OBCA
Wparowałam
do gabinetu Hokage zdyszana i przemoczona. Nikt, a w szczególności ja, by nie
przypuszczał, że tak piękne słońce zamieni się w bezwzględną ulewę.
Gdy tylko trzeci na mnie spojrzał,
przeraził się i zagryzł wargi. Wstał z krzesła za biurkiem, otworzył swój
kredens i wyciągnął z niego biały ręcznik.
– Dziecko, ty mi się tutaj zaziębisz!
– Czego ty w rej szafce nie masz, co? –
zapytałam zziajana, kompletnie ignorując to, co przed chwilą do mnie
powiedział.
– Niczego, co byłoby nieużyteczne – odparł
szybko. – Ale to nie jest teraz istotne. Dlaczego w taką pogodę pobiegłaś do
mojego gabinetu?
– Przecież mnie wzywałeś. Sam chciałeś, bym
do ciebie przyszła – powiedziałam i uśmiechnęłam się. – Czyżbyś zapomniał? Oj,
oj, starzejesz się, staruszku, starzejesz.
– Po pierwsze, mam 43 lata. Jeszcze nie
starzeję się aż tak, by zapominać o ważnych rzeczach – burknął Hokage. – Matko,
dziecko, ty mnie kiedyś z równowagi wyprowadzisz…
Uśmiechnęłam się, wycierając włosy
ręcznikiem.
– Wiem o tym, staruszku – odparłam, a
Trzeci zaśmiał się.
– Ale to kiedyś – dopowiedział,
wypuszczając dym ze swojego kalumetu. – Po drugie, nie zapomniałem o tym
spotkaniu. Myślałem jednak, że sobie odpuścisz ze względu na deszcz… Nie chcę
ryzykować, że mi się jeszcze zaziębisz. A ty przychodzisz tutaj cała
przemoczona…
– Przecież z cukru nie jestem, nie rozpuszczę
się, tam teges…
Mężczyzna westchnął.
– Nie, ale możesz mi się rozchorować, a ja
bym nie chciał, żebyś opuściła egzaminy ukończenia, Kushino – oświadczył.
Wywróciłam oczami i usadowiłam się na
krześle przed biurkiem. Hokage również usiadł, naprzeciwko mnie i splótł ze
sobą obie dłonie.
– To co mi chciałeś powiedzieć, tam teges?
– zapytałam zniecierpliwiona po chwili.
– Więc, pan Nishi był u mnie i…
– Jeśli wspominał cokolwiek o tym żarcie z
mokrą gąbką, to nie mam nic do powiedzenia – odrzekłam, przerywając gwałtownie
Trzciemu.
– Mówił, mówił. I szczerze mówiąc,
chciałbym z tobą o tym porozmawiać, ale nie po to cię przecież wezwałem… Chodzi
o egzaminy…
Uniosłam brwi do góry, a moja twarz od razu
się ożywiła. Ciężko było mi się nie uśmiechnąć, zresztą Hokage również.
– I to o egzaminach chciałeś rozmawiać, tam
teges – powiedziałam niepewnie. – A o czym dokładniej?
– Słuchaj, Nishi mówił mi, jak uczysz, z
kim się zadajesz, co robisz… – zaczął staruszek. – Oceny z teorii i
umiejętności są, jak on to ujął, przeciętne u ciebie… Jednak zaręczał, że
zaczynasz się poprawiać i on to zauważył.
– Niby jak, jak ciągle chwali innych
uczniów?
– Kushino, powiedział, że twoja wiedza
powiększa się z dnia na dzień, tylko ty tego nie widzisz – odrzekł mężczyzna. –
Podobno przyjaźnisz się z dwiema najmądrzejszymi dziewczynkami, najlepszym
uczniem i dwoma wesołkami…
– Masz na myśli Kusuri, Konami, Minato,
Hiku i Taiyo, tam teges? – spytałam.
– Tak, właśnie – potwierdził. – Nishi
mówił, że mają na ciebie dobry wpływ…
– Tylko oni nie śmieją się z moich włosów,
wiesz? – spytałam cynicznie.
– A zachowanie… cóż, różnisz się od innych
dziewczynek w Akademii, robisz żarty, nie przykładasz się do nauki tak jak one…
– stwierdził.
– To źle? – uniosłam brew.
– Skądże, właśnie tym, kochana, urzekłaś
naszych nauczycieli. I jednocześnie zdenerwowałaś, bo niektórzy już nie
przepadają za twoimi psotami, Kushino…
– Dobra, przejdź do rzeczy, coś chciałeś mi
powiedzieć o egzaminie? – zapytałam.
