PRZEŁOM
Obiecałam przyśpieszenie akcji – proszę bardzo!
Dla wiernych komentujących – cieszę się, że czytacie i komentujecie mojego
fanfic’a! Jestem zaskoczona ilością komentarzy, jakimi mnie obsypaliście :)
Cała moja drużyna przycisnęła się do
siebie, by zająć jak najmniej powierzchni na kamiennym tarasie, a Itari objął
naszą trójką od tyłu. Zaczęliśmy się uśmiechać szeroko, przynajmniej ja i mój
sensei – bliźniakom mimika twarzy wychodziła dość opornie. Zwłaszcza w tym
momencie. Wszyscy stanęliśmy na wprost swojego odbicia, widniejącego w czarnym
obiektywie aparatu, a fotograf, zza białej zasłonki, zrobił nam zdjęcie. Nie
mogłam pojąć, dlaczego mistrz o tym zapomniał! Dwa długie lata wypełnialiśmy ze
sobą różne misje, wydawałoby się, że jest bardziej rozgarnięty ode mnie, w
końcu był joninem, a tu takie zapominalstwo z jego strony…
Dwa lata… Tak, nie mogłam uwierzyć, jak ten czas szybko zleciał…
Przecież nie tak dawno byłam jeszcze niedoświadczoną dziesięciolatką, próbującą
oswoić się z tą głupią bestią, która we mnie drzemała. A teraz? Prawie
trzynastoletnia geninka, mająca na swoim koncie w sumie dwadzieścia jeden
misji, która z dnia na dzień stawała się coraz to lepszą kunoichi. Nawet nie
zauważyłam, jak bardzo polepszyłam swoje zdolności. Przede wszystkim, proste
techniki jak Bunshin no Jutsu nie sprawiały mi już problemu – Itari zadbał o
to, by poćwiczyć z nami kontrolę chakry, zwłaszcza ze mną. W końcu, wiedział,
że jestem jinchuriki, dlatego też mnie najbardziej nie chciał odpuścić tych
wszystkich treningów… Czasami miałam mu już ochotę mu przyłożyć moim prawym
sierpowym, ale ze zmęczenia nie dawałam rady. Dobrze, że Hana robiła to za
mnie, i to bardzo często.
Również moje nastawienie do lisa, który tkwił we mnie od dobrych pięciu
lat się zmieniło. Owszem, wiele niemiłych, gardzących słów na temat
jinchurikich usłyszałam, jednakże puściłam je mimo uszu, ciesząc się tym, co
posiadałam. Bo cóż mogli być warci ludzie, którzy w swych wypowiedziach
podkreślali, że widzą w nas tylko ogoniaste bestie? Odbierali nam resztki
człowieczeństwa tak, jakbyśmy nigdy ich nie posiadali. Ale… przypatrując się
uważnie przez te parę lat mojemu mistrzowi zauważyłam, iż posiada on
nadzwyczajny dar – we wszystkim potrafił dostrzec optymizm sytuacji. Dla niego
nie było ludzi złych – byli tacy, co celowo i bezmyślnie zboczyli z dobrej
ścieżki. Właśnie to tak w nim lubiłam – jego nastawienie do życia, otwartość,
uśmiech, który naprawdę rzadko schodził z jego twarzy. Dzięki niemu, momentami
czułam, że jestem w stanie bezpośrednio wykrzyczeć światu, iż jestem tym, kim
jestem. Czyli niezbyt rozgarniętą, czerowonowłosą kunoichi z Kyubim w brzuchu.
Gdy tylko po naszych oczach przeleciał nagły błysk, odsunęliśmy się od
siebie raptownie, a przynajmniej takie było założenie – Sakuro wciąż nas
trzymał w uścisku, uśmiechając się szeroko.
– Mam nadzieję, że mi wybaczycie… – zaczął, patrząc na nas nerwowym
wzrokiem.
Posłałam mu piorunujące spojrzenie, próbując uwolnić się z owej zapory,
którą wokół nas stworzył z własnych rąk. Niestety, to nic nie dało – albo
mistrz miał stalowy chwyt, albo to my byliśmy za słabi. Jeszcze.
– Ale na randki z Haną to miał czas, by pamiętać – wypomniał Hideki.
– Za to ona zrobiła ze swoją drużyną zdjęcie, tam teges! – odparłam,
patrząc na senseia spode łba.
Ciemnowłosy prychnął tylko obrażony, wypuszczając nas ze swoich ramiona.
Natychmiast się osunęliśmy. Itari spojrzał na nas, mrużąc zaciekle oczy, a my
znienacka zaczęliśmy się śmiać.
– Ile ja się jeszcze użerać z takimi geninami? – spytał błagalnym tonem.
– To nie nasza wina, że od dwóch lat nie było żadnego egzaminu na
chunina! – powiedział stanowczym tonem Kiroi. – Ojciec przez to zajęcia nie ma.
Oczywiście, oprócz przesłuchań…
– Był stan wojny – zaczął tłumaczyć jonin. – Ciężko teraz o jakiekolwiek
sojusze, zwłaszcza, że jest duże prawdopodobieństwo, iż wybuchnie kolejna…
– Kolejna, tam teges? – zdziwiłam się, a moje oczy natychmiast się
powiększyły.
