wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 5


DECYZJA, KTÓREJ NIE PODJĄŁEM

Zawsze wiedziałem, że przede mną trudna droga.
    W końcu, miałem marzenie do spełnienia. Chciałem zostać akceptowanym i szanowanym Hokage Konohagkure. Zawsze… zawsze o tym marzyłem. Zostać Hokage – to sobie obrałem za cel swojego życia, za moją drogę ninja. Ale… nawet jako ośmiolatek, marzący o czymś, co dla moich rówieśników wydawało się niemożliwe, wiedziałem, że wartości takie, jak rodzina bądź przyjaciele są ważniejsze. Tylko zawsze zastanawiało mnie też to, czy potrafiłbym za nie walczyć, chronić, poświęcać się dla nich… Czy umiałbym to zrobić?
    Nadzieje, modlitwy oraz marzenia… te aspiracje postanowiłem nosić na swoim barku. Chciałem, by ludzie we mnie wierzyli, darzyli szacunkiem i zaufaniem, przekazywali mi swoje Wole Ognia…
    Ta akceptacja… tak, to również był mój cel.
    Byłem akceptowany jako chłopiec z wioski oraz uczeń z Akademii. Zwłaszcza przez moich najlepszych przyjaciół: Hiku i Taiyo. Oni wierzyli, że ja to nawet góry jestem w stanie przenosić. A jeszcze bardziej w to, że któregoś dnia zasiądę za biurkiem Hokage i będę miał twarz wykutą w tej słynnej górze Hokage.
    – Ja tam nie rozumiem,  czego ty chcesz – prychnął pod nosem Hiku, opierając się plecami o drzewo, pod którym odpoczywaliśmy. – Minato, jesteś… jesteś…
    – GENIUSZEM! – wykrzyknął podekscytowany, lecz zdyszany Taiyo. – Powtarzam wam to od początku Akademii.
    – A jaki tam ze mnie geniusz? – zapytałem cicho.
    Chłopcy w tym samym czasie zmarszczyli brwi.
    – Minato, przecież jesteś najlepszym uczniem – powiedział złotooki Taiyo.
    – Najszybszy, najsilniejszy, najlepiej rzucasz kunaiami i shurikenami w wybrany cel, co już udowodniłeś przed chwilą na tych zajęciach, same dobre oceny… – zaczął wymieniać na palcach Hiku, ale nagle przerwał, spoglądając za siebie.
    Przed nami wyłoniły się dwie dziewczynki z Akademii, pomarańczowowłosa Kusuri i czarnowłosa Konami. Przysiadły się do nas i uśmiechnęły się szeroko w naszą stronę.
    – Ale z teorii najmądrzejsza jest Kusuri – oznajmiła Konami.
    – Tak, właśnie – zawtórowałem jej. – Żaden tam ze mnie geniusz.
    – Jesteś zaraz po niej w teorii – burknął złotooki.
    – Dobra, pan Nishi chciał, byście teraz wy rzucali – odparła zziajana pomarańczowowłosa, przysuwając się do brunetki i opierając o pień rozłożystego drzewa.
    Wstaliśmy i ruszyliśmy na pole treningowe. Osobiście, lubiłem ćwiczenia z rzutami kunaiów do celu. Były one cztery razy w tygodniu, po godzinie każde zajęcia. Naprawdę, czułem, że dzięki temu coraz bliżej jestem upragnionego tytułu Hokage.
    Niestety, chłopcy nie przepadali za tymi lekcjami, co mogłem wywnioskować z ich niezbyt entuzjastycznych min.
    – Czy ja mówiłem, że chcę zostać shinobi? – zapytał znienacka Hiku.
    – Tak, na samym rozpoczęciu nauki w Akademii powiedziałeś, że będziesz najlepszym ninja, jakiego świat widział – odparł zmęczony, spocony Taiyo.
    – To już nie chcę. Poza tym, shinobi nie tylko walczą kunaiami i katanami – powiedział brązowowłosy, ledwo przebierając nogami. – Ja tam wolę techniki.
    – A umiesz kontrolować chakrę? Bo wiesz, Bunshin no Jutsu* słabo ci wychodzi…
    Hiku westchnął głęboko, a ja uśmiechnąłem się i złapałem chłopca za ramię.
    – Jeśli chcesz, mogę z tobą potrenować – zaproponowałem, a twarz mojego przyjaciela w mgnieniu oka rozjaśniła się.
    – Też się zgłaszam – oświadczył Taiyo. – Z tobą trening jest łatwiejszy niż tutaj.