– Tak – odpowiedział Hokage. – Mianowicie,
chodzi o to, że chciałbym, żebyś się postarała zdać ten egzamin. Chcę, żebyś
ukończyła Akademię… Więc, bardzo, bardzo cię proszę, przez te dwa tygodnie
trenuj i ćwicz swoją wiedzę.
– I tylko to chciałeś mi powiedzieć, tam
teges? – zmroziłam Trzeciego wzrokiem.
Mężczyzna uśmiechnął się tylko i wypuścił
dym z fajki.
– Chciałem w tobie zaszczepić motywacyjnego
ducha!
– Dziękuję, tam teges.
* * *
Następnego
dnia chciałam wstać wcześnie rano, gdyż o dwunastej umówiłam się z Konami i
Kusuri. Niestety, zaspałam. Szybko wygramoliłam się z łóżka, skorzystałam z
porannej toalety, ubrałam się, zjadłam ramen i wybiegłam w pośpiechu z domu.
Nawet łóżka nie pościeliłam przez brak czasu.
Całkiem dobrze już orientowałam się w
terenie Konohagakure, więc postanowiłam pobiec wąskimi uliczkami, by zdążyć i
nie przeciskać się przez innych mieszkańców wioski. Koniecznie mi zależało na
tym spotkaniu, gdyż Kusuri i Konami chciały zaszczepić we mnie wiedzę,
potrzebną do zdania egzaminu. Byłam im za to wdzięczna.
Kiedy już znalazłam się w na polanie,
pokrytej drzewami wiśni, poczułam, że niebawem ujrzę dwie dziesięciolatki,
siedzące w cieniu jednego z rozłożystych drzew, machające do mnie przyjaźnie i
wołające mnie z daleka. Postanowiłam przyśpieszyć. Biegłam, ile mi sił w nogach
starczyło. Czułam drobne zmęczenie, jednak nagły powiew wiatru, który uniósł
moje włosy wysoko w górę, otulił moją twarz błogim i przyjemnym chłodem.
Byłam pewna, że nic mi nie przeszkodzi i
spokojnie zdążę na umówione spotkanie. Jednak myliłam się.
Spowolniłam natychmiast i zatrzymałam się,
bowiem za jednym z drzew ujrzałam jego. Tego samego szatyna, którego pobiłam
pierwszego dnia w Akademii. Który błagał mnie o litość.
Tym razem jego wyraz twarzy był inny. Nie
bał się, a wręcz przeciwnie, był pełen pewności siebie. Widziałam to w jego
oczach. Popatrzyłam na niego spode łba, a za nim pojawił wyższy chłopak z
ciemnymi oczami i kruczoczarnymi włosami. Z twarzy był bardzo podobny do
szatyna, wręcz identyczny. Dostrzegłam również, że na czole miał ochraniacz z
Wioski Liścia.
Przyznaję, że jego widok mnie zdziwił,
jednak tylko na chwilę. Obu chłopaków spiorunowałam wzrokiem, jednak ci tylko
uśmiechnęli się chytrze.
Brunet podszedł do mnie i powiedział
donośnym głosem:
– Czy ty jesteś tą, przez którą mój brat
ciągle płacze?
Szatyn dołączył do wyższego chłopaka,
podczas gdy tamten założył ręce na klatce piersiowej i zmarszczył brew. Obaj
wciąż się uśmiechali, co nie do końca mi się podobało.
Jednym ruchem wskazałam palcem wskazującym
lewej ręki na mojego rówieśnika. Temu natychmiast powiększyły się oczy.
– To dlatego, że on ciągle ze mną zaczyna,
tam teges! – krzyknęłam. – Jest słabeuszem!
Młodszemu chłopakowi słowa uwięzły w
gardle. Spojrzał się błagalnie na swojego starszego brata. Brunet najpierw
popatrzył na niego obojętnie, jednak natychmiast zareagował.
– Jestem geninem – odparł, wskazując na
swój ochraniacz. – Fajnie, co?
Przemilczałam to, co do mnie powiedział,
jednak przypatrywałam mu się ze zdziwieniem i niepokojem.
– Muszę dać porządną lekcję temu, kto
zadziera z moim bratem – odrzekł.
Nie zamierzałam mu się dać. Nie obchodziło
mnie, że był starszy. Wystrzeliłam jak błyskawica do góry, na jedną z gałęzi.
