł ze sobą obie
dłonie. Jego mina była poważna. Nawet za bardzo.
– Co się stało, tam teges? – wypaliłam.
– Kushino, powiedz mi, czy Uzukage powiedział, dlaczego ciebie jedyną
przydzielił do Konohagakure?
– Nie do końca – przyznałam. – Powiedział tylko, że miał swoje powody i
że ta wioska na pewno stanie się moim domem. Wredny dziadyga – mruknęłam pod
nosem i założyłam ręce na klatce piersiowej.
Hokage westchnął głęboko.
– Opowiem ci historię, która się wydarzyła jeszcze za czasów pierwszego
Hokage, Senju Hashiramy. Słyszałaś o dwóch największych i najpotężniejszych
klanach, które stworzyły Konohę? – spytał.
– Nie – palnęłam najszczerzej, jak tylko potrafiłam. – Chociaż… obiło mi się parę razy o uszy
nazwisko „Senju”…
– Chyba nie dziwi nie, dlaczego tylko o nich słyszałaś – stwierdził. –
Cóż, wracając do naszej historii… Założycielami naszej wioski był wspomniany
przez ciebie klan Senju oraz klan Uchiha. Jednakże, zanim ich
„prowizoryczny” rozejm nastąpił, ich
najsilniejsi przedstawiciele stoczyli ze sobą bardzo ważną walkę… Mianowicie,
byli nimi Senju Hashirama oraz Uchiha Madara. Kushino, może wiesz na czym
polega moc Uchiha?
Potrząsnęłam
przecząco głową i zmarszczyłam brew. Czy Hokage naprawdę, myślał, że ja
zapamiętam teraz te wszystkie nazwiska?
– Ich moc skupia się na oczach, posiadają oni Kekkei Genkai, dojutsu
zwane Sharinganem…
– Zapamiętam to – mruknęłam, chociaż szczerze wątpiłam, by tak było.
– Pierwszy Hokage natomiast, posługiwał się Uwolnieniem Drewna, które
również było zaliczane do Kekkei Genkai. – Hokage wypuścił dym z swojego
kalumetu. – Ich bój był bardzo wyrównany, jednak Madara wykonał ruch… Użył
techniki przywołania i na pole bitwy sprowadził samego lisa o dziewięciu
ogonach. Za pomocą swojego Sharingana mógł go swobodnie kontrolować… Wydawało
by się, że Hashirama był już na przegranej pozycji… A teraz pytanie. Kushino,
czy wiesz może, kto był żoną pierwszego Hokage?
Westchnęłam cicho i znów potrząsnęłam przecząco głową. Wprawdzie
słyszałam różne pogłosy i plotki na temat eskorty jakieś kobiety z mojej wioski
od klanu Senju, jednak nie wiedziałam, kim ona była. Takich rzeczy nie
rozpowiadało się na prawo i lewo, zwłaszcza małym dzieciom.
– Kiedy tylko Hashirama usiadł na krześle Hokage, ożenił się z twoją
krewną, Uzumaki Mito. – mężczyzna
przerwał na chwilę i spojrzał na mnie. Momentalnie opuściłam wzrok na swoje
kolana i zgarnęłam włosy za ucho. – Jest to bardzo ważny punkt w tej opowieści,
gdyż pani Mito, podczas pojedynku, wtargnęła na pole walki i za pomocą technik
pieczętujących, z których słynęła twoja wioska i twój kraj, stała się pierwszym
jinchuriki lisa. Od tamtej pory, ta bestia należy do Konohagakure.
Na podstawie opowieści Hokage, starałam się połączyć fakty. Jinchuriki…
Moja krewna, Uzumaki Mito… moja obecność w Wiosce Liścia… Jakby nagle wszystko
złączyło się w logiczną całość.
– Ona… jeszcze żyje? – zapytałam.
– Pani Mito? – upewnił się mężczyzna. – Owszem, dzięki waszym technikom,
dożyła bardzo późnych lat…
– Jako jinchuriki, tam teges? – dopytywałam się.
Hokage
kiwnął głową.
– To jaki w końcu był powód sprowadzenia mnie tutaj i rozdzielenia od
kuzynów, tam teges? – palnęłam prosto z mostu.
–
Widzisz, dni czcigodnej Mito dobiegają już końca… Jeśli umrze, demon znów się
odrodzi…
– Ale jaki ma to związek ze mną, tam teges?! – zapytałam, niemalże
krzycząc. Zbyt dużo przytłaczających sytuacji mnie w ostatnim okresie czasu
dotknęło.
– Hiruzenie, proszę nie przeciągaj – pogoniła kobieta, stojąca obok
mężczyzny w okularach.
– Dobrze, już dobrze. Kushino… wybacz nam, ale zostałaś wybrana na
następną jinchuriki lisa…
* * *
W głowie naraz kłębiło mi się tysiące
myśli. Jak oni mogli?! Wybrać mnie jako nową jinchuriki i tak zniszczyć mi
życie? Cholerny Uzukage! Cholerny Hokage! Cholerny dziewięcioogoniasty!
Zacisnęłam zęby i poczułam narastające w oczach łzy, spowodowane
złością.
Nieśmiało zapukałam do ciemnych drzwi, przy których stałam. Po tym, jak
Hokage powiedział mi prawdę o moim pobycie w Konohagakure, powiedział mi, bym
udała się do pani Mito na rozmowę. Dodał też, że to była jedyna rzecz, którą
pragnęła przed swoją śmiercią.
