piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 12


PIERWSZA MISJA RANGI C

Nigdy nie sądziłam, że misje rangi D będą tak… proste.
    A to pomoc na farmie, w obowiązkach domowych, łapanie zwierząt, zbieranie śmieci, pielenie grządek… Dla całej naszej trójki były one wręcz banalne, wszystkie wykonywaliśmy szybko i zawsze na czas. To było strasznie nudne – żadnej akcji,  napięcia, chwil grozy… Czy tak właśnie wyglądało życie shinobi na samym początku? Jeśli tak, to koniecznie musiałam zrobić coś, by się z niego wyrwać.
    Do tej pory razem wykonaliśmy sześć takich misji. Zarobiliśmy parę groszy, ale nie zmieniało to faktu, że przez wagę misji były one kompletnie nic nie warte. Zresztą, mistrz Itari i tak roztrwonił wszystko, co miał, na ramen, który nam stawiał.
    Temat naszych zadań nie dawał mi spokoju. Musiałam porozmawiać o tym z Itarim. Trening całej naszej drużyny wydał mi się idealną okazją do rozpoczęcia rozmowy z mistrzem i namówienia go do misji wyższych rang.
    – Mistrzu Itari… – zaczęłam.
    – Hideki, musisz lepiej pracować nogami! Kiroi, całkiem nieźle, ale nigdy nie odwracaj się plecami do przeciwnika! – krzyczał w stronę chłopaków, rozgrywających pomiędzy sobą małe pojedynki. – Co chciałaś, Kushino?
    Wzięłam duży haust powietrza.
    – Mistrzu, chodzi o nasze misje, tam teges… – zaczęłam.
    – Wiem. Przez nie i przez was zaraz zbankrutuję – odparł, przerywając mi. –  Cały czas liczę na to, że jakieś nie uda wam się wykonać tak szybko, że mój portfel i jego zawartość przeżyją… Uch, przecież ja mam niedługo randkę! I jak ja zapłacę? – zapytał wręcz błagalnym tonem.
    Hideki zaśmiał się.
    – Wkopaliście mnie w ten dół – odparł Itari. – Teraz się tłumaczcie przed Haną, dlaczego nie mogę zapłacić.
    – Haną? – zapytał Kiroi.
    – Inuzuka Hana* – odparł. – Jonin z Konohagakure, ma pod opieką grupę młodych geninów, tak jak ja, wysoka, ciemne włosy, niebieskie oczy, moja dziewczyna – uściślił Sakuro.
    – Nie wierzę, że masz dziewczynę – burknął Kiroi.
    Itari popatrzył na chłopaka z niedowierzaniem, unosząc brew. W tym samym momencie, ja i Hideki zaczęliśmy cicho chichotać.
    – To załóż się ze mną – powiedział mistrz.
    – Dobra – mruknął szatyn. – Tylko to nie ma być jakaś obca dziewczyna, której zapłaciłeś bądź obiecałeś inne rzeczy w zamian za udawanie twojej ukochanej.
    – Przegrany stawia ramen całej naszej drużynie i drużynie Hany – wyznaczył zasady ciemnowłosy.
    Kiroi przystał na taki układ. Obaj, wraz z Itarim, podeszli do siebie i podali sobie ręce.
    – Kushina, chodź przeciąć nasz zakład – zawołał mnie mistrz.
    Wstałam z trawy, otrzepałam kolana i uda i podbiegłam do chłopaków. Jednym, płynnym ruchem oddzieliłam dłonie chłopaków, splecione ze sobą w jeden, mocny, żelazny uścisk.
    – Równie dobrze, mógłbym Hanę teraz zawołać i z przyjemnością popatrzyłbym, jak się twoja skarbonka na ramen wykłada – zaśmiał się mężczyzna. – Ale, zrobię to po misji.
    – Jak tam chcesz – mruknął obojętnie Kiroi. – Nie mam podstaw, by ci wierzyć.
    – Zobaczymy, jaką będziesz miał minę, gdy moją dziewczynę zobaczysz – odrzekł uszczęśliwiony Sakuro. – A właśnie, Kushina, bo ty coś zaczęłaś mówić, a ja ci przerwałem…
    – Tak, mistrzu – przyznałam. – Chodzi mi o to, że… chcę trudniejszą misję, tam teges! – dodałam, niemalże krzycząc z ekscytacji.
    – Zgadzam się z nią – przytaknął Hideki. – Wykonaliśmy sześć łatwych misji z palcem w nosie, a ty cały czas wykładasz się i ciągle jesteś spłukany przez ten ramen.