Chłopak momentalnie ruszył za mną. Zaczęłam skakać z drzewa na drzewo,
czarnowłosy robił to samo. Najwidoczniej mu się już znudziło ganianie za mną,
więc wyjął z kabury jeden kunai i rzucił go w moją stronę. Szczęście, że się w
porę odwróciłam i zauważyłam nadlatującą broń. Dzięki temu, uniknęłam tego ostrego
przedmiotu, jednak, mimo to, zdziwiłam się. Z prawdziwymi kunaiami miałam
styczność tylko podczas zajęć w Akademii. Nie byłam przyzwyczajona do tego, że
rzucano nimi we mnie na prawo i lewo.
Broń wbiła się w pobliskie drzewo z
impetem. Postanowiłam wykorzystać okazję i zrobiłam jedno salto w powietrzu.
Odbiłam się o pień, w którym znajdował się kunai i poleciałam w stronę
chłopaka. Nie zdążył uciec, dzięki temu trafiłam go. Uderzyłam go, zahaczając
zgiętą ręką o jego szyję.
Brunet upadł na ziemię, podczas gdy ja
bezpiecznie na niej uklękłam. Odwróciłam się i spojrzałam w jego stronę. Ku
mojemu zdziwieniu, zamiast ciała, pojawiły się kłęby białego, gęstego dymu,
które natychmiast przemieniły się w kawałek drewna.
Wstałam i przypatrzyłam się temu zjawisku.
Wiedziałam, że była to Technika Podmiany. Nagle prawdziwy brat szatyna pojawił
się za mną i niespodziewanie uderzył mnie jednym ciosem w kark. Wykorzystał
okazję i kiedy ledwo trzymałam się na nogach, kopnął mnie w plecy z całej siły.
Poleciałam ze dwa metry do przodu. Wokół
mojego ciała powstały kłęby piaskowego kurzu. Nie zamierzałam się jeszcze
poddawać. Mimo całego bólu, jaki czułam, starałam się wstać. Wmawiałam sobie w
myślach, że niczego nie czuję, że muszę dać radę. Krwawa Habanero jeszcze nigdy
nie przegrała.
Kiedy już zaczęłam powoli klękać na
kolanach, dłoń chłopaka pojawiła się na mojej głowie. Pociągnął mnie z całej
siły za włosy do góry i zaczął się śmiać. Kompletnie zignorował moje wszelkie
jęknięcia.
– Nie jesteś w stanie nawet rozpoznać
Techniki Podmiany? – zapytał drwiącym tonem. – Wciąż jesteś tylko dzieciakiem!
Twoje czerwone włosy… są sztywne niczym nić. Są po prostu okropne!
– Chyba masz rację! – zawtórował starszemu
bratu szatyn, śmiejąc się.
Poczułam jak z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Nigdy
nie chciałam płakać, ale w tej chwili było mi wszystko jedno. Nie zamierzałam
tego powstrzymywać. Jęknęłam cicho i zaczęłam zgrzytać zębami, jednak to było
nic, w porównaniu do tego, co czułam.
Młodszy chłopak, zauważając, że ronię łzy,
przestał się śmiać i popatrzył na mnie z nieukrywanym zdziwieniem.
– Ja… – zaczęłam. – Ja też nienawidzę
swoich włosów!
W tym momencie wstałam i zaczęłam się
ciągnąć. Brunet najwyraźniej nie spodziewał się, że posiadam jeszcze
jakąkolwiek wolę walki oraz siłę, gdyż był zmuszony mocniej przytrzymać moje
włosy. Jednak ja nie dawałam za wygraną. Uparcie szłam dalej, aż w końcu puścił,
wyrywając parę czerwonych kosmyków.
Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę i
uderzyłam go prawym prostym w brzuch, a następnie walnęłam prawą nogą w
policzek. Chłopak ledwo stał na ziemi, jednak nie zamierzałam mu odpuścić.
Uklękłam na chwilę, lecz szybko po tym wystrzeliłam do góry, zrobiłam jedno
salto w powietrzu i zadałam mu cios nogą w głowę.
Czarnowłosy padł z jękiem na piach. Nie
dałam mu chwili odpoczynku i usiadłam się na nim, tak jak na jego młodszego
brata pierwszego dnia w Akademii. Zaczęłam go bić pięściami po twarzy.
– Ale… – zaczęłam. – Nawet z takimi
włosami, to wciąż jestem ja! Zresztą, jaki mam wybór?!
Szatyn nie wytrzymał i uciekł przerażony,
wołając:
– TO KRWAWA HABANEO!
Zaraz po tym, jak pobiegł, wstałam z bruneta
i popatrzyłam na niego ze smutkiem w oczach, dysząc ze zmęczenia. Ciemnowłosy
otarł usta lewą ręką i rzucił we mnie kosmykami moich włosów, które wyrwał.
