wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 11


POWRÓT SANNINA I TEST Z DZWONECZKAMI


Cała nasza trójka czekała w jednej ławce w Akademii. Konami niecierpliwie stukała palcami, opierając twarz o lewą dłoń. Hiku natomiast, co chwila wzdychał głęboko, patrząc się na sufit w klasie. Przyznam, że mnie również denerwowało to ciągłe czekanie – w końcu, nasz mistrz spóźniał się już ponad dwadzieścia minut.
    – Gdzie on jest? – zapytał się młody Ichiro, przerywając tą napiętą chwilę ciszy. – Rany… ludzie, jak można zostawić biednych geninów na pastwę losu, tak się spóźniając?
    – Oj, nagrabił on sobie w naszych oczach, nagrabił – mruknęła brunetka. – Wszyscy już wyszli i zapewne już poznali swoich mistrzów…
    – Mam nadzieję, że zjawi się, jak najszybciej i wyjaśni nam, dlaczego się spóźnił – powiedziałem.
    – On musi nam się wytłumaczyć, nie ma bata, nie odpuścimy mu – zawtórował mi Hiku.
    – Nie wierzę, że to powiem, ale muszę zgodzić się z Hiku – odrzekła Konami.  – Żeby się tak spóźniać…
    Czekaliśmy jeszcze dobre dziesięć minut, gdy nagle usłyszeliśmy głośny, jakby bojowy krzyk. Przyznam, że bardzo to nas zdziwiło, więc wymieniliśmy pomiędzy sobą spojrzenia i czekaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń. W pomieszczeniu natychmiast pojawiły kłęby gęstego, śnieżnobiałego dymu, z którego wyskoczył z impetem wysoki mężczyzna, z wielką, białowłosą, krzaczastą czupryną, spiętą z tyłu w niski, koński ogon. Miał czarne, ciepłe oczy, a pod nimi czerwonobrązowe znamienia w kształcie cienkich pasów, sięgających do połowy policzków. Cechowała go również charakterystyczna, śniada cera, łagodne rysy twarzy oraz serdeczny, acz zwariowany uśmiech, którym nas przywitał. Na jego czole widniał ochraniacz Konohagakure. Ubrany był w zgniłozieloną kamizelkę joninów, czarny golf oraz długie spodnie, przy których, na prawej nodze, miał przywiązaną kaburę na kunaie.
    Stanął w rozkroku i rozłożył ręce w obie strony. Konami zaczęła przyglądać się tej pozie z przymrużeniem oczu, podczas gdy Hiku, o mało co, nie parsknął śmiechem. Przyznam, że mnie też trochę rozbawił, jednak nadal siedziałem cicho obok chłopaka. Mój przyjaciel w porę się opanował, odchrząknął znacząco i popatrzył na ninja tym samym wzrokiem, co brunetka.
    – Kim pan jest? – zapytał podejrzliwie.
    – Waszym mistrzem! – odparł entuzjastycznie jonin.
    – Jak mogłeś się tak spóźnić, co? – zadał pytanie brązowowłosy, próbując wywrzeć na owym shinobim jakieś poczucie winy. Niestety, nie do końca mu to wyszło i razem z Konami zaśmialiśmy się cicho.
    – Aj, wybaczcie, proszę, moi drodzy – powiedział ninja, rumieniąc się lekko. – Widzicie… ja zbierałem materiały… – wytłumaczył się niezbyt jaśnie.
    – Niby do czego? – spytała zasadniczo Konami.
    – Do mojej nowej książki! – odpowiedział zadowolony z siebie jonin, wyjmując z tylnej kabury, przywiązanej przy pasie jakąś książkę w twardej okładce. – Jestem pisarzem!
    – Serio? – młoda Mikagu zmarszczyła brew. – To co takiego napisałeś?
    – To! – wskazał na dzieło, które trzymał w ręce, – „Opowieść o odważnym ninja” – dopowiedział shinobi, uśmiechając się od ucha do ucha.
    Konami spiorunowała go wzrokiem.
    – Nie słyszałam o takiej powieści, to po pierwsze – w tej chwili uśmiech jonina zgasł niczym świeca. – Po drugie, możesz jaśniej wytłumaczyć, dlaczego się spóźniłeś?
    – Mówię przecież, że zbierałem materiały – wybronił się. – Muszę napisać nową powieść, żeby jakoś zasłynąć na tym świecie!
    Ja, Hiku i Konami wymieniliśmy spojrzenia i zgodnie doszliśmy do wniosku, że jonin nie mówi całej prawdy.
    – Ja nie mogę – ninja westchnął głośno. – Wracam do Konohagakure z mojego czteroletniego pobytu w Amegakure, dostaję drużynę świeżo upieczonych geninów, którzy powinni być mali, słodcy, potulni, i w ogóle, uroczy, przynajmniej ja tak sobie was wyobrażałem… Zwłaszcza, że słyszałem co nieco o was… A wy mi tutaj takie wyrzuty wyrządzacie!
    – Jesteśmy uroczy – odparł Hiku, uśmiechając się chytrze.
    Jonin znów westchnął i gestem swojej prawej dłoni zachęcił nas do wspólnego wyjścia z sali.
    – Chodźcie, moi młodzi praktykanci – powiedział znienacka, a na jego twarz znowu wkroczył uśmiech. – Muszę was, w końcu, poznać!
    – Dokąd? – zapytałem.
    – Jak to „dokąd”? – zdziwił się shinobi. – Na pole treningowe! Mam pewne plany… – powiedział tajemniczo, chichocząc podstępnie.