Jako jedyna osoba ze wszystkich początkujących ninja w Konohagakure
osobiście widziałam skutki, do jakich może doprowadzić owy konflikt zbrojny pomiędzy
Wielkimi Nacjami. Odczułam to na własnej skórze, tracąc wszystko, na czym mi do
tamtego czasu zależało. Rodzina, przyjaciele, dom… Te wspomnienia nagle zaczęły
mi się przesuwać przed oczami, jakby w kółko puszczano mi ten same klatki w
taśmie filmowej. Było mi naprawdę smutno, przypominając wszystko to, co w
mgnieniu oka zaginęło, przepadło… Aż serce z żalu ściskało, a duszę z
przykrości mi kuło. Wiele bym wtedy oddała, żeby to odzyskać. Gdybym tylko
mogła, stawiłabym czoła wszystkiemu, by chociaż ostatni raz ich zobaczyć,
przytulić, pożegnać… Żadnej z tych rzeczy nie zdążyłam zrobić, nawet nie
wiedziałam, gdzie los nas rozsiał na tym świecie. Ciekawiło mnie, czy im
wszystkim – byłym mieszkańcom Uzushiogakure – również było ciężko się
zaklimatyzować, przyzwyczaić… Czy tęsknili za starą, dobrą Kushiną, której to
łobuzerski uśmieszek nigdy z twarzy nie schodził?
– Mogliby sobie już odpuścić – mruknął leniwie Kiroi. – Przecież im
zawsze idzie tylko o błahostki!
– A my, genini, którzy chcieliby być już chuninami, na tym tracimy –
zawtórował Hideki.
Zaczęłam kiwać potulnie głową na znak poparcia zdania bliźniaków. Mistrz
popatrzył na nas zmęczonym wzrokiem i uniósł do góry brwi.
– I co ja mam z tym zrobić? – zapytał.
– Jesteś joninem, tam teges! Mamy myśleć za ciebie, sensei?
– Pogadaj z szefem joninów Konohy – zaproponował szarowłosy Hayato. –
Nie można by zrobić egzaminu tylko dla geninów z naszej wioski?
Itari westchnął głęboko i oparł się tyłem o metalową balustradę,
zakładając ręce na piersi. My natomiast, ukucnęliśmy, patrząc na mistrza. Z tej
perspektywy wydawał się strasznie wysoki – zdecydowanie zbyt wysoki. W końcu,
Sakuro otworzył usta, z których wydobyło się pytanie.
– A nie uważasz, młody, że to nie byłoby fair wobec innych geninów z
innych wiosek, którzy również chcieliby być chuninami?
– Zauważ, że trochę nas się uzbierało przez te dwa lata, tam teges –
odparłam. – Cały nasz rocznik, zeszłoroczny i tegoroczny – przypomniałam.
– I jeszcze ci o rok od nas starsi – dopowiedział szatyn.
– W każdym razie, sporo nas jest – uściślił Hideki.
Ciemnowłosy przybrał nagle nieobecny wyraz twarzy, tak jakby urwał się
do innego świata. Może to był jego sposób na zastanawianie się? A może on sam
zaczął myśleć o czymś zupełnie innym? Nigdy nie umiałam go pojąć, nie wydawało
mi się, żebym kiedykolwiek była w stanie. Jak taki wesoły, optymistyczny
człowiek o barwnym, ciepły usposobieniu mógł być tak trudną do rozgryzienia
osobą? Przecież ja byłam otwartą księgą – z pewnością można było mnie odczytać
po wyrazie twarzy, spojrzeniu, postawie ciała. Nie byłam z tego faktu dumna –
kiedyś mogło to zostać wykorzystane przeciwko mnie samej.
Nagle sensei westchnął głęboko, a kąciki jego ust momentalnie ruszyły ku
górze.
– Dobrze – mruknął. – Podpytam się ich.
Ale nie liczcie na zbyt wiele! – ostrzegł nas.
– Dobrze, dobrze, mistrzu – oznajmił Hideki.
* * *
Od zrobienie tego naszego grupowego
zdjęcia minęły dobre dwa tygodnie. W tym czasie, jedna z owych fotografii, zdążyła
już zagościć w moim domu, stojąc na parapecie nad łóżkiem, oprawiona w ramkę.
Itari natomiast, miał zapytać, co będzie z tym egzaminem na chunina. Wątpiliśmy
w to, że się czegokolwiek dowiedział.
Z wielkim oporem wstałam z łóżka i spojrzałam na wpół zasłonięte okno.
Uśmiechnęłam się lekko – po raz pierwszy w swoim życiu nie zaspałam. W końcu,
nie musiałam się spieszyć, z czego byłam najbardziej zadowolona. Ze spokojem
wynurzyłam się z ciepłej, miękkiej kołdry i ruszyłam ku toalecie. Po niecałych
dziesięciu minutach byłam już gotowa – w końcu, przeszedł czas na śniadanie. Poczłapałam
powolnym krokiem w kierunku szafki nad zlewem z kuchni i otworzyłam ją.
Wyciągnęłam jedno z pudełeczek ramenu i jednocześnie zaczęłam grzać gorącą
wodę.
Nagle podeszłam do okna zaskoczona i wychyliłam się, spoglądając w górę.
Po czysto błękitnym, bezchmurnym niebie w locie wirowało kilka sów z brązowym
upierzeniem, wydające z siebie donośne pohukiwania. Uśmiechnęłam się szerzej i
wróciłam do swoich zajęć. Natychmiast sobie przypomniałam o gotującej się
wodzie. Czym prędzej rzuciłam się na kuchenkę i wyłączyłam gaz, zalewając swój
kochany ramen wrzątkiem i przysiadając do stolika. Z radością rozdzieliłam od
siebie drewniane pałeczki i zatopiłam je w zupie.