   Kiedy już dotarliśmy na pole treningowe, naszym oczom ukazały się trzy drewniane słupy z włókiennymi tarczami. W samym jej środku było czerwone koło –  to właśnie ono było celem rzutu. Trzeba było wymierzyć trajektorię lotu kunaia tak precyzyjnie, by trafił w wyznaczone pole.
    Nikomu, prócz mnie się to nie udało.
    – Jesteście nareszcie! Chłopcy, co tak wolno? – zapytał pan Nishi.
    – Proszę pana, muszę rzucać? – odpowiedział pytaniem Hiku.
    – Tak, bym mógł porównać wyniki całej klasy.
    – Przecież pan doskonale wie, że i tak będę na samym końcu…
    – Nie marudź i rzucaj. Nic ci się przecież nie stanie – pan Nishi wystawił rękę, w której trzymał trzy kunaie.
    Hiku niechętnie po nie poszedł i zaczął rzucać. Pierwszy trafił na samym brzegu tarczy, drugi nad nią, a trzeci to już nawet w słup nie trafił.
    – Już, proszę pana, rzuciłem – powiedział zadowolony z siebie mój przyjaciel, uśmiechając się od ucha do ucha.
    – Już nawet nie chcę pytać, czy się starałeś – nauczyciel westchnął głęboko. – Taiyo, teraz ty.
    Złotooki przyłożył się do tego trochę bardziej niż Hiku, ale również nie trafił w środek. Wprawdzie był bliżej celu, ale to wciąż było nie to.
    – Minato – wywołał mnie pan Nishi. – A wy, chłopcy, możecie już iść do reszty… Ja muszę porozmawiać z Minato.
    Moi przyjaciele odwrócili się i powolnymi krokami ruszyli w stronę Konami, Kusuri i reszty uczniów z Akademii.
    Nauczyciel podał mi kunaie. Przymknąłem lewe oko i wymierzałem w myślach precyzję oraz lot mojego rzutu. Zamachnąłem się i puściłem broń w ruch, która idealnie wbiła się w sam czerwony środek tarczy. Tak było również z pozostałymi dwoma rzutami.
    Kiedy już skończyłem, pan Nishi zaczął bić mi brawa.
    – Minato, jako jedyny, za każdym razem, trafiłeś w środek. Gratuluję.
    – A o czym pan chciał ze mną rozmawiać? – zapytałem spokojnie, wpatrując się w twarz mojego nauczyciela.
    – A właśnie, zapomniałbym, dobrze, że mi przypomniałeś. Chodzi o twoje oceny umiejętności… – zaczął spokojnie, biorąc mnie pod swoje ramię i idąc ze mną powolnym w kierunku pozostałych.
    – Czy coś z nimi nie tak? – spytałem.
    Wprawdzie nauczyciele byli pod wrażeniem moich stopni i zdolności, dziwił ich fakt, że mają takiego ucznia, ale nigdy nie chcieli ze mną o tym rozmawiać.
    – Nie, skądże, Minato… – zaczął tłumaczyć się pan Nishi. – Chodzi mi o to, że twoje wyniki są naprawdę imponujące… Dawno nie było tutaj takiego dzieciaka, młody.
    – Cóż, dziękuję – odparłem niepewnie. Kompletnie nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć.
    – Rozmawiałem z innymi nauczycielami, a także z samym czcigodnym Trzecim… Na twój temat, Minato…
    – Na mój temat z samym Hokage?
    – Jesteś bardzo utalentowany, więc postanowiliśmy dać ci wybór – zaczął. – Jako, że jesteś troszkę bardziej uzdolniony od reszty, postanowiliśmy dać ci szansę na szybsze ukończenie Akademii…
    – Jak to? – spytałem się.
    Byłem zdziwiony. Nie chciałem wcześniej kończyć Akademii. Wręcz przeciwnie, chciałem ten czas dzielić z moimi przyjaciółmi, nie wyobrażałem sobie tego inaczej.
    Z drugiej strony, była to wielka szansa, by szybciej stać się prawdziwymi shinobi. Drużyna, misje, egzaminy na chunnina, może nawet jonina, posiadanie własnej grupy geninów… To wszystko teraz było w zasięgu mojej ręki. Decyzja należała do mnie.
    – Otóż, przeprowadzilibyśmy test ukończenia Akademii i po pomyślnym ukończeniu go, otrzymałbyś ochraniacz i mógłbyś brać normalnie udział w różnych zadaniach… – wytłumaczył mi. – Z takimi umiejętnościami, to każdy by się o ciebie zabijał, młody. Każdemu joninowi przydałby się taki praktykant.
    – A kiedy mam podjąć decyzję? – spytałem.
    Miałem kompletny mętlik w głowie. Co zrobić? Zgadzać się czy przepuścić taką okazję? Być z przyjaciółmi czy szykować się na misje?