*          *          *

– Możemy się, w końcu, dowiedzieć, kim pan jest? – spytał Hiku, gdy już dotarliśmy na pole treningowe.
    Zdecydowanie różniło się do tego w Akademii. Przede wszystkim, to miejsce do ćwiczeń było większe i ogrodzone metalową, srebrną siatką, połyskującą delikatnie w promieniach słońca. Wokół okalały go wielkie, rozłożyste drzewa oraz niskie, gęste krzewy. Czysta, jasnozielona, świeża trawa, po której wszyscy stąpaliśmy, kierując się drogą, którą obrał jonin, była idealnie równa, tak jakby czas się tutaj zatrzymał.
    Białowłosy stanął pod jednym z drzew, oparł się o jego chropowaty, ciemnobrązowy konar i założył ręce na klatce piersiowej.
    – Dobra, to teraz chcę poznać te małe, śliczne, lecz podstępne buźki, z którymi będę się przez jakiś czas użerał – powiedział żartobliwie, uśmiechając się szeroko w naszą stronę.
    – Ale my mamy kulturę – odparła Konami. – I znamy zasady dobrego wychowania.
    Jonin zmarszczył brew i popatrzył pytająco na brunetkę.
    – Co masz na myśli, młoda? – zapytał.
    – To, że mamy obowiązek zawsze ustąpić pierwszeństwa ninja, starszego wiekiem lub z wyższą rangą od nas – odrzekła, recytując z pamięci. Po chwili na jej drobną twarz wkroczył subtelny uśmiech.
    – Ach, dzieciaki moje drogie – zaczął. – Tu mnie macie, przyznaję. Ale skoro mam pierwszeństwo, to zawsze mogę wam ustąpić. Ba, tego się nawet ode mnie wymaga przy kontakcie z dziećmi. Jeśli rozmawiam z jakimś małym dzieciakiem, to powinienem pozwolić najpierw przedstawić się jemu.
    Hiku prychnął.
    – My nie jesteśmy tak małymi dziećmi, jak pan myśli.
    Jonin roześmiał się.
    – Dobra, już widzę, że to będzie bardzo wesoła grupa! Zwłaszcza pod moim przewodnictwem! Bardzo mnie to cieszy – odparł. – Ale, nie przekonacie mnie. Macie się przedstawić pierwsi! Zaczniemy od ciebie, młoda – dodał entuzjastycznym tonem, patrząc na Konami.
    Brunetka nie zaprotestowała, uśmiechnęła się tylko szerzej i wywróciła swoimi kruczymi oczami.
    – Dobra, tylko zadam ostatnie pytanie – odparła.
    – Jakie? – jonin nie ukrywał zdziwienia.
    – Co ja mam o sobie powiedzieć?
    – Wszystko, co uważasz za ważne – odparł szybko. – Nikt nie lubi się teraz przedstawiać… matko, dzieciaki, z pokolenia na pokolenie to jesteście coraz bardziej tajemniczy! Jak tak można?
    Konami spojrzała na niego, mrużąc oczy, podczas gdy Hiku zaczął się śmiać.
    – Dobra, niech będzie – powiedziała po namyśle. – Jestem Mikagu Konami. Hm… co ja lubię? Tak najbardziej to czytać, zwłaszcza książki historyczne i lecznicze. No, w zasadzie… Celem to nie jest, bo za mało realne, ale mam takie drobne marzenie. Chciałabym się kształcić pod okiem tak wybitnej medycznej kunoichi jak pani Tsunade. Może mogłabym nawet w przyszłości dołączyć do ANBU? Kto wie, drogi teraz się przede mną otwierają… – Konami wzięła wdech i spojrzała nagle z wyrzutem na naszego nowego mistrza. – Zadowolony?
    – Nawet nie wiesz, jak bardzo – odparł. – Cóż, twoje marzenie nie jest mało realne, ci powiem, gdyż ja znam Tsunade…
    Twarz brunetki natychmiast się ożywiła.
    – Naprawdę?
    – Pewnie, to moja dobra znajoma – przyznał jonin. – Dobra, to teraz któryś z chłopaków. Cóż, widzę, że się nie do tego nie palicie, więc pozwólcie, że teraz wypowie się ten, który jest starszy.
    Hiku uśmiechnął się od ucha do ucha.
    – Cieszę się, że jestem z października – mruknął pod nosem, jednak ninja to usłyszał.
    – Co się cieszysz, młody? – zapytał. – Przecież i tak zaraz będziesz się przedstawiał, nie ma tak dobrze.
    – E tam, teraz mam czas, by wiedzieć, co o sobie powiem. Jest to bardzo duży plus – odrzekł, a następnie zaczął przecząco trząść głową. – Bo ja kompletnie nie wiem, co o sobie powiedzieć.