– Itadakimasu! – powiedziałam wesoło i zaczęłam zajadać się posiłkiem.
Jednak nie minęło więcej, jak kilka sekund, gdy nagle usłyszałam głośne
pukanie do drzwi. Z buzią pełną mięsa i makaronu, którego to nie zdążyłam
połknąć wstałam i ruszyłam do przedpokoju.
– Kushina? – dobiegł z zewnątrz dziewczęcy głos. Od razu go rozpoznałam,
gdyż należał do mojej rudowłosej przyjaciółki, Kusuri.
– Już, już, tam teges! – krzyknęłam z pełnymi ustami i przekręciłam
gałkę w lewo.
Gdy tylko je uchyliłam, moim oczom ukazali się wszyscy moi przyjaciele.
Miło było ich znów zobaczyć. Tęskniłam za ich roześmianymi oczami i
uśmiechniętymi twarzyczkami, od których zawsze biło ciepło, otulające moje
ciało, niczym niewidzialna powłoka. Szybko przełknęłam to, co zatopiłam w
swoich zębach, a kąciki mych warg szeroko ruszyły ku górze.
– Co się stało, że tak mnie wszyscy z rana odwiedziliście? – zapytałam,
lustrując ich wzrokiem, od stóp do głów.
– Możemy wejść? – zapytał Taiyo, a ja bez zastanowienia pokiwałam głową.
– Pewnie, ale powiedzcie, co się stało!
Cała siódemka pośpiesznym krokiem weszła do środka, zdejmując buty i
zajmując miejsca przy stole.
– Rany, a my ci tak wtargnęliśmy do domu podczas śniadania… –
powiedziała przepraszającym tonem Konami.
– Nic się nie stało – odparłam, dosiadając się do nich.
– Zjedz – zachęcił Taiyo.
– Trzeba zjeść śniadanie, to najważniejszy posiłek dnia – zawtórował mu
Minato.
Czym prędzej złapałam pałeczki w dłonie i znów zatopiłam je w ramienie,
wyciągając kawałek mięsa z kwadratowego, białego pudełeczka. Ugryzłam mały kęs
i zaczęłam powoli przeżuwać z zamkniętą buzią – wypadało się jakoś zachować w
towarzystwie gości.
– Widziałaś te sowy? – zapytał Hideki.
Przełknęłam zawartość, którą miałam w ustach i pokiwałam głową.
– Pewnie, tam teges – odpowiedziałam. – Ciężko było ich nie zauważyć,
skoro huczały mi nad dachem.
– Mistrz Itari, mistrzyni Hana i mistrz Jiraiya rozmawiali z pozostałymi
joninami – poinformował nas blond włosy Namikaze.
– O dziwo, Itari wywiązał się ze swoich obowiązków – mruknął Kiroi, a ja
zaczęłam chichotać z pełną od mięsa i makaronu buzią.
– I co? O czym rozmawiali? Co postanowili? – z moich ust padła lawina
pytań.
– Spokojnie, Kushina – poklepała mnie przyjaźnie po plecach Kusuri. –
Itari, Hana i Jiraiya chcieli, byśmy ci przekazali, że…
– Nie mogli sami przyjść i mi powiedzieć? – spytałam.
Nagle spojrzałam do środka pudełka
z moją zupą – było całkowicie puste. Kto by pomyślał, że tak szybko w
dobrym towarzystwie pochłonę ten ramen?
– Mieli radę joninów, tak jak nasz ojciec – uświadomił mnie szarowłosy
bliźniak. – Zazwyczaj takie rady trwają po kilka godzin, więc mamy dzisiaj
wolne.
– To też, ale chodzi o to, że egzamin się odbędzie – dokończyła
pomarańczowowłosa.
– Naprawdę, tam teges!? – zdziwiłam się, a na moją twarz wkroczył wielki
uśmiech. – A jak to wygląda? Ten cały egzamin i w ogóle…
– W tym roku, jako że wciąż panuje stan wojny – zaczął złotooki Taiyo. –
to będzie tylko dla nas egzamin.
– Dużo nas jest, bodajże sto dwadzieścia geninów… Czterdzieści dwie
drużyny, w sumie – oznajmił Minato. – W tym roku nie będą one miały charakteru
międzynarodowego…
– Kuzyn, który jest joninem, mówił mi, że Hokage zamierza coś zrobić z
sojuszami, by do egzaminów w przyszłym roku mogli przystąpić wszyscy – powiadomił
nas Hiku. – Teraz, kiedy wojna ledwo się
skończyła, kontakty pomiędzy Wielkimi Nacjami wiszą na włosku…
– Trudno się dziwić, przecież wcale nie tak dawno walczyli przeciwko
sobie, tam teges…
– W każdym razie – odchrząknęła znacząco Kusuri. – Wszyscy mamy się jutro stawić o szóstej na
pole treningowe numer siedem…
Moje granatowe oczy momentalnie się powiększyły, a ciało zastygło w
bezruchu. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, oprócz blondwłosego. Zdążyłam
zauważyć, że w jego czysto lazurowych oczach malowało się delikatnie
zmartwienie. Konami, siedząca po mojej prawej stronie, złapała mnie za ramię i
zaczęła delikatnie trząść. Szybko obudziłam się z tego transu i westchnęłam
głęboko.
– Co się stało? – zapytał Minato przyjaźnie.