    – Najlepiej teraz, kiedy wszyscy nauczyciele są w komplecie i… – panu Nishiemu było dane skończyć, bo na teren Akademii wkroczyła dwójka shinobich z ANBU. Obok nich stała jakaś nauczycielka, która zaczęła machać zachęcająco ręką w naszym kierunku.
    – EJ, NISHI! CHODŹ, PANOWIE PRZYSZLI DO CIEBIE!!! – zawołała z daleka kobieta, a mój nauczyciel wypuścił mnie z uścisku
    – JUŻ IDĘ, KAEDE! – krzyknął do niej i spojrzał na mnie z wyrzutem. – Poczekasz tu chwilkę? Zaraz do ciebie wrócę, Minato… Masz czas, by się zastanowić…
    – Tak, zaczekam – odparłem i zacząłem bacznie przypatrywać się temu wszystkiemu, co się działo.
    Gdy tylko pan Nishi pobiegł do shinobich, zaczął z nimi szybką konwersację. Jeden z nich zdjął maskę i zaczął kogoś wołać. Mój nauczyciel zaczął robić jakieś nerwowe gesty dłońmi, gdy na teren znienacka wkroczył trzeci ANBU. W dłoni trzymał małą, dziecięcą dłoń. Przypatrzyłem się dokładniej i rozpoznałem w niej dziewczynkę, która ponad tydzień temu pojawiła się w naszej Akademii. Szczerze mówiąc, łatwo było ją rozpoznać – w końcu miała takie piękne, czerwone włosy…
    Na twarzy dziewczyny widniał ponury grymas. ANBU pociągnął ją do siebie, by ta stała naprzeciwko pana Nishiego. Założyła ręce na piersi i zmrużyła oczy. Nauczyciel schylił się do jej wzrostu i zaczął coś do niej mówić. Ona odpowiadała szybkimi komentarzami i nagle z impetem odwróciła głowę w moją stronę. Shinobi z ANBU odeszli, a czerowonowłosa spojrzała posępnie w górę.
    Z całej tej wynikłej sytuacji, zapomniałem myśleć nad decyzją.
    Wtedy ujrzałem, jak pan Nishi, wraz z dziewczyną, zbliżają się w moja stronę.
    I nagle coś mnie olśniło. Nie chcę tracić czasu na misje, kiedy przyjaciół nie ma obok mnie. Chcę móc codziennie widzieć te uśmiechnięte twarze moich przyjaciół, ich szczęście, ich smutki, ich złości… I jej długie, czerwone włosy…
    – No i jak? – z myśli wyrwał mnie rozradowany głos pana Nishiego. Kątem oka zobaczyłam, jak czerwonowłosa dziewczyna trzyma go z niechęcią za rękę.
    – Słucham? Przepraszam, zamyśliłem się…
    – Jaka jest twoja decyzja, Minato? – zapytał mnie nauczyciel. – Bierzesz udział w teście ukończenia Akademii? Myślę, że powinieneś to zrobić…
    To była ostateczna chwila. Tak lub nie… to były moje opcje do wyboru.
    Potrząsnąłem przecząco głową. Pan Nishi spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
    – Ale dlaczego, Minato?
    – Bo nie jestem jeszcze gotowy – odparłem.
    – Ale ze wszystkim świetnie dajesz sobie radę…
    – Nie czuję się na siłach.
    – Ale… zdajesz sobie sprawę, że tracisz życiową szansę… – zaczął z wyrzutem.
    – Wiem – odparłem.
    W gruncie rzeczy, jak teraz na to patrzę, to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Przyznaję, że nie żałowałem jej. Dzięki niej, lepiej być nie mogło.
    Czerwonowłosa uniosła brwi i spojrzała na pana Nishiego.
    – Mogę już sobie iść? – zapytała.
    – A przeprosiłaś tamtych chłopców? – odpowiedział jej pytaniem nauczyciel.
    – Niby, jak skoro pan mnie trzyma, tam teges?! Po co niby miałam tutaj z panem iść?
    – Słuchaj, naważyłaś sobie,  a Hokage o wszystkim wie. Więc, teraz idź i przeproś tych chłopców, proszę cię, Kushino – odparł.
    – To oni zaczęli, tam teges! – broniła się dziewczyna.
    Pan Nishi westchnął głęboko i puścił Kushinę. Ta pędem pobiegła w stronę drzewa, pod którym siedziały Kusuri i Konami. Wzrok nauczyciela padł na mnie.
    – Czyli jesteś pewny swojej decyzji? – upewnił się ten ostatni raz.
    Kiwnąłem głową z uśmiechem i ruszyłem do swoich przyjaciół.