    – Dobra, teraz młody blondynek – powiedział żartobliwie, patrząc w moim kierunku swoimi ciepłymi oczami.
    Wziąłem gigantyczny haust powietrza.
    – Jestem Namikaze Minato – przedstawiłem się. – Również, jak Konami, lubię czytać, trenować ciało i umysł… I mam pewne marzenie, które chciałbym spełnić i do którego dążę, mimo wszystko. Chciałbym zostać szanowanym i akceptowanym Hokage naszej wioski…
    Jonin popatrzył na mnie troskliwie.
    – Cóż, bardzo się cieszę, że masz takie marzenie – stwierdził. – Bardzo ambitny z ciebie chłopiec, rzadko teraz można takich spotkać… Cóż, jeśli o tym marzysz i taki jest twój cel, to bardzo chętnie pomogę ci w jego spełnieniu – mówiąc to, białowłosy skierował swój wzrok w kierunku Hiku.
    Chłopak zrobił przerażoną minę i wzdrygnął się, patrząc błagalnie to na mnie, to na Konami.
    – Co? To już ja? – zapytał.
    Shinobi uśmiechnął się, kiwając porozumiewawczo głową. Młody Ichiro natomiast, spuścił tylko głowę w dół i westchnął głęboko.
    – Ale ja nawet nie wiem, co o sobie powiedzieć, no…
    – Dawaj, pomożemy ci – odparł mistrz. – Matko, wiedziałem, że genini potrzebują w wielu czynnościach pomocy, ale żeby od razu w przedstawianiu się?
    – A pan takich problemów nie miał? – odpowiedział pytaniem Hiku.
    – Nie – odrzekł krótko białowłosy. – A zaraz się dowiesz, kto był moim mistrzem… Dawaj, przedstawiaj się, nie marudź – motywował.
    – Jestem Ichiro Hiku – powiedział chłopak. – Hm… jestem wprost beznadziejnym uczniem, ledwo zdałem egzamin ukończenia Akademii. Uwielbiam żartować z moimi przyjaciółmi, ale Konami nie za bardzo to pochwala. Moi rodzice bardzo by chcieli wiedzieć, co chcę robić w życiu, bo, jak oni sami mówią, z dowcipów to ja nie wyżyję. Bardzo chciałbym zostać ninja, ale nie jakimś tam słabiutkim geninem, którym jestem, tylko wie pan, takim super dobrym, silnym, wszędzie szanowanym, i w ogóle elita…
    – I po co ty się tyle, chłopaku, zastanawiałeś? – zapytał jonin. – Przecież poszło ci świetnie…
    – Serio? – twarz Hiku momentalnie ożywiła się.
    – Tak – odparł białowłosy. – Teraz ja!
    Nagle usłyszeliśmy to samo bojowe zawołanie, co w sali, lecz tym razem dobiegało ono z przepony naszego mistrza. Znów stanął w tej swojej pozie, rozszerzając nogi i wyciągając ręce do boku. Popatrzyliśmy na niego trochę ze zdziwieniem, trochę z zaciekawieniem.
    – Jestem żabim pustelnikiem, rodem z góry Myobuku, wielkim wojownikiem, białowłosym treserem żab, jednym w legendarnej już trójki Sanninów, których szkolił sam Trzeci Hokage! Jestem człowiekiem, który nie ma wrogów na żadnej ze stron świata, ja ich nawet w niebie nie mam! A na imię mi Jiraiya! To właśnie ja! – krzyknął entuzjastycznie.
    Nie mogliśmy oderwać od niego wzroku. Nagle mężczyzna stanął prosto, wziął wdech i wrócił do porządku dziennego.
    – I tak, moi drodzy, wygląda przestawianie się.
    Nagle wyciągnął ze swojej kabury przy pasie dwa srebrne dzwoneczki, zawieszone na czerwonych, cieniutkich niteczkach. Poruszył palcami, a one zadźwięczały cicho, obijając się o siebie. Wtedy twarz jonina przybrała tajemniczy, intrygujący wyraz.
    – A po co te dzwonki? – zapytał Hiku.
    – Zrobimy sobie mały teścik – odparł mistrz. – Będziecie musieli zrobić wszystko, by odebrać mi te dzwonki.
    – Jak to mamy zrobić, skoro jesteś joninem, a my prostymi geninami? – zadała pytanie Konami.
    – To może się udać. Ważne jest to, byście napierali na mnie tak, jak byście chcieli mnie zabić – powiedział. – Teraz schowajcie się gdzieś dobrze i zacznijcie atakować.
    Tak jak nam mistrz Jiraiya powiedział, tak też zrobiliśmy.