– Właśnie, co się stało? – powtórzył jego pytanie Taiyo.
– To po co ja się budziłam tak wcześnie? Po to, żeby dowiedzieć się, że
mam dzisiaj wolne, tam teges?! – zawołałam błagalnym głosem.
Nagle cała reszta moich przyjaciół zaczęła się śmiać, a na moją małą
twarz wkradł się teatralny grymas.
* * *
Jak przypuszczałam, tak też się stało
– znów zaspałam. Jak poparzona
wyskoczyłam z łóżka, prosto do łazienki. Ugh, czy naprawdę to wszystko nie
mogło się wydarzyć wczoraj, kiedy po raz pierwszy nie musiałam się spieszyć?
Byłam bardziej wypoczęta, niż dzisiejszego poranka, kiedy to znów musiałam
wszystko robić z zawrotną prędkością. Nawet swojego kochanego ramenu nie
zdążyłam dojeść! Itari mi za to zapłaci, pomyślałam, wybiegając z domu.
Czy ja zawsze musiałam się spóźniać? To było już naprawdę denerwujące,
zważywszy na to, iż gdybym nie była sama tak by się nie działo… Przecież przed
pięcioma laty Hokage mówił, że ta cała służka pani Mito będzie mnie odwiedzać!
I nic z tego nie wyszło – od pieczętowania nie zobaczyłam jej ani razu. Miałam
wrażenie, jakby obwiniała mnie za śmierć mojej krewnej, będące jinchuriki.
Jednakże, czułam, że mogłaby mi pomóc, gdyby chociaż raz ze mną porozmawiała…
Przecież przebywała z żoną Pierwszego Hokage przez długi czas, pewnie zdążyła
ją poznać… Mogła przyjść i mi poradzić, co i jak… Problem tkwił w tym, że nie
chciała…
Gdy nareszcie dobiegłam na pole treningowe numer siedem, zziajana i
zmęczona, oblana potem, pierwsze, co dostrzegłam przed sobą to sylwetki
zniecierpliwionej Hany, opierającej się o konar rozłożystego drzewa oraz
zrelaksowanego Jirayi, notującego coś w swojej książeczce, stojąc obok młodej
Inuzuki. Gdy spojrzałam w dół, zobaczyłam wszystkich po kolei – całą drużynę
joninki, geninów pod opieką białowłosego i bliźniaków, moich kolegów z zespołu.
Jednak kogoś wciąż brakowało…
– Gdzie Itari, tam teges? – zapytałam, biorąc wielki haust powietrza.
– No właśnie, na niego czkeamy… – zaczął Jiraiya.
Kątem oka spojrzałam na drobną buźkę Hany. Zła… pierwsze, co pomyślałam,
widząc jej zabójczy wzrok oraz grymas, jaki przybrał jej wyraz twarzy. Nie, ona
nie była zła… Ona była wściekła! Doskonale widziałam, jak jej zaciśnięte w
pięść dłonie drżały ze złości, a żyłka na czole pulsowała gniewnie. Wiedziałam
doskonale, że nie powinnam się śmiać, ale jej wzburzenie mnie rozbawiło… Itari
miał przerąbane.
– Niech tu tylko przyjdzie… – mruknęła zaciekle, a nagle jej niebieskie
oczy zaiskrzyły.
– Znów dasz mu popalić? – zapytał
białowłosy jonin, śmiejąc się donośnie.
Przez te dwa lata zdążył wydać już jedną z tych swoich książeczek… I
wtedy poznałam tą jego prawdziwą naturę…
Pełną erotomanii, zboczonych, nienormalnych pomysłów i dziwnych fantazji na
temat kobiet…
– Bardziej niż kiedykolwiek – bruknęła. – Kiedyś o mało mu dwóch rąk i
żeber nie połamałam, jak mnie wkurzył… Mam zamiar to powtórzyć… Tylko mocniej!
– Eh, ma się chłopak czego bać… – oznajmił Jiraiya, o mało nie pękając
ze śmiechu.
– A co się stało, że pałasz taką złością, mistrzyni? – zapytała Kusuri.
Zawistny wzrok Hany nieco zelżał, a ona sama puściła trochę z tonu,
zwracając się do swojej podopiecznej.
– Wczoraj, po radzie, chciałam go wyciągnąć z domu – zaczęła. – On
powiedział, że nie ma siły, bo musi coś ważnego zrobić i mam się niby
dowiedzieć dzisiaj, o co mu chodziło… Byłam wkurzona, jak mnie olał, a teraz
jeszcze ma czelność się spóźniać!
– To wy nie mieszkacie razem, tam teges?
– Jeszcze nie – mruknęła. – Mój ojciec mówi, że się ma Itari postarać,
jeśli chce, żebym z nim zamieszkała… Matko, zachowuje się czasami, jakbym była
rzeczą!
– Cóż się dziwić, stary Inuzuka Akaru zawsze był surowym facetem… –
skomentował Jiraiya, a Hana posłała mu piorunujące spojrzenie.
– Jiraiya, bo tobie też nie zawaham się przedstawić mojego prawego
prostego i lewego sierpowego – zagroziła
mu piąstką przed twarzą. – W każdym razie, Itari mnie popamięta! Dziesięć lat
jesteśmy razem i mnie tak olewa!
– Nie olewam cię – usłyszeliśmy i
nagle, ku zdziwieniu wszystkich, w białym kłębie dymu pojawił się mój sensei,
który zasłonił Inuzuce oczy własnymi dłońmi, uśmiechając się uroczo.
