piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 6


PIERWSZE PRZYJAŹNIE I WYBRYKI JINCHURIKI

Ten rozdział dedykuję wszystkim komentującym. Dzięki wam wiem, że te moje wypociny ktokolwiek czyta. Każdy komentarz zniechęca mnie do poddania się i zaprzestania jakiegokolwiek pisania.
DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA!

Siedziałyśmy we dwie z Kusuri pod drzewem. W końcu, miałyśmy wolny dzień od jakichkolwiek zajęć w Akademii. Chciałyśmy go jakoś wykorzystać, ale niestety, upalne słońce zezwalało nam tylko na siedzeniu w cieniu.
    Kusuri nie przeszkadzało moje towarzystwo. Wręcz przeciwnie, pomarańczowowłosa dziewczyna, która praktykowała zaciekle jakąś książkę w brązowej, twardej okładce sama zapraszała mnie do siebie. Odkąd tylko poznałam ją w Akademii, czyli przeszło trzy tygodnie temu, było mi lepiej na duchu. Cieszyłam się, że mogę się przed kimś otworzyć jako Kushina, a nie jinchuriki czy też Krwawa Habanero. Przy niej byłam po prostu sobą.
    – Co czytasz? – zapytałam, mrużąc oczy przez rażące słońce.
    – A, książkę, którą dostałam od mamy – powiedziała, zamknęła ją i pokazała mi okładkę z tytułem.
    – „Kumulacja chakry. Jak ratować życia? Poradnik dla przyszłych medycznych ninja” – przeczytałam. Kusuri uśmiechnęła się w moją stronę.
    – Ja wiem, kim chciałabym zostać – odparła, odkładając książkę na bok. – Chciałabym być medycznym ninją, tak dobrą, jaka sama pani Tsunade!
    – Tsunade? – zdziwiłam się, słysząc to obce mi imię. – A kto to jest?
    – Zdaję się, Kusuri, że nasza nowa koleżanka z wymiany nie zna Legendarnej Trójki Sanninów – usłyszałam, a naszym oczom ukazała się niewysoka, czarnowłosa dziewczynka o ciemnych, jak noc oczach.
    Uśmiechnęła się i przysiadła do nas.
    – Konami, co ty tu robisz? Myślałam, że pomagasz dziś rodzicom… – zaczęła Kusuri.
    – Niby tak, ale wiesz… pozwolili mi – odpowiedziała i spojrzała na mnie. – Przedstawisz mnie koleżance?
    Kusuri pokiwała głową i zwróciła głowę do mnie i czarnowłosej.
    – Zapomniałam, wybaczcie. Kushino, to jest jedna z najmądrzejszych osób w Akademii, Mikagu Konami. Konami, to nasza nowa koleżanka z innego kraju, Uzumaki Kushina.
    – Miło mi poznać, Kushino – odparła Konami, a po chwili spiorunowała oczami pomarańczowowłosą. – Że niby ja jestem najmądrzejsza, Kusuri?
    – Nie ma w Akademii mądrzejszej od ciebie, wiesz o tym, prawda? – odpowiedziała dziewczyna pytaniem na pytanie.
    – A ty, to niby co, przepraszam? – zapytała brunetka, uśmiechając się coraz szerzej.
    – Ja przy tobie to nic, nikt nie ma większej wiedzy na temat geografii i historycznych ninja od ciebie.
    – Za to ty jesteś dobra w kumulowaniu chakry i posiadasz najbardziej rozleglą wiedzę na jej temat. A także, techniki masz opanowane w małym palcu… – Konami przerwała, wzięła głęboki wdech i zwróciła się do mnie. – A ty, Kushino, to w ogóle, skąd jesteś?
    – Ja? – zdziwiłam się.
    Odkąd tu byłam jeszcze nikt nie zadał mi takiego pytania.  Nikogo nie zdawało się to obchodzić, a ja wolałam nie rozpowiadać na prawo i lewo, skąd pochodzę. Cały mój pobyt tutaj miał być ścisłą tajemnicą Konohagakure i Hokage.
    Jednak, w głębi serca, nigdy, przenigdy, nie zapomniałam o Uzushiogakure. Nie zamierzałam mówić, że pochodzę z kraju Ognia, skoro było to kłamstwem. Nie obchodziło mnie, co staruszek Trzeci myślał o tym fakcie – pochodziłam z Kraju Wiru, mieszkałam w Uzushiogakure, byłam wśród swoich. Nawet on nie mógł tego zmienić. Nikt nie mógł.