    – To będzie dla ciebie korzystniejsze – zawtórował mu szatyn.
    Itari zaczął się zastanawiać przez chwilę i popatrzył na nas niepewnym wzorkiem.
    – Obawiam się, że misja rangi C to nie jest jeszcze poziom dla was… – powiedział, jakby zmartwionym tonem,
    – No, ale co takiego nam się może stać? – zapytałam. – Przecież, gdy jesteśmy z tobą, nic nam nie grozi, tam teges.
    – Zresztą, to tylko eskorta różnych, mniej ważnych osób – dopowiedział Hideki.
    – Nie mów tak, młody, każdy klient jest ważny – skarcił delikatnie chłopaka Itari. – Ale czasami, no wiecie… możecie trafić na bandę zbójów czy innych miejscowych organizacji kryminalnych…
    Nagle zaśmiałam się głośno.
    – Mistrzu, czyżbyś się bał bardziej od nas? Zwykłej misji rangi C, tam teges? – zapytałam, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
    – Wypraszam sobie, ja, po prostu,  martwię się o was – burknął. – Rany, ciężko wam dogodzić. Mnie tam zawsze wystarczyła misja rangi D, gdy byłem w waszym wieku. To Hana zawsze była żądna przygód, zresztą, ona nadal taka jest…
    – Mistrzu, ale mógłbyś pogadać z Hokage? – zapytałam, patrząc na niego błagalnie.
    – Kushino, ale ja się jeszcze nie zgodziłem… – zaczął. – Myślę, że jesteście jeszcze za młodzi… dopiero co staliście się geninami!
    – A na egzaminie na chunina, jak nas zapytają, ile misji wykonaliśmy i jakiej rangi, to będzie wstyd – uściślił Hideki.
    – A nasz ojciec zadowolony nie będzie, zwłaszcza, że od paru lat jest egzaminatorem w pierwszym etapie – dopowiedział Kiroi.
    Itari popatrzył na nas niezrozumiałym wzrokiem i zaczął w pośpiechu trząść przeczącą głową.
    – Chyba za daleko mierzycie, moi drodzy – odparł. – Egzaminu na chunina na razie nie będzie, a to tego czasu uda nam się wykonać jakieś misje rangi C z przygotowaniem – powiedział, akcentując dwa ostatnie słowa.
    – Ale mistrzu, to nie jest dobre, tam teges! Przecież my się niczego nie uczymy na takich misjach rangi D! – odparłam, unosząc ton.
    – Poza tym, mistrzu Itari – zaczął szarowłosy chłopak. – Czy podobało ci się, jak musiałeś taplać się w chlewiku, bo kazali ci nakarmić tą świnię na farmie dwa dni temu?
    Gdy tylko Hideki o tym wspomniał, wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Nasza przedostatnia misja – pomoc na farmie w wiosce, leżącej niedaleko Konohagakure.
    – Czy ja wiem… – Itari zaczął się intensywnie zastanawiać.
    – Mistrzu, prosimy – odrzekłam. – Bardzo, bardzo prosimy, tam teges…
    Ciemnowłosy jonin westchnął głęboko, skulił głowę w dół i oparł czoło o prawą dłoń. Zaczął głęboko oddychać i popatrzył na nas zmęczonym, przegranym wzrokiem.
    – Nie zamierzacie odpuścić, prawda? – zapytał.
    – Zawsze możemy poprosić o kolejną porcję robót na farmie, mistrzu – zaszantażował żartobliwie Hideki. Po raz pierwszy od paru dni ujrzałam jego chłopięcy uśmiech.
    – Jestem pewna, że Hokage na pewno się zgodzi, jeśli zobaczy nasz zapał do wykonania tej misji, tam teges – odparłam z miną zwyciężcy, zakładając ręce na piersi.
    Itari znów westchnął.
    – Dobra, pogadam z Hokage – mruknął. – Ale niczego nie obiecuję.
    Na moją twarz wkroczył gigantyczny uśmiech. Podbiegłam do mistrza i objęłam go w pasie. Trochę się zdziwił na ten gest, ale nie zaprotestował, tylko pogłaskał mnie po ramieniu.
    – Dzięki, mistrzu! – zawołałam uradowana, pełna ekscytacji i wdzięczności.
    – Nie ma za co, Kushino – powiedział. – Matko, dzieciaki, wykończycie nie tylko mój portfel, ale i mnie.