*          *          *

Ukryłem się głęboko w środku jakiegoś krzewu. Nie powiem, że było mi wygodnie, lecz chciałem zdobyć te dzwoneczki, więc byłem gotów na takie poświęcenie.
    Kątem oka ujrzałem, że Hiku już podbiegał do mistrza i próbował go pobić jednym kopem. Niestety, Jiraiya zrobił szybki unik, odwrócił się i jednym płynnym uderzeniem pełnej dłoni w klatkę piersiową powalił chłopaka na ziemię.
    Hiku syknął z bólu, a białowłosy zaśmiał się.
    – Ciesz się, że nie walnąłem pięścią! To by wtedy było!
    Młody Ichiro znów naprał na jonina, tym razem zamachnął się, by uderzyć go w bok prawą pięścią. Mężczyzna tylko ukucnął i szybko wstał. Wtedy brązowowłosy zaczął walić Jiraiyę rękami, jednak bezskutecznie – powstrzymał każdy ruch chłopaka!
    Wiedziałem, że w pojedynkę z nim nie wygramy, był za silny. Takie samowolne napieranie na niego nie wchodziło w grę, jeśli celem były dzwonki, gdyż przed jednym prostym geninem mógł się bardzo dobrze obronić…
    Przed jednym geninem… Ale nas była trójka!
    Mieliśmy jednak cień szansy, by zdobyć te dzwonki, gdyż przed całą naszą drużyną nawet jeden jonin by sobie nie poradził!
    Czym prędziej musiałem odnaleźć Konami i jej powiedzieć o tym pomyśle. Starałem się poruszać bezszelestnie tak, by Jiraiya mnie nie zauważył pośród wszystkich drzew i krzewów. Nie było to jednak proste zadanie, gdyż brunetka, ze swoimi ciemnymi, prostymi włosami, wtapiała się idealnie w otoczenie. Zacząłem się rozglądać, ale bez żadnych skutków. Nie dostrzegłem jej.
    Nagle, znikąd drobna postura dziewczyny pojawiła się za mną. Chyba mnie nie zauważyła; gdy tylko pomachałem jej dłonią przed twarzą, jej oczy natychmiast się powiększyły, a ona sama złapała się za miejsce, w którym było serce.
    – Minato, przestraszyłeś mnie – szepnęła.
    – Wybacz – odparłem.
    – Masz jakiś pomysł, bo go powalić?  – zapytała szeptem.
    Kiwnąłem głową, a dziewczyna uśmiechnęła się. W tym momencie usłyszeliśmy kolejny syk Hiku, dobiegający ze środka pola.
    – Nie pokonasz mnie – powiedział Jiraiya, tym samym motywując chłopaka do dalszego działania.
    Chłopak wstał ze zrytej już ziemi i z wielkim zapałem pobiegł do mistrza, wymachując pięścią.
    – Mam taki pomysł, byśmy zaatakowali go wszyscy naraz – powiedziałem, również szepcząc. – Wtedy, przed trójką geninów, nie byłby w stanie się obronić.
    Konami popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
    – Ale są tylko dwa dzwoneczki.
    – Wiem – przytaknąłem. – To najwyżej ja go nie wezmę. Będą dla ciebie i Hiku.