    – Tak, Kushino, ty – powiedziała Konami, wyrywając mnie z mojego potoku myśli. – Musiałaś przecież się skądś przenieść, by teraz tu mieszkać…
    – No racja… – odparłam i zastygłam w bezruchu. Szybko jednak się otrząsnęłam i uśmiechnęłam leciutko do dziewczynek. – Pochodzę z Kraju Wiru.
    – Kraj Wiru… – powtórzyła brunetka, a Kusuri zaczęła wertować swoją książkę. – Taki mały kraj na mapie, prawda? – spytała, a ja kiwnęłam głową.
    Ciekawiło mnie, czy Konami wiedziała, że ten kraj zapewne już nie istniał. Wtem pomarańczowowłosa krzyknęła wesoło:
    – Mam! Znalazłam! – Kusuri pokazała nam środek książki.
    – W książce dla medycznych ninja było coś o kraju Kushiny? – zdziwiła się młoda Mikagu.
    – Tutaj piszą, że w Kraju Wiru, a dokładniej w Uzushiogakure, mieszka jeden z najbardziej witalnych klanów w świecie shinobi. Piszą też, że posługują się bardzo silnymi technikami, są wytrzymali w walce i że ich uratowanie jest łatwym zadaniem dla medyków, dzięki ich genom – wyrecytowała dziewczyna, jakby z pamięci.
    – Co to za klan? – spytała ciemnowłosa.
    – Uzumaki… – Kusuri urwała i nagle ją olśniło. – Kushina, to twój klan, prawda?
    Kiwnęłam głową na tak.
    – EJ, DZIEWCZYNY! – usłyszałyśmy nagły krzyk z daleka.  – KUSURI, KONAMI, CHODŹCIE!
    W oddali było widać brązowowłosego chłopca, o wielkich złotych oczach i rozczochranych włosach, zbliżającego się do naszej trójki szybkimi susami.
    – Taiyo, jakbyś nie zauważył, są nas trzy – powiedziała do zdyszanego chłopca pomarańczowowłosa i znów zaczęła czytać książkę.
    – Jak to, trzy? – zapytał zziajany i spojrzał na mnie. Zaczął mierzyć mnie wzrokiem uważnie, następnie roześmiał się, a na jego buzi pojawiły się nerwowe rumieńce. – Aaaa… Wybaczcie, nie wiedziałem – zaczął się tłumaczyć.
    Kusuri westchnęła głęboko, a Konami przewróciła oczami i spojrzała na niego.
    – Co chciałeś, Taiyo? – zadała pytanie czarnowłosa, a złotooki zaczął nerwowo drapać się po głowie.
    – A może tak najpierw to byście mnie przedstawiły, co, dziewczyny? Nie znam rudej koleżanki, no, może tylko z widzenia, ale wiecie. Ja w naszej wiosce znam wszystkich i…
    – Dobra, Taiyo już się nam nie tłumacz – skarciła subtelnie chłopaka Kusuri.
    Kątem oka dostrzegłam, że chłopak zaczął się delikatnie rumienić. Schował ręce za plecy i wydukał nerwowo:
    – Przepraszam, Kusuri…
    – Dobra, Taiyo, to jest Uzumaki Kushina, Kushino, poznaj proszę, Hoshi Taiyo – przedstawiła nas sobie Konami.
    Wstałam z trawy, otrzepałam kolana i uda i podałam chłopakowi rękę.
    – Miło poznać – odrzekł.
    – Mnie również.
    – Ja też poznałam ją dopiero dzisiaj. Dosłownie przed chwilą… – zaczęła brunetka i również podniosła się z ziemi.
    Jedynie Kusuri została pod drzewem, czytając swoją książkę. Popatrzyłam przez chwilę na chłopaka i spostrzegłam, że wpatruje się w pomarańczowowłosą jak w piękny obraz, którego nie jest w stanie posiąść.
    Konami odkrząknęła znacząco, a młoda Namida uniosła swoje lazurowe oczy do góry.
    – To co chciałeś, Taiyo? – zapytała, wychylając się znad książki.
    – A, ogólnie to chłopaki wysłali mnie, bym was znalazł i chcieli, byście do nas dołączyły – brązowowłosy zaczął na mnie patrzeć. – Ale widzę, że będzie nas o jedno więcej…
    – Nie przeszkadza wam to, prawda, tam teges? – zapytałam.
    – Nie, skądże – uprzedził mnie Taiyo, a ja poczułam, jak na moją twarz wkrada się uśmiech. – Przecież w grupie raźniej, prawda?