*          *          *

Mistrz Itari rozmawiał z Hokage. Wszystko poszło po naszej myśli – Trzeci przystał na naszą prośbę i dał nam zadanie rangi C. Mieliśmy odprowadzić panią Michiko z Konohagkure do Iwagakure.
    Oczywiście, jak na złość, musiałam zaspać tego dnia. Wyskoczyłam z łóżka i z niezawodną prędkością wyszykowałam się do wyjścia. Zawiązałam na prawym udzie kaburę, założyłam ochraniacz Wioski Liścia na czoło, zjadłam ramen na śniadanie i biegiem wszyłam z domu. Szczęście, że nie zapomniałam go zamknąć.
    Umówiliśmy się na polu treningowym nr 2.
    Zabiją mnie, zabiją, myślałam. Przede mną było jeszcze siedem minut drogi, a do umówionej godziny zostały tylko dwie. Mimo to, nie spuszczałam z tępa i leciałam dalej, jak czerwona błyskawica
    Zdyszana, dotarłam na miejsce, gdzie wszyscy już na mnie czekali. Kiroi i Hideki mieli grymasy na twarzach, a mistrz Itari, wbrew tego, ile się na mnie musiał naczekać, uśmiechnął się.
    – Nareszcie, Kushino – odparł pogodnym tonem, jakby nic się nie stało.
    – Wybacz, mistrzu – powiedziałam, z trudem łapiąc oddech. – Zaspałam, naprawdę nie chciałam się spóźnić.
    – Mam nadzieję, że drobne, kilkuminutowe opóźnienie pani nie przeszkadza, pani Michiko – Itari skierował swój wzrok na kobietę, stojącą tuż obok nas.
    Spojrzałam na nią z zaciekawieniem. Była wysoką, szczupłą dziewczyną, o wielkich, ciepłych, szmaragdowych oczach. Jej idealnie proste, kruczoczarne włosy do pasa z grzywką na czole subtelnie spływały jej plecach i ramionach. Ponadto, wyróżniała się brzoskwiniową cerą, drobnym, lekko zadartym nosem i delikatnymi rysami twarzy. Ubrana była w czarną sukienkę do połowy łydek, z czerwonym dekoltem i wstążką, zaplecioną na kokardę przy pasie.
    – Skądże, panie Itari – powiedziała miłym tonem, uśmiechając się. – Cieszę się, że cała drużyna jest już w komplecie.
    – Kushino, to jest pani Michiko – przestawił mnie mój mistrz. – Pani Michiko, to jest Uzumaki Kushina, genin z mojego zespołu.
    – Miło poznać, tam teges – odparłam.
    – Mnie również – odpowiedziała kobieta. – Sama wytrzymujesz z trzema chłopakami? – zapytała przyjaźnie.
    Wzruszyłam ramionami.
    – Staram się, nie mówię, że jest łatwo – odrzekłam.
    Michiko zaśmiała się cicho, a Itari odchrząknął znacząco.
    – Dobra, skoro jesteśmy już w komplecie, to chyba możemy wyruszać, prawda? – zapytał.
    Mistrz mówił, że droga do Kraju Ziemi, bez żadnych komplikacji, powinna zająć nam około sześciu dni. Byłam przygotowana na wszelkie zmagania – nie bałam się tak długiej trasy. Chciałam, w końcu, przeżyć jakąś misję, gdzie trzeba by było walczyć, kogoś ochraniać… Marzyłam o jakieś akcji, byłam gotowa stawić jej czoła.