– Obca! – krzyknął w moją stronę.
Skuliłam lekko głowę. Czułam się okropnie.
Chłopak wstał z ziemi i chwiejąc się na
swoich nogach, zapytał złośliwie:
– I niby jak ktoś obcy może zostać Hokage?
Odwrócił się i zaczął biec w tym samym
kierunku, co jego młodszy brat. Wpatrywałam się w jego plecy jeszcze przez parę
sekund, gdy nagle usłyszałam cichy szelest, dobiegający z jednej z gałęzi.
Moim oczom ukazał się blondyn o wielkich,
lazurowych oczach, trzymający prawą dłonią pień jednego z drzew, na którym
stał. Od razu rozpoznałam w nim Minato, który patrzył na mnie ze zmartwieniem.
– Nie
zamierzałeś mi pomóc, bo jestem obca? – zapytałam, niemalże krzycząc i
zaciskając pięści.
Młody Namikaze powiększył swe błękitne oczy
.
– Ja… – zaczął, ale momentalnie mu
przerwałam.
– Mogę się założyć, że też się z nimi
zgadzasz!
Z nadmiaru emocji pobiegłam w zupełnie inną
stronę, niż zamierzałam. Poczułam, że uroniłam parę kropel łez. Uparcie
oddalałam się od miejsca potyczki z brunetem, chociaż momentami nogi odmawiały
mi posłuszeństwa. Nagle, za drzewami, porośniętymi pięknymi, białymi kwiatami,
ujrzałam górę z twarzami Hokage. Tą sam, którą niegdyś udekorowałam własnymi
malunkami.
Zatrzymałam się i zaczęłam się jej
intensywnie przypatrywać.
To dlatego, że nie chcę być obca,
pomyślałam. To dlatego, że chcę, aby ta wioska była moim domem. To był jedyny
powód, dla którego tak powiedziałam. Kto, w ogóle, wpada na pomysł, by zostać
Hokage?
* * *
Usłyszałam
lekkie pukanie. Wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku drewnianych drzwi od
mojego mieszkania. Po tym wszystkim, co się dzisiaj zdarzyło, nie dotarłam na
spotkanie z Kusuri i Konami.
Chwyciłam za klamkę i uchyliłam drzwi.
Przed moim domem stała pomarańczowowłosa, uśmiechnięta od ucha do ucha.
– Cześć, Kusuri – powiedziałam.
– Kushina! – twarz dziewczyny ożywiła się
na mój widok. – Wszędzie cię z Konami szukałyśmy… Nie dotarłaś do nas i
zaczęłyśmy się martwić…
– Wiem, tam teges – odparłam. – Po drodze
napotkałam pewne komplikacje. A tak, w
ogóle, to gdzie jest Konami?
– Rodzice już wołali ją do domu, ale za to
przyszłam ja – odrzekła niebieskooka. – I zamierzam cię pouczyć, tak jak
dzisiaj obiecałam.
– Mimo tego, że to ja nie przyszłam na
spotkanie? – zapytałam ze zdziwieniem.
Namida kiwnęła głową.
– Mogę wejść, Kushino?
– Pewnie, tam teges.
Mówiąc to, kompletnie zapomniałam o istnym
bałaganie, który panował w moim pokoju.
– Wybacz za ten bajzel, Kusuri, nie
zdążyłam posprzątać – powiedziałam, drapiąc się nerwowo w głowę.
– Co ty, Kushina. Gdybyś widziała chociażby
pokój Hiku albo Taiyo… Oni to dopiero mają kipisz. To jak, pomóc ci z nauką?
– Jasne – odparłam, uśmiechając się lekko i
wyrzucając pusty pojemnik po rannym ramenie do kosza na śmieci.
*~*~*
Ludzie,
mam już ponad 1000 wejść!!! Jest to mój dopiero pierwszy blog, na żadną wielką
sławę nie liczyłam ani nie liczę, nawet takiej ilości pozytywnych komentarzy
się nie spodziewałam. Jest to oczywiście tylko wasza zasługa, więc dziękuję
bardzo. Teraz mogę jedynie prosić o pomoc w dobiciu kolejnego tysiąca! ^^
Co do
moich planów, powiązanych z pisaniem ff-ów, kiedy już zakończę tę opowięść… hm…
Będąc szczerą, zakładając tego bloga myślałam nad historią Konan i Yahiko, ale,
jako, że jestem osobą z nadmiernym nakładem wyobraźni w głowie, mam tysiąc
pomysłów na minutę… Jeśli zacznę pisać jakieś inne blogi, może nawet w trakcie
tego, powiadomię, jeżeli będziecie chcieli.