*          *          *

Idąc za prowadzącym nas Taiyo, zaczęłam intensywnie myśleć.
    Po pierwsze, w Konohagakure znałam już trzy osoby, których nie zniechęciła moja osoba, kolor włosów czy inne rzeczy. Przyznaję, że było mi strasznie miło, a w środku czułam narastające ciepło, jakby płomień, który miał już nigdy nie gasnąć.
    Po drugie, w czasie drogi, naszła mnie straszna ochota, by wykręcić Hokage jakiś numer. Nie tylko za to, że uczynił mnie jinchuriki, kłamstwem sprowadził do Konohy, czy też kazał mi iść do Akademii, w której mnie za bardzo nie akceptowano. Tak po prostu. Może to przez sentyment, gdyż staruszkowi Uzukage zawsze robiłam jakieś żarty… Kto wie?
    Po trzecie – czy tylko ja, prawie dziewięcioletnia dziewczynka, zauważyłam, jak Taiyo jest zapatrzony w Kusuri? Patrzył na nią, jakby nie miał u niej szans, a mimo to, uśmiechał się… Jego wzrok nie był zrezygnowany, był szczęśliwy…
    Poza tym, wyglądał na wesołka. Mógł mi w moim żarciku pomóc, z czego byłam niezmiernie zadowolona – w Uzushiogakure nikt, oprócz Toki, Kity, Akame i Chairo nie podzielał mojego humoru, ale nawet oni mi nie pomagali w moich psotach…
    – Słyszałem, że pan Nishi gadał z Hokage o tobie – zaczął Taiyo. – To prawda, Kushina?
    – Podobno tak, ale od tego czasu ten staruch nie wzywał mnie do siebie, tam teges – odparłam.
    – No, on chyba jeszcze taki stary nie jest… – stwierdziła Konami.
    – Ale będzie – powiedziałam. – A tak swoją drogą… Kusuri, kim jest ta Tsunade, o której mówiłyście? – zapytałam.
    – Tsunade to najlepsza medyczna kunoichi w całym świecie shinobi – odrzekła niebieskooka. – Należy do trójki Legendarnych Sanninów, czyli byłych uczniów Trzeciego Hokage, dostali ten przydomek podczas II Wielkiej Wojny Shinobi…
    – Wszystko tak ładnie wytłumaczyłaś, Kusuri – pochwalił dziewczynę Taiyo, a ta uśmiechnęła się.
    – Dziękuję, Taiyo.
    – Chodźcie, jesteśmy prawie na miejscu – zachęcił nas złotooki.
    Nim się spostrzegłam, już byliśmy na polanie, porośniętej rozgałęzionymi drzewami wiśni. Pod jednym z nich siedział niebieskooki blondyn, którego znałam dobrze z widzenia oraz brązowowłosy chłopiec, którego jeszcze nie poznałam.
    Podeszliśmy do nich, a oni ożywili się na nasz widok. Szczególnie jasnowłosy.
    – Wedle zamówienia, sprowadziłem dziewczyny, plus małą niespodziankę – odparł zadowolony z siebie Taiyo.
    – Nie taką małą – odparł obcy mi chłopiec i uśmiechnął się. – Jestem Ichiru Hiku – powiedział i podał mi dłoń. Odwzajemniłam uścisk z chęcią i skierowałam wzork ku blondynowi.
    – A to, Kushino, jest Namikaze Minato – przedstawiła chłopca Konami.
    – Nasz geniusz! – zachwycił się Taiyo.
    Jasnowłosy podał dłoń. Zrobiłam to samo, co zrobiłam z ręką brązowowłosego Hiku. Kiedy uścisnęłam kończynę chłopca, uśmiechnął się do mnie i popatrzył na mnie ciepło.
    A ja? Nie wiem, co się stało, wiem jedynie, że jego uśmiech mnie sparaliżował. Nie miałam pojęcia, co takiego w nim było, ale gdy tylko go ujrzałam, kąciki moich ust momentalnie ruszyły ku górze. Niestety, jako ośmiolatka, nie dostrzegłam wtedy tego i po prostu chłopak znów wydał mi się „kruchy”.
    – Uzumaki Kushina, tam teges – odparłam.
    – Pamiętam – powiedział.
    Przyznaję, że zdziwił mnie ten fakt. Po czterech tygodniach pamiętał imię dziewczynki nieakceptowanej wśród rówieśników w klasie, która była postrachem chłopców.
    – Taiyo, mam pytanie. Czy w taki upał da się cokolwiek robić? – zapytała Konami.
    – Oj, Konami, nie bądź taka wybredna… Słoneczko jest potrzebne – zagaił Hiku.
    – Ja się tylko pytam, Hiku…
    – Ale Konami ma rację – przyznała Kusuri. – Powiedzcie mi, co możemy robić w taką pogodę…
    – Ja mam pomysł, tam teges  – odparłam.
    W tym momencie postanowiłam wcielić swój plan w życie.