Chciał być romantyczny, a zarazem tajemniczy, jednak nie za bardzo mu to
wyszło – dziewczyna z impetem złapała jego nadgarstki od tyłu i wraz ze swoją
zabójczą siłą przeciągnęła ciemnowłosego Sakuro przez siebie. Obolały jonin
wylądował przed jej nogami, a ziema, w którą to trafiła Hana, popękała i zaczęła
się kruszyć. Brązowowłosa ukucnęła przy nim i uśmiechając się podstępnie,
zamachnęła się mocno. Nagle w mgnieniu oka, mój mistrz poleciał ze dwadzieścia
metrów na zachód, przy okazji stwarzając własnym ciałem tunel. Popatrzyliśmy
zszokowani na dziewczynę i jonina, będącego jej ofiarą. Ona zaś, z
niezadowoleniem i brakiem satysfakcji
spojrzała na swoje dłonie.
– Nie uda mi się połamać mu kości – powiedziała. – Każde moje uderzenie
skończy się dla niego, co najwyżej, siniakiem lub skręceniem…
– Trzeba się było z tobą założyć! – zawołał białowłosy, a Hana
spoglądnęła na niego spode łba z mrożącym krew w żyłach wzrokiem.
– Nie umiem go mocniej walnąć, za bardzo tego idiotę kocham – odparła niezadowolona.
Nagle, tuż obok niej pojawił się obolały Itari, z czerwonym, posiniałym
policzkiem, spuchniętą głową i brudnymi od zmieni ubraniami.
– Wszystko gra – próbował wszystkich uspokoić wiadomością na temat
swojego obecnego stanu zdrowia, ale wnioskując po minie reszty, nikt mu w to
nie uwierzył. Przecież on ledwo się trzymał na nogach!
– Uprzedzam, że ja tam ci niczego nie połamałam – oznajmiła Inuzuka. –
Ale wiesz, że to miejsce, tutaj pod skórą i kośćmi, prawie uległo złamaniu –
odparła z wyrzutem, wskazując palcem na swoje serce. – Przez CIEBIE.
– Tak, tak wiem – powiedział i przytulił ją nagle.
Nagle wściekłość na jej twarzy ustąpiła zdziwieniu. Odwzajemniła uścisk
od chwiejącego się Itariego i pomogła mu stać prosto. On uśmiechnął się
szeroko.
– Od półtorej tygodnia nie masz dla mnie czasu, a ja, jak głupia, wciąż
cię kocham – mruknęła pod nosem. Niestety, Itari to usłyszał.
– Wiem, bo planowałem coś specjalnego – odrzekł. – Coś, co wymaga
świadków…
– Niby co? – zapytała wyzywającym, pyskatym tonem Hana, ja uśmiałam się.
Nagle mój mistrz zachwiał się i upadł na kolana. Zmartwiona joninka
chciała mu już pomóc wstać, wyciągając dłonie, by mógł się ich chwycić. Jednak
on tylko złapał jej dłonie, wyprostował plecy i spojrzał jej prosto w oczy.
– Co on planuje, tam teges? – zapytałam szeptem do Kusuri i Konami.
– Wydaje mi się, że on chce jej się oświadczyć – odpowiedziała cichutko
brunetka.
– Oby tego nie zepsuł – dopowiedział Taiyo.
Natychmiast powiększyły mi się oczy, a na twarz wkroczył szeroki
uśmiech. Zacisnęłam mocno kciuki, modląc się w duchu, by Itariemy wyszły te
całe oświadczyny. Jeśli, w ogóle, to właśnie miał w planach.
– Matko – szepnął Jiraiya, który aż z ekscytacji usiadł obok nas na
trawie. Jego pędzel wciąż nieustannie pozostawał w ruchu, nie ważne, że kończył
mu się tusz.
– Itari, wstawaj, nie mamy czasu, musimy iść z dzieciakami po formularze
do tego całego egzaminu – pogoniła senseia Hana, próbując się wyrwać z jego
stalowego uścisku.
Jednak on był silniejszy – zmusił ją, by została na miejscu. Zniecierpliwiona
dziewczyna uniosła brew do góry i popatrzyła z wyrzutem na swojego ukochanego.
– Wiem, że nie czas na takie poważne rzeczy – zaczął. – Ale jest coś, o
co muszę cię zapytać. Hana… Czy uczynisz mi tą radość i zostaniesz moją żoną? –
zapytał pewnie.
Inuzuce momentalnie powiększyły się oczy. Jej ciało zastygło w bezruchu
na parę sekund i nagle, uśmiechnęła się szeroko, pomagając Itariemu wstać z
ziemi.
– Mam rozumieć, że zachwiałeś się specjalnie i pozwoliłeś myśleć, że
przeze mnie ledwo na nogach stoisz, bo za mocno ci przyłożyłam? – zadała
zasadnicze pytanie.
– Nie, upadłem przez przypadek – przyznał. – Jednak, wykorzystałem tą
sytuację na własną korzyść. I powtórzę jeszcze raz: czy zostaniesz moją żoną?
– Wybacz, ale nie uwierzę, że to
przez „przypadek” – oznajmiła i westchnęła głęboko. – Eh, jak ja cię muszę,
palancie kochać, żeby zgodzić się wyjść za ciebie…
– Czyli się zgadzasz?! – zapytał zaskoczony.
– Pewnie, że tak – odpowiedziała.