*Technika podziału

~*~*~*~

SKOŃCZYŁAM! Pierwszy rozdział z perspektywy Minato skończony, a podział ról w rozdziałach tego opowiadania oficjalnie uważam za otwarty. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, dzięki którym mam jeszcze większą ochotę do pisania. Jeśli reklamowaliście gdzieś mojego bloga, to wielkie dzięki, naprawdę.
Przy okazji, prowadzicie blogi? Jeśli tak, to chętnie poczytam, wystarczy wejść tylko w podstronę WASZE BLOGI. Jeśli posiadacie bloga o Naruto, nie martwcie się – czytam wszystko, co popadnie. 
PS. Jeśli macie jakieś zażalenia, prośby, uwagi - piszcie pod notką. Jeśli coś jest nie tak, muszę wiedzieć, co poprawić.
Po raz kolejny, życzę miłego czytania!

7 komentarzy:

  1. MINATOOO *O* Jak ja go kocham...
    Już nie mogę się doczekać, kiedy będzie coś romantycznego (uzależniona jestem, wybacz xD). Czytałam każdą zakładkę na Twoim blogu i po przeczytaniu opisów bohaterów jestem ciekawa Taiyo i Kusuri xd
    Nie mogę się doczekać nexta ♥ :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże oby szybko było coś romantycznego.. Jestem uzależniona tak jak koleżanka wyżej xD Ale zdaje sobie sprawe że to jeszcze dzieci więc poczekam :P Za to informuje że od dzisiaj polecam twojego bloga na fanpage'u Hidan Masochista xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgrywam sobie właśnie zdjęcia z praktyk, wchodzę ot tak sobie na pocztę, patrzę i ... łooo! kolejny rozdział fantastycznego opowiadania. Przeczytałam w parę minut i czuję niedosyt (zresztą tak jak zwykle, mam nadzieję, że kolejna notka pojawi się jak najszybciej. Co ja mogę powiedzieć? Masz coś więcej niż talent! Też tak bym chciała:). Jak ja wielbię Minato, po prostu mój idol (razem z Kakashim). Szkoda, że w rzeczywistości nie ma facetów z takim charakterem. Ach.. mam taką samą prośbę jak Shinuchan, jestem walnięta na punkcie romantycznych scen z bohaterami z Naruto:). Dzięki za powiadomienie, życzę weny:).
    JESTEŚ WSPANIAŁA!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne, czerwone włosy... AAaaa! Zaraz zacznę piszczeć z zachwytu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Minatooo :3 podzielam jego fascynacje włosami Kushiny, jednocześnie nie czaje dzieciaków z akademii jak i jej samej.. Ja po prostu marze o tym żeby mieć takie włosy, nawet kiedyś sobie zafarbowałam na taki rażący czerwień :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobała mi się notka z widzenia Minato , oby więcej takich :) Opowiadanie się rozkręca , a ja idę czytać je dalej.

    OdpowiedzUsuń
  7. No ja cudnie <3
    Pokochałam Kushinę od pierwszego odcinka, a dzięki tym notkom kocham ją jeszcze bardziej :3
    Odważna decyzja ze strony Minato - jak wiele pozytytów w przyszłości...

    OdpowiedzUsuń