    Pierwszego i drugiego dnia wiele się nie wydarzyło. Szliśmy dzielnie z panią Michiko, kierując się na północny zachód, gdzie była Wioska Skały. Momentami, chłopaki już opadali z sił, mówiąc, że im się już nie chce. W tych momencie Itari wybuchał śmiechem i przypominał im, że to był nasz pomysł. Jednak drugiego wieczoru ulitował się nad bliźniakami i postanowił rozbić obóz i rozpalić ognisko.
    – Dobra, to dzielimy się wartą – oznajmił Itari. – Kushina, Hideki, Kiroi i ja. Taka kolejka.
     – Dlaczego ja pierwsza? – zapytałam oburzona, wygrzewając się przy płomieniach gorącego ognia.
    – Żebyś dotrzymała pani Michiko towarzystwa, dopóki nie zaśnie – odparł mistrz. – Po dwóch i pół godzinie zmieni cię Hideki. I tak całą noc.
    – Niech ci będzie, tam teges – palnęłam.
    Chłopaki, łącznie z mistrzem położyli się w śpiworach i po paru minutach już sobie pochrapywali. Wywróciłam oczami, by nie nich nie patrzeć – też byłam zmęczona i chętnie bym się przespała, ale musiałam być twarda. Musiałam pierwszą, tak poważną misję wykonać porządnie.
    Nagle Michiko zaśmiała się po cichu. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
    – Uroczo wyglądają, jak śpią – odparła znienacka.
    – Nigdy się im nie przypatrywałam – mruknęłam, ziewając.
    Chociaż szybko zatkałam buzię dłonią, brunetka zauważyła moje zmęczenie. Pogłaskała mnie delikatnie po ramieniu, jakby chciała mi dać otuchy.
    – Nic mi nie będzie – powiedziałam. – Dam radę jeszcze przez dwie godziny.
    – Usiądź, proszę – zachęciła mnie Michiko.
    Potrząsnęłam przecząco głową. Dziewczyna roześmiała się.
    – Niech pani mi wybaczy, ale nie mogę – odrzekłam. – Mam zadanie do wykonania.
    – A możesz chociaż ze mną porozmawiać? – zapytała ciepłym tonem.
    – Pani powinna iść spać – odparłam. – Przed nami jutro ciężki dzień.
    – Oj, nie zajmie nam to wiele czasu – mruknęła, zachęcając mnie do rozmowy. – Dlaczego zostałaś shinobi?
    Przyznam, że takiego pytania z jej ust się nie spodziewałam. Mimo to, postanowiłam podjąć to wyzwanie i odpowiedzieć.
    – Zawsze chciałam zostać shinobi, tam teges. Chciałam bronić swoją wioski ponad wszystko, niestety, nie udało mi się tego zrealizować i pewnie już nigdy nie uda – odpowiedziałam.
    Michiko popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
    – Przecież bronisz Konohagakure… – zaczęła. – Nie jesteś z Kraju Ognia, prawda? – zapytała, łącząc tak niewiele faktów w jedną logiczną całość.
    Kiwnęłam głową.
    – Niestety, mój kraj już nie istnieje – odparłam. – Od dwóch lat nie ma go już na mapie…