    Brunetka zaczęła trząść przecząco głową.
    – Nie, Minato, to był twój pomysł, więc ty powinieneś brać dzwoneczek w pierwszej kolejności – odparła. – Ja i Hiku się jakoś dogadamy.
    – Tylko jak go powiadomimy o tym planie? – zapytałem.
    Nagle twarz dziewczyny ożywiła się. Wpadła na pomysł, który mógł wypalić.
    – Zaatakujemy w tym samym czasie, co Hiku – odrzekła. – Teraz mu tego nie wytłumaczymy, bo jest zbyt zaaferowany bieganiem w tę i z powrotem, ale jak naprzemy wszyscy w tym samym czasie, to chyba zrozumie, o co nam chodzi.
    Patrzyliśmy ukryci w liściach krzewu, jak Hiku daje sobie radę. Jonin, niestety, powalał go każdym swoim ciosem. Próbowaliśmy wyczekać idealny moment na atak. Wtem, nareszcie nadeszła taka szansa.
    Brązowowłosy chłopak z trudem podniósł się z ziemi i otarł ręką usta. Niepowstrzymany, zaczął biec w kierunku mistrza Jiraiyi. Uczyniliśmy to samo. Białowłosy tylko wywrócił oczami na biegnącego młodego Ichiro, jednak, mnie i Konami się kompletnie się nie spodziewał.
    Czas zdobyć dzwoneczki, pomyślałem.


*          *          *

– Wow, nie sądziłem, że zaatakujecie wszyscy naraz – odparł jonin, odpoczywając pod drzewem.
    Hiku i Konami uśmiechali się do niego, wymachując dzwoneczkami.
    – To wszystko było pomysłem Minato – odrzekła brunetka. – To jemu należy się jeden z tych dzwoneczków.
    – Matko, stary, przepraszam, nie wiedziałem – powiedział zawstydzony brązowowłosy. – Ty się tak starasz, a ja ci zabieram dzwoneczek sprzed nosa.
    – Ładnie się zachowałeś, Minato – przyznał mistrz Jiraiya. – Poświęciłeś dzwoneczek na rzecz drużyny, to już jest coś, bo niewiele geninów tak potrafi.
    – Cóż, przynajmniej udało nam się zdać ten test, prawda? – zapytałem, opierając się o to samo drzewo, co białowłosy.
    – Gratuluję wam – Jiraiya podniósł się z trawy. – Zadanie nie polegało jedynie na zdobyciu dzwoneczków, lecz na pracy zespołowej. Wam się udało i jedno, i drugie.
    – Widzisz, mistrzu, jaką masz fantastyczną drużynę? – spytał żartobliwie Hiku.
    Jiraiya uśmiał się.
    – Ja od razu wiedziałem, że mam fantastyczną drużynę, Hiku – oświadczył białowłosy ninja. – Teraz wiem, że mam, przede wszystkim, utalentowaną  drużynę. Posiadacie wielki potencjał, cała wasza trójka.
    – Oj, mistrzu, przesadzasz – odparł Hiku, rumieniąc się.
    Mężczyzna zaśmiał się jeszcze głośniej.
    – Ach, dobra, to zmykajcie teraz do domów.
    – Po co? – zapytała Konami.
    Jiraiya wytrzeszczył oczy.
    – Jak to „po co”? – zapytał. – Wyspać się, jutro pierwsza misja!