Itari cmoknął Hanę w policzek i przytulił mocno. My zaś, uśmiechnęliśmy się
szeroko, a ja sama czułam, jakbym miała zaraz zacząć skakać z radości. Byłam
dumna ze swojego mistrza. W przeciwieństwie do Jiraiyi, na którego to twarzy
pojawił się teatralny grymas. Prychnął arogancko i odwrócił głowę z impetem.
– No naprawdę, Itari, w tobie, z roku na rok, wypala się cały romantyzm!
– burknął białowłosy jonin. – A już chciałem tą sytuację wykorzystać do mojej
nowej powieści!
– Tak – odparła Inuzuka. – My już znamy te twoje książeczki!
– Fajnie było, ale chodźmy w końcu po te formularze, no! – krzyknął
Hiku.
*~*~*
Dobra,
nie można narzekać na długość tej notki, bo była dwa razy dłuższa od
poprzedniej. Namęczyłam się, ale jestem z niej dumna! Jestem wręcz zachwycona
ilością komentarzy. Kocham was ^^ Każdy komentarz sprawił, że cieszyłam się,
jak głupia!
Przy
okazji, oświadczyny Itariego planowałam od początku, tak w ramach rekompensaty za chwilowy brak romansu pomiędzy parą główną tego boga. Żebyście wiedzieli, jak mało zostało do tego zakochania ^^
Mogę też obiecać, ze się kochana Hana ogarnie troszeczkę ;) Oczywiście, jeśli wam to przeszkadza. Bo wiecie, kobitki takiej jak Hana się nie olewa ;) Ale, żeby nie było, już tłumaczę jej logikę *ekhm* - Hana to Inuzuzka, chciałam, żeby miała temperament, jak matka Kiby, Tsume. Bądź co bądź, planuję... nawet dużo ^^
A teraz coś, co towarzyszyło mi cały rozdział - muzyka
Mogę też obiecać, ze się kochana Hana ogarnie troszeczkę ;) Oczywiście, jeśli wam to przeszkadza. Bo wiecie, kobitki takiej jak Hana się nie olewa ;) Ale, żeby nie było, już tłumaczę jej logikę *ekhm* - Hana to Inuzuzka, chciałam, żeby miała temperament, jak matka Kiby, Tsume. Bądź co bądź, planuję... nawet dużo ^^
A teraz coś, co towarzyszyło mi cały rozdział - muzyka
Unnoticed-chan
– dzięki za wypomnienie błędów. Ze ślepotą u mnie gorzej jak
u kreta xD
Chico – oczywiście, że mogę powiadamiać na GG o
nowych rozdziałach. Możesz mi je wysłać przez maila, umieszczonego w zakładace ‘O
autorce’. Dzięki za pochlebny komentarzyk, wywołał uśmiech na twarzy :)
Anaya –
napiszę ci tą jednopartówkę, a przynajmniej się postaram. I dzięki za szablon. I
za te rozmowy na GG.
Narumi –
dziękuję za pochlebstwa. Co do zakończenia pomyślę, jednak pragnę zauważyć, iż
gdyby nie śmierć Minato i Kushiny, Naruto nie miałby takiej woli ognia, uporu,
siły…
A jakie
wy chcielibyście tu ujrzeć zakończenie?
No, i
komentujcie. Doceniam siłę komentarza!
Pozdrawiam,
skarby!
Isabel.
PS. PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY!
PS. PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY!
Cieszę się, że szablon się "przyjął"! :)
OdpowiedzUsuńA co do treści, kochana! Końcówka mnie zabiła. Ten romantyczny upadek, wyznanie miłości. Ale przyznaję, że Hana jest ostrą babką, chociaż nie do końca podoba mi się to, że bije ukochanego :( Kushina chyba nigdy nie uderzyła Minato, chyba... Nie uderzyła, prawda?...
Mniejsza o to. Najlepszy, drugi moment był, kiedy Kushina zastygła w bezruchu, prawie że łkając. Biedna, wstała wcześniej, a tu dzień wolny :D Zna się ten ból!
Nie mogę się doczekać jednopartówki, ale Ty już dobrze to wiesz :P
Pisz szybciutko następne notki, bo ja tu z utęsknieniem czekam na rycerskiego Minato i jego słodkie wyznanie "podobasz mi się"!
mrok-nocy.blogspot.com
Buźka!
Ooo! genialny rozdział i jaki dłuugi. Hehe, chyba trochę się naprzykrzyłam z tym moim zrzędzeniem, że chcę Hanę i Itariego, co? No, ale żebyś wiedziała jak mnie uszczęśliwiłaś!! Kocham Cię! rozdział supcio, myślałam(scena w mieszkaniu Kushiny), że jakoś tam Kurama dał o sobie znać, czy coś, a to tylko rozpacz z powodu wczesnego opuszczenia łóżka:). Dobre! Albo to: ,,Nie, upadłem przez przypadek'' rozwaliło mnie, dosłownie! Liczę, jak będzie egzamin, że dla naszej dziewczynki będzie groziło jakieś niebezpieczeństwo, no i Minato ją uratuje, ne?:)Mam nadzieję, że przyśpieszenie akcji nie będzie oznaczało szybszego końca, bo ja tego nie zniosę:(! No i właśnie. Hana, ta kobieta jest NIEBEZPIECZNA biedny Itari:), ciekawe czy dobrze przemyslał swoją decyzję? Wenki i czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńI dziwię Ci się, że jesteś z tego rozdziału dumna, bo jest on przeboski! :)
OdpowiedzUsuńWszystko od początku do końca zaplanowane, dobrze opisane, no... Pozazdrościć talentu.