    – Przykro mi – powiedziała współczującym tonem. – Ja też nie jestem z Kraju Ziemi, ale mieszkam tam od dwudziestu jeden lat.
    Spojrzałam na nią zdziwiona. Michiko uśmiechnęła się, wystawiając swoje perłowo białe, równe zęby.
    – Tak naprawdę, to pochodzę z klanu, który od początku był związany z Takigakure. Wprawdzie, nie pamiętam Wioski Wodospadu tak dobrze, jak zapewne ty pamiętasz swój dom, ale urodziłam się tam… – zaczęła.
    – To co się stało? – zapytałam. Zaintrygowała mnie historia pani Michiko.
    – Widzisz, pochodzę z klanu, który posiadał świetne umiejętności sensoryczne, jedne z najlepszych, można by rzec – wytłumaczyła. – Byliśmy specyficzni, bo nie posługiwaliśmy się jedynie chakrą przeciwnika, tylko naturą. Dlatego zawsze wygrywaliśmy, jeśli byliśmy zmuszeni do walki. Niestety, ode mnie, jako od prawnuczki głowy rodziny wymagało się wiele… A nie otrzymano nic.
    – Skąd ja to znam – mruknęłam, znów ziewając.
    – Tak czy owak, uprowadzono mnie, gdy miałam pięć lat – kontynuowała swoją opowieść pani Michiko. – Porywacze bardzo się zdziwili, że ja, główna spadkobierczyni rodu, nic nie potrafię. Mimo to, nie oddali mnie z powrotem. Wtedy pojawił się mój przybrany ojciec, shinobi z Iwagakure, Izumo Satoru, który mnie uratował i przygarnął do siebie.
    – A Takigakure? – zapytałam. – Nigdy nie chciałaś tam wrócić?
    – Właśnie to zrobiliśmy najpierw – dopowiedziała dziewczyna. – Satoru zaprowadził mnie do domu, ale okazało się, że cały mój klan został wybity, podczas wojny.
    – Przykro mi – współczułam dziewczynie. Przeżyła podobne piekło, co ja.
    – Mi na początku też było przykro – przyznała. – Ale kiedy Satoru i jego żona, Seki mnie do siebie wzięli i kiedy stałam się kunoichi poczułam się lepiej.
    – Skoro jesteś kunoichi, to po co wynajęłaś tą eskortę? – palnęłam bez jakiegokolwiek zawahania.
    Michiko zaśmiała się cicho.
    – Odkąd zaszłam w ciążę, skończyłam z życiem kunoichi – powiedziała.
    Oczy momentalnie mi się powiększyły.
    – Pani jest w ciąży? – zapytałam.
    Brunetka kiwnęła głową.
    – Owszem, w szóstym tygodniu, więc pewnie tego jeszcze nie widać – odparła. – Tylko proszę, na razie nie mów nic Itariemu. Ja mu powiem, ale później.
    – Dobrze, ale ja uważam, że powinna pani mu powiedzieć, tam teges.
    – Powiem, ale w swoim czasie – oznajmiła. – Dobrze, ja pójdę już spać, bo robię się senna. Porozmawiamy jeszcze jutro, jeśli chcesz.
    – Bardzo chętnie, tam teges – pomimo swojego zmęczenia, odpowiedziałam pełna entuzjazmu i zadowolenia. – Dobranoc, pani Michiko.
    – Dobranoc, Kushino.