*~*~*

Jej, skończyłam!
Trochę się główkowałam nad tym, jak by to naszego zboczuszka przedstawić, heh. Myślę, że nie poszło najgorzej.
DOBILIŚMY 2100 WEJŚĆ! Raduję się jak wariatka, którą jestem. Dziękuję!
Ushio – fajnie, że łączą nas okularki O-O. Miło, że mam koleżankę po fachu z podobnym problemem ^^.
Na następne dwa rozdziały przygotowałam coś niespodziewanego, zdradzę, że to ma związek z misją rangi C Kushiny…
Dobra, czytajcie, komentujcie!
Wszystkie zażalenia, skargi, prośby, sugestie, błędy piszcie w komentarzach. Mam nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
Isabel-chan.

11 komentarzy:

  1. No przyznam, że do tych wejść się chyba troszkę przyczyniłam, bo co kilka godzin patrzyłam czy nie ma już nowej notki xD
    Rozdział fajowy, myślałam że Jiraya będzie ciut bardziej zboczony i na spotkanie zabierze do gorących źródeł XD jednak i tak jest bosko xD hah z tym spóźnieniem to się bałam, że zapomniał, ale fakt on zawsze zbierał materiały xD Jakoś Minato strasznie mało się tu odzywał heh, to było do przewidzenia, że taki plan obmyślił, bardzo fajnie, to w jego stylu xD aż jestem ciekawa ich misji xD ale pierwsze Kushina xD
    Życzę big-weny ;*;) Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały dobry Jiraiya... lepiej tego testu chyba nie można było opisać :)
    Czekam na misję Kushiny! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie nowa notka nie mogłam się doczekać przedstawienia tego zboczucha :)
    chcę już szybko kolejną notkę bo zaraz zwariuję (o ile da się bardziej :P). Pisz szybko i życzę duzo weny^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbierał materiały? Taa my już dobrze wiemy jakie to były materiały :D Wydaje mi się że lepiej nie mogłaś tego napisać. Życzę weny czekam na next i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja kocham tego zboka ^w^
    Notka zajebiaszcza, zresztą jak zawsze ;D
    Tylko jedno ale...nie skumałam tego:
    'Cóż, widzę, że się nie do tego nie palicie' XD
    ~ ~ ~
    Weny życzę i czekam na kolejną notkę *w*

    OdpowiedzUsuń
  6. 15 razy dziennie wchodzę na twojego bloga sprawdzić, czy aby na pewno nie ma nowego rozdziału ;P Jesteś świetna. Oby tak dalej. ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Jiraiya! XD
    Taa, materiały... Szkoda, że się Konami jeszcze o jego prawdziwej naturze nie przekonała XD Wtedy to by miał zbok prawy sierpowy na twarzy XD
    Super opisałaś ten test xd
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! ;3
    Weny życzę i to takiej super-hiper-mega-wielkiej! XDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny rozdział :) Jiraiya i to zbieranie informacji haha.

    OdpowiedzUsuń
  9. Heh, no trochę zerżnięte od metod Kakashiego, ale co tam :)
    Czekam na moment, gdy Konami dowie się o materiałach ero-sennina xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Łuhuhuh :D Największy zboczeniec się pojawił :D
    "Teraz mu tego nie wytłumaczymy, bo jest zbyt zaaferowany bieganiem w tę i z powrotem" - nagle wyobraził sobie małego chłopaka który biega bezsensownie od lewej do prawej i tak w kółko xd
    Dobry rozdział :D

    OdpowiedzUsuń