Nagle drzwi uchyliły się, a w wejściu pojawiła się młoda, wysoka
kobieta, z dość poważnym wyrazem twarzy. Spojrzałam na nią przerażona, a kiedy
nasze oczy się spotkały, jej mina natychmiast złagodniała. Nie odzywając się do
mnie ani słowem, otworzyła szeroko drzwi i wpuściła mnie do środka.
– Czcigodna Mito znajduje się w pierwszym pokoju po lewej w prawym
korytarzu – uprzedziła mnie kobieta dość srogim tonem.
– Dziękuję… – powiedziałam, chociaż wątpiłam w to, że usłyszała.
Wedle jej wskazówek, skręciłam w prawy korytarz, który zdawał się nie
mieć końca. Na ścianach były porozwieszane różne obrazy i fotografie… Nagle
zatrzymałam się, by przypatrzeć się jednej z nich. Była na niej właśnie pani
Mito oraz pierwszy Hokage. Uśmiechali się szczerze, przytulając się do siebie…
Byli szczęśliwi.
I nagle coś mnie olśniło. Jak jinchuriki mógł być szcześliwy? Czy miłość
mogła pokonać takie brzemię, jakim była nienawiść i samotność, sącząca się z
ogoniastej bestii, jaką był demoniczny lis? Czy to było w ogóle możliwe?
Dotarłszy do pierwszych drzwi na lewo, zapukałam w nie delikatnie i
zanim ktokolwiek odpowiedział „proszę”, pociągnęłam w dół klamkę. Uchyliłam
lekko drzwi i wślizgnęłam się cicho do środka.
Na łożu siedziała starsza kobieta, uczesana w dwa, wysokie koki,
natomiast reszta długich, ciemnobrązowych włosów spływała jej swobodnie po
plecach. Ubrana była w jasnoróżowe kimono, obwiązane wokół pasa grubym, szarym
pasem, natomiast na czole miała charakterystyczne, fioletowe znamię w kształcie
małego rombu.
Kobieta uśmiechała się do mnie ciepło, jednak ja, sparaliżowana
strachem, stałam na drżących nogach przypartych do drzwi.
–
Podejdź, moje dziecko – wezwała mnie.
Zacisnęłam
lekko dłonie i podeszłam do niej powolnym krokiem. Wtem Mito złapała mnie za
rękę. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, a ona uśmiechnęła się szerzej.
Pociągnęła mnie lekko w dół, a ja ulękłam przy niej, kładąc swoje splecione
dłonie na jej kolanach. Wtem staruszka zaczęła mnie czule głaskać po głowie. Spojrzałam
smutno w jej oczy.
– Ja także zostałam tu sprowadzona, by zostać jinchuriki – powiedziała
po chwili pełna spokoju. – Wyobrażam sobie, jak musiało cię to zszokować.
Musiałaś być smutna… To, jak cierpiałaś… Możesz mi powiedzieć całą prawdę…
– Tak… – odparłam przybita i spuściłam wzrok.
To było straszne. Nie tylko obecność lisa w moim ciele mnie
przytłaczała, ale także samotność, z jaką się to wiązało… Jinchuriki…
– Słuchaj uważnie – zaczęła pani Mito, uśmiechając się do mnie ciepło, a
ja znów spojrzałam jej prosto w oczy. – W rzeczy samej, jesteśmy pojemnikami
dziewięcioogomiastego. Jednak, możemy znaleźć szczęście, nawet jako jinchuriki.
Po pierwsze, spełniając się…
– Ale… ale jak? – spytałam.
– Spełniając się… Wypełniając się miłością, której nawet
dziewięcioogoniasty nie będzie w stanie rozdzielić…
dop. autora - tam teges to moja
wersja słynnego dattebane Kushiny, a że posiadam mangę, dokładniej tom
53, który wielbię ponad życie, postanowiłam wzorować się na nim.
Bardzo fajne. ;D Czekam na dalsze historie. :D
OdpowiedzUsuńBardzo ładne podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się to zaczyna,
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne notki ;D
Super się czyta , tak miło :) Mimo to emocje są bardzo napięte , a przynajmniej na początku :) Będę czytała kolejne rozdziały w wolnym czasie bo twoje opowiadanie bardzo mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM ♥
Jeju. Jeju. Jeju. Oczywiscie poinformuje cie o nowym rozdziale a sama zaczelam czytac ywoje opowiadanie. Kocham Kushine i Minato i ich historie *.* cos pieknego. Sama ogladalam te odc chyba z 5 czy 6 razy. Zawsze plakalam. Jak tylko wejde spowrotem na kompa pedze dalej czytac.
OdpowiedzUsuń,,Tam tegs" właśnie tak myślałam, że to ,,Dattebane" :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie piszesz, naprawdę! Cierpienie Kushiny czuję jakby na sobie... Masz talent, dziewczyno, masz talent!
Tam teges jest urocze :3 fajny rozdział
OdpowiedzUsuńNa początku tam teges trochę mnie irytowało, ale teraz pasuje idealnie :D
OdpowiedzUsuńZdarzają się czasem błędy, ale rzadko za co duży plus ;)
No co, no fajnie. Wciągnęło mnie :D
No oczywiście że rozdział świetny :)Zabieram się za następny
OdpowiedzUsuń