*          *          *

Po tym, jak Hideki mnie zmienił, ułożyłam się wygodnie w śpiworze i zasnęłam jak zabita. Niestety, ranek nadszedł zbyt szybko jak dla mnie i Itari siłą musiał mnie odrywać od ziemi.
    Na trzeci dzień naszej wędrówki nie zapowiadało się nic, co mogłoby tak diametralnie zmienić oblicze tej misji.
    – Uwaga – ostrzegł nas mistrz. – Za jakieś piętnaście kilometrów przekroczymy Kraj Trawy.
    – Jeszcze piętnaście kilometrów i będziemy dopiero tam? – zapytał zmęczonym tonem Hideki.
    – Młody, nie marudź – upomniał go Itari. – Pamiętaj, że to wy chcieliście tej misji, nie ja.
    Szarowłosy zmroził naszego mistrza wzrokiem, podczas gdy jonin zaczął śmiać się donośnie.
    Przez całą podróż, o dziwo, siedziałam cicho. Bardziej skupiałam się na historii pani Michiko, którą opowiedziała mi wczoraj przy ognisku, podczas mojej warty. Pomimo, że straciła swój dom, była szczęśliwa. Zaszła w ciążę, zapewne miała narzeczonego, poznała smak miłości.
    Gdy opowiadała swoją opowieść, czułam, jakby wspomnienia związane z Uzushiogakure zaczęły mi wirować przed oczami. Byłam przy ognisku wraz z moją drużyną i młodą dziewczyną, którą mieliśmy odprowadzić do domu, a jednocześnie czułam się, jakbym znów znalazła się w ciepłym, rodzinnym domu, pośród kuzynów, przyjaciół, wujostwa, rodziców…
    O, ile ja bym oddała, by znów się tam znaleźć. Jednak nic nie trwało wiecznie i trzeba było się obudzić z tego pięknego snu. Bądź co bądź, może życie również zamierzało mi zgotować taki szczęśliwy los, jak pani Michiko?
    Moje przemyślenia przerwał nagle gwałtowny krzyk brunetki, którą eskortowaliśmy. Odwróciłam się, by zobaczyć, co takiego się stało, jednak ktoś zaczął ciągnąć mnie od tyłu za włosy. Zacisnęłam zęby i wyrwałam się, tracąc jedynie parę kosmyków.
    – Cholera, skubana mocna jest – usłyszałam.
    Natychmiast podbiegłam do mistrza Itariego.
    – Co się dzieje?! – zapytałam, krzycząc.
    – Zaatakowano nas – mruknął. – I to nie jest jakaś tam banda zbójów. To są wysokiej klasy jonini z Takigakure. To nie jest poziom dla zwykłych geninów.
    Czterech muskularnych shinobich, poubieranych na czarno, mających twarze zakryte maskami, rzuciło się na naszego mistrza. Jednak ten uniknął wszystkich ciosów. Wtem zaatakował jednego z nich, uderzając go pięścią w brzuch i wgniatając w ziemię efektywnym, mocnym kopnięciem.
    – KUSHINA! HIDEKI! KIROI! – krzyknął w naszą stronę Itari, pobijając drugiego shinobi jaką techniką w wykorzystaniem elementu błyskawicy. Ninja upadł na ziemię, sponiewierany, z zamkniętymi oczami i głęboką raną w brzuchu. – ZABIERZCIE PANIĄ MICHIKO JAK NAJDALEJ STĄD I CZEKAJCIE NA MNIE! DOGONIĘ WAS!
    Wtem Itari wyciągnął z kabury dwa kunaie oraz niewidoczny gołym okiem sznureczek. Do jednego z jego końców przywiązywał metalową broń i rzucił ją w kierunku trzeciego ninja. Ten złapał ją z łatwością i popatrzył z niższością na naszego mistrza.
    – Nie doceniasz mnie – mruknął Itari.
    Ciemnowłosy wsadził sobie drugi koniec sznurka do ust, wykonał kilka pieczęci i krzyknął:
    – Katon: Goryuka no Justu**!
    Wtedy mistrz zionął ogniem, który, dzięki lince, szybko znalazł się obok atakującego nas jonina. Zdezorientowany ninja stał się ofiarą ognistego ataku.
    – Na co czekacie? – zapytał Itari. – Biegnijcie!
    – Kushina, przestań się patrzeć, tylko chodź! – krzyknął do mnie Hideki ciągnąc mnie za rękę.
    Jednak, zanim udało nam się bezpiecznie uciec w głąb lasu na terenie Kraju Ognia, poczułam mocny cios w głowę. Powieki, które nagle zaczęły ważyć tonę, opadły, zakrywając moje granatowe oczy, a ciało poddało się, upadając na ziemię i skazując mnie na niełaskę wroga.
    Nie sądziłam, że tak potoczy się ta misja, ale wiedziałam, że muszę wyjść z niej żywo.