Czytajcie
i komentujcie. Jeśli macie jakieś uwagi, sugestie, pytania, piszcie. Mam
nadzieję, że się spodoba.
Miłego
czytania, Isabel-chan.
No, to teraz tylko czekać na porwanie Kushiny i wielkie zakochanie *Q* xD
OdpowiedzUsuńRozdział super. Fajnie opisałaś walkę z bratem tego tchórza. Szkoda, że nawrzeszczała na Minato, ale trudno. Za niedługo zmieni zdanie *w*
Ogólnie rzecz biorąc, świetna notka! :3 Nie mogę doczekać się nexta :]
Weny życzę ;3
O matko, o matko jak długaśna i cudna notka :) ale mi się fajnie to czytało w pierwszej i trzeciej części działała wyobraźnia a na drugą wspomnienia z anime ;D No ale zarąbiście są opisane te sceny... ech zazdroszczę ci głowy ^^
OdpowiedzUsuńAle tak co do przemyśleń dotyczących rozdziałów:
W sumie wyobrażałam sobie Hokage jako dosyć chłodnego staruszka xD ale bardzo troskliwie zajmuję się Kushiną :) Czyli jedynie starszyzna będzie wkurzająca xD
No kurczę, świetnie dobierasz słowa w opisach walki, naprawdę bardzo płynnie się czyta ^^ No ciekawe jak Minato się wytłumacy i przeprosi Kushinę... a może nie przeprosi? ;>
Ogólnie szczęściara z niej, ma takie fajowe kumpele ;D No i w przyszłości fajnego chłopaka xD ach, aż mnie ciekawi jak sstworzysz ich romans xD xD
No, życzę ci kolejnej dawki weny :) Pozdrawiam :)
Notka jak zwykle świetna... ale...
OdpowiedzUsuńMogłabyś co nie co zmienić jeżeli chodzi o wydarzenia z anime... takie moje osobiste odczucie.
Jednak to ty tu rządzisz! Bez względu na wszystko i tak masz we mnie stałego czytelnika! :)
Notka świetna. Nawet mi się podoba że są też wydarzenia związane z M&A bo dzięki temu nic mi się nie miesza :P
OdpowiedzUsuńBłędów nie widziałam. Proszę pisz szybko kolejną bo nie mam co czytać , przez co sama mimo mojego kompletnego braku talentu zaczynam pisać.. Swoją drogą jak chcesz poczytać: http://bowszystkomaswojczas.blogspot.com/
Znalazłam Twojego bloga za pomocą spisu i od razu chciałam go przeczytać : 3 skończyłam go na jednym oddechu, bo tak mnie wciągnął ! ja - weteranka wszelkiego rodzaju ff - dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania ! *^* tym bardziej, że opowiada o wzruszającej miłości Kushiny i Minato TT^TT Dodaję Twoje opo do listy ulubionych na moim blogu love-comes-suddenly.blogspot.com i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ! ('-^*)~
OdpowiedzUsuńNatknęłam się na twój blog całkiem przypadkowo. I muszę szczerze przyznać: spodobał mi się. Kushina i minato to moja ulubiona parka ze wszystkich anime :)Sama kiedyś próbowałam pisać o ich dzieciństwie, ale nie za bardzo mi to wychodziło, cóż... Błędów ortograficznych i interpunkcyjnych jakoś nie zauważyłam. Miło jest trafić na blog, gdzie ktoś w końcu poprawnie zapisuje dialogi i rozmieszcza cały tekst tak jak trzeba. Naprawdę miło si to czyta. Masz świetny język. Życzę weny i dalszych sukcesów w pisaniu :)
OdpowiedzUsuńNo, Kushina dała popalić tym kurduplom *piiip* xD
OdpowiedzUsuńKrwawa Habanero rządzi :P
Czekam na rozwój akcji z Minato, bo jednak... No, bo o tym jest ten blog, prawda?
genialna ta akcja z genninem :D
OdpowiedzUsuńEhhh. Szkoda mi dziewczyny. Być odmieńcem jest cholernie trudno. Dobrze, że przynajmniej otacza się osobami, które się od niej nie odwracają. Minato, jak Minato. Spokojny i opanowany, nawet jako dzieciak.
OdpowiedzUsuńŚwietna akcja z tym geninem ;)
Akcja , akcja ;) Naprawdę bardzo fajny rozdział , ah ciekawa jestem co powiedziałby Minato gdyby Kushina mu nie przerwała.
OdpowiedzUsuń