Jedyne czego żałuję (ale to dobry żal), że nie będę Cię musiała straszyć PPP, bo jak na razie nie wątpisz w swoje możliwości :)
Boję się Hany... Ona jest... Straszna... Czy z tego związku wylezie matka Kiby? W sumie, to by to pasowało, ale nie mnie planować :)
Jakie bym chciała zakończenie... Moja romantyczna część [Boziu, ja taką posiadam!?] mówi, że fajnie by było, gdyby Kushina i Minato żyli długo i szczęśliwie, jednak... Nie za bardzo chcę słuchać tej części, bo jak sama powiedziałaś, dzięki śmierci naszej parki Naruto jest tym, kim jest. Więc z bólem serca chciałabym, żeby wszystko zakończyło się śmiercią... A później możesz zacząć opowiadać historię miłosną Naruciaka. Na przykład z Hinatą :)
Pozdrawiam, życzę weny!
Ojeje, sorry. Już na samym początku strzeliłam byka:
UsuńNie dziwię Ci się*
Akcja prze do przodu - to mi się podoba! ;) Masz taki lekki styl pisania, że nim się skapnęłam to czytałam już dopisek od Ciebie xD. Jak Ty to robisz? Też bym tak chciała ahh
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przyjemny. Biedna Kushina, ten jeden jedyny raz wstała przed czasem, a tutaj takie rozczarowanie heh. Tak jak reszta stwierdzam... Że Hana napawa mnie strachem! Co za kobieta O.o biedny Sensei, czy on zdaje sobie sprawęw co się wpakował z tymi zaręczynami ? ;P
Cóż więcej mam napisać? Oby wena była z Tobą! Czekam cierpliwie na next :).
Pozdrawiam!
Błagam nie kończ tego opowiadania śmiercią. >.<
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście notka świetna ^^
UsuńRozdział po prostu cud, miód i jednorożce.
OdpowiedzUsuńHana mnie przeraża *_* Sensei chyba nie przemyślał dobrze swojej decyzji, przecież ona go teraz będzie biła do końca życia xD
Jeżeli chodzi o zakończenie to mimo wszystko chyba lepiej by było jak by umarli zresztą przy opisywaniu takiego tragicznego wydarzenia będziesz mogła bardziej ukazać swój kunszt pisarski :D
W każdym razie życzę weny i czekam na next!
Pozdrawiam!
Jaki genialny szablon *.* Szacunek dla tego kto go wykonał :D
OdpowiedzUsuńNotka jedna z najlepszych aww <333333
Jej ten wątek miłosny no po prostu brak słów! *.*
Notka, długa, wciągająca i nawet nie zwróciłam uwagi na błędy (nawet nie wiem czy one się pojawiły) ŚWIETNIE!
Hmm Hana... co by tu o niej napisać. Jest straszna, ale zajebista! ^.^ Taki charakterek to ja lubię ;33 Nie można się nudzić przy takiej bohaterce :D
To tyle z mojej strony, czekam na kolejne rozdziały ;*
Jaki fajny szablon *-*
OdpowiedzUsuńAle rozdział jeszcze lepszy^^ i co by tu jeszcze napisać... Po prostu brak mi słów żeby wyrazić, jak mi się podobał rozdział, a wątek miłosny *-*.
Życzę dużo weny i żeby wszystkie rozdziały były tak dobre jak ten, albo i jeszcze lepsze^^.
Kushina jest świetna, uwielbiam ją ^^ Super nowy wygląd bloga :D Błędów nie widziałam... I najbardziej romantyczne oświadczyny ever :D Hana jest super. Współczucia dla Kushiny. Też nie lubię wstawać :< Czekam na rozwój wydarzeń! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚliczny ten nowy szablon :D
OdpowiedzUsuńAchh dwa lata do przodu? Super! Zastanawiam się czy będzie ta akcja z porwaniem Kushiny i Minato ją uratuje ;>
Słodkie oświadczyny, tylko trochę mnie wkurza Hana z tym znęcaniem się nad Itarim, podziwiam go, że jeszcze z nią wytrzymuje xd
Zapraszam do siebie na nowy rozdział ;D
Buziaki
Piękny masz szablon. Podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńHa ha. Zapominalski mistrz. Jak on przez dwa lata mógł nie przypomnieć sobie o zdjęciu z drużyną?
Znam ten ból. Wstajesz wcześniej, a ty bum! Okazuje się, że to dzień wolny ( albo jak w moim dzisiejszym przypadku ferie) ^^
Mrr jakie zaręczyny :D Podobał mi się.
Czekam z niecierpliwością na egzamin i na porwanie Kushiny :D
Chciałabym cię zaprosić do siebie na nowy rozdział.
Pozdrawiam, buziaki.