* To nie jest błąd. Dobrze wiem, że siostra Kiby również ma a imię Hana, ale od razu uprzedzam, że ja sobie tutaj, w mojej niezbyt normalnej główce, wymyśliłam wszystko. To jest cel zamierzony, z czasem dowiecie się, o co chodzi.
** Uwolnienie Ognia: Technika Wielkiego Smoczego Ognia

*~*~*


Jej, napisałam! Od razu informuję, że następny rozdział również będzie z punktu widzenia Kushiny. Z czasem, dam Minato jakieś dwa rozdziały i będzie sprawiedliwie. Zresztą, uwierzcie, to tak pokręcone, ale ja już sobie obmyśliłam wszystko, a przynajmniej większość rzeczy z tego opowiadania.
Zaczęłam pisać ten rozdzialik w środę, w moje kochane imieniny 12.12.12 – co za data, heh – i chciałam go skończyć wczoraj, ale moje cięcie u fryzjera się trochę zeszło. Cóż, teraz przynajmniej wyglądam ładnie. Wypaplałam się, jak widzę, więc teraz będziecie mogli zagadnąć, jak mam na imię. Oczywiście, jeśli będzie chciało wam się zajrzeć do kalendarza albo Internetu xD.
Czytajcie, komentujcie! Wszelkie sugestie, uwagi, prośby, błędy piszcie w komentarzach.
Pozdrawiam z obsypanego śniegiem Mazowsza i życzę miłego dnia.
Isabel-chan.

10 komentarzy:

  1. Ej, dzięki, teraz będę się cały czas zastanawiać co się z nią stanie XD Świetna notka, oby tak dalej! ; ) I wszystkiego najlepszego! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe i mam ochotę na jeszcze ^w^
    Tak jak na toffifee... ale to inna bajka XD
    Weny życzę no i spóźnione wszystkiego najlepszego ;D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj no, masakrrycznie zarąbista notka ;D I wcale nie przesadzam xD Fajnie oisujesz walki, muszę cię za to pochwalić, mi tam byłoby ciężko tak opisać, aby czytelnicy tak dorze sobie to wyobrazili :D I jeszcze te momenty obyyczajowe, czyli te lekkie rozmowy super ^^
    No, ale tak jeszcze wracając do początku ^^ haha szkda, że nie opisałaś tych misji na farmach xD ale ze wspomnień i tak się pośmiałam jak nie wiem xD Haha szczególnie z mistrza karmiącego świnie, hahaha xD kurczę, ale ta drużyna jest sobie bliska ;D znaczy jak na razie widzę taki podział, bliźniaki i Kushina z mistrzem, ale pewnie z czasem to rozwiniesz, a ja się nie mogę doczekać ;D
    Co do imienia, byłam przekonana, że ma coś wspólnego z nickiem, jak widać nie :P tak czy siak spóźnione, ale szczere, wszystkiego najlepszego :):*
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :];*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak tak można teraz się będę zastanawiać co się z nią stało i zeżre mnie ciekawość.. Tak jak Soli żałuję że nie opisałaś misji na farmie.. ale może to i lepiej bo mój organizm pewnie nie zniósł by takiej dawki śmiechu.
    oczywiście trochę spóźnione ale zaufaj mi że szczere: Wszystkiego najlepszego!
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. na początku wszystkiego najlepszego!! Notka wyszła Ci fantastycznie!! Biedny Itari zostanie bankrutem przez kochaną drużynę i dziewczyna go rzuci:)(żarcik), a tak w ogóle jak dla mnie do złudzenia przypomina Minato, nie wiem dlaczego nawet, no ale...mam wielką nadzieję, że następny wpis pojawi się jak najszybciej!! Czekam z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie misja ! Jestem ciekawa co z Kushina? uhh ide czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  7. No, no! Misja rangi C :)
    Ale co się będzie działo z Kushiną?

    OdpowiedzUsuń
  8. jestem strasznie ciekawa co wymyślisz z tą Haną :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj matko! Jak ja sie masakrycznie opuscilam. ZNOWU -,- notka jak zwykle zarąbista! Dostalam moja kochana gre Naruto Shippuuden Ultimate Ninja Storm 3 <3 musialam w nia zagrac i byl watek z Kushina i Minato (nie ma to jak byc glupia mna i plakac na grze -,-) a wczesniej nie mialam dostepu. Wybacz. Zapraszam do siebie jesli wczesniejszych notek nie czytalas, bo na nowe na razie trzeba bd poczekac ;c

    OdpowiedzUsuń