No w końcu nowy rozdział xD przegenialny (nie wiem czy jest takie słowo, ale nieważne xD) ale najpierw muszę pochwalić wygląd bloga :D bardzo ładne kolory no i te zakończenia ramkami, naprawdę super :)
OdpowiedzUsuńCo do notki, to znalazło się tam kilka błędów, ale nie są rażące tylko zdanie ''chciał być tajemniczy, a zarazem tajemniczy'' to chyba nie jest tak dla jaj napisane, ale jak jest to spoko wyszło ci xD
scenki mnie powaliły xD najpierw marudzenie na Itariego xD potem w domu Kushiny taka lekka posiadówa xD słodko xDkto choć raz w życiu nie podzielał jej bólu ze wstawaniem? Ja akurat dziś rano nie potrzebnie wstałam bo autko nie zapaliło, załamka xD
no i te oświadczyny... żal mi gościa xD nie dość żę drużyne ma wyszczekaną to żona go do grobu wpędzi xD krzyż mu na droge xD
A co do zakończenia to ja to widzę jako kontynuacja do najnowszej kinówki :) do maja masz czas by to przemyśleć xD ale to tylko moja wizja xD jestem ciekawa co ty obmyślisz :D życzę weny i pozdrawiam :):*
Zajebiaszczy szablon. Jak najbardziej mi się podoba. ^3^
OdpowiedzUsuńJak ich mistrz mógł zapomnieć o zdjęciu? D:
Przecież to podstawowa rzecz... XD
Czekam na nowy rozdział. Zwłaszcza na egzamin. ;D
Pozdrawiam i życzę DUUUUŻO weny. >3<
Kocham ten blog i samą autorkę^^ Czekam na nexxta^^ Bo co można jeszcze napisać? Idealne..:3
OdpowiedzUsuńPS: Na blogu o Katsumi jast nowa noca^^ Pozdrawiam^^
O, jaki śliczny szablon! *-*
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału... CUDO po prostu :D Itari i Hana... Hmm ^^ Kocham ich normalnie! Ta mu przyłożyła, a on się jej oświadcza xD Szczęściara z niej, że ma takiego wytrwałego faceta :D
No i przyspieszyłaś akcję, super ;] Bo to znaczy, że za niedługo będzie roooomaans *O* Już się doczekać nie mogę! :3
Zakończenie... Szczerze, to myślałam, że zrobisz to tak, jak w anime. Myślę, że to by pasowało. Ale to tylko moja opinia ^^
Życzę weny i czekam na next! ;3
Kolejna notka na którą czekałem z utęsknieniem. Przeskoczyłaś o dwa lata akcję, bardzo dobre rozwiązanie. Nie mogę się doczekać notki następnej, ona będzie mam nadzieje z roli Minato:). Bardzo sprytnie przemyślane i napisane zaręczyny, masz talent dziewczyno do pisania :). Co do zakończenia bym polemizował długie godziny by kończyć tak jak w mandze, wyobraź sobie cała rodzina Namikaze wraz z rodziną Uchiha, a mali Naruto i Sasuke bawili by się obok bacznie obserwującego ich Itachi'ego, to dopiero by było coś!! A co do maila to już go piszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny |Chico|.
A więc tak. Szablon cudowny. Prześliczny.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału no był długi i bardzo, ale to bardzo dobrze. Akcję też nieźle przyśpieszyłaś. Jednak tak czy inaczej bardzo mi się podoba.
A te oświadczyny. O boże! Cudo jaki Itari romantyczny xd. Za to nasz ero-senin jak zwykle coś. No kocham to i czekam na więcej. Były drobne błędy, ale mniejsza. Kocham ^^
Wow, jestem pod wrażeniem :O Drugi blog o mojej ulubionej parze z anime, który jest kontynuowany i na dodatek tak dobrze pisany ^^ Racja, nie mogę doczekać się zakochania tych naszych dwóch bohaterów, ale poczekam cierpliwie.. bo warto :D Ładnie wszystko rozbudowujesz, dodajesz dużo szczegółów i sprawiasz, że człowiek potrafi sobie wszystko wyobrazić. Przedstawiłaś też ich dzieciństwo, co jest dla mnie nowym doświadczeniem, gdyż czytając już o nich opowiadania, zazwyczaj zaczynały się od... no właśnie. Nawet nie wiem O.o Ale na sto procent nie byli geninami, czy uczniami akademii. Autorki nie raczyły wspomnieć ile miale lat.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga tejże nocy i pochłonęłam go calutkiego :3 Nie mogę doczekać się kolejnej notki ^^
Ta Hana zabije kiedyś tego biednego człowieka .___.
Ps, Wiem.. że to reklama.. ale ja też piszę o tej dwójce, w sumie.. od wczoraj. Zależy mi na Twojej opinii na temat mojego bloga, gdyż Twoje opowiadanie jest już u mnie w ulubionych i nigdzie się z tamtego miejsca nie wybiera ^^ Mam co prawda dopiero dwa rozdziały i prolog... no nic. Zajrzałabyś do mnie? :O http://minatoxkushina-naruto.bloog.pl/ Powiem tylko, że prolog wyszedł trochę marnie, ale mam nadzieję, że reszta jest już lepsza ^^ Bardzo byłabym wdzięczna, gdybyś zajrzała :p
Pozdrawiam, niecierpliwe wyczekuję kolejnego rozdziału i z góry dziękuję, Madelleineee
Przepraszam, że tak późno komentuje. Wybacz mi!
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawy jak to się potoczy...
Pozostaje mi tylko czekać na next! :)
Cześć ;]
OdpowiedzUsuńMam dla Ciebie informację. Zostałaś bowiem nominowana przeze mnie do Liebster Award. Więcej szczegółów znajdziesz na moim blogu ^^
Pozdrawiam
Madelleineee
świetna ta twoja opowieść! bardzo mi się podoba, i czekam na kolejnie notki <3 ;*
OdpowiedzUsuń