*          *          *

Hokage wlepiał swoje srogie oczy we mnie. Ciężko było mi się nie śmiać, więc zatkałam sobie buzię i zwróciłam wzrok w kierunku otwartego okna.
    Niebo wciąż pozostawało piękne i czyste. Spojrzałam na górę z wyrzeźbionymi twarzami Hokage i nie powstrzymując się, parsknęłam ze śmiechu.
    Mój dowcip wypalił, i to jak najbardziej. W końcu, twarze władców Ukrytego Liścia nie pomalowały się same zieloną, niebieską i czerwoną farbą. Oczywiście, nie zrobiłabym tego bez pomocy Hiku i Taiyo, którzy przyjęli mój pomysł z otwartymi ramionami i stali na czatach.
    – Bawi cię to, Kushino? – zapytał zniecierpliwiony, biorąc fajkę do ust.
    Kiwnęłam głową, z trudem powstrzymując śmiech.
    – Powiem ci, że do twarzy ci z zielono-czerownymi wąsami – odparłam, biorąc głęboki wdech i uśmiechając się szeroko.
    – Zmyjesz to – odrzekł krótko.
    Natychmiast spoważniałam, patrząc na niego spode łba.
    – O czym ty niby mówisz? – zapytałam.
    – Zmyjesz te malunki.
    – Deszcz zmyje, nie ja, tam teges – powiedziałam stanowczo. – Nie zmusisz mnie.
    – Z tym słońcem i upałem, jakie teraz mamy, jakoś nie zbiera się na deszcz – Hokage wypuścił dym z kalumetu i zaczął się cicho śmiać. – Dlaczego to robiłaś, Kushino?
    – Nikt nie powiedział, że nie mogę – bruknęłam, zakładając ręce na piersi.
    Hokage wstał z krzesła, podszedł do kredensu, otworzył go i wyjął z niego metalowy kubełek oraz żółtą szmatkę do czyszczenia. Zmarszczyłam brew. On naprawdę myślał, że ja tak łatwo ulegnę?
    – Proszę – powiedział, podając mi wiadro. – Napełnij je wodą i idź zmywać.
    – Nie, nie zmusisz mnie, tam teges – mruknęłam i odwróciłam głowę z impetem.
    – Masz iść pozmywać te bohomazy.
    – Chciałbyś.
    – Chciałbym, więc idź i wyczyść twarze wykute w skale – odrzekł dość rozkazującym tonem.
    Zmroziłam Trzeciego wzrokiem. Niechętnie wstałam z krzesła i skierowałam się ku wyjściu. Zatrzymałam się na chwilę i zwróciłam się do Hokage.
    – Ja jeszcze nie skończyłam, tam teges – odparłam i znów ruszyłam do drzwi.
    Nagle do gabinetu weszła bez pukania jakaś para starszych ludzi – tych samych, których widziałam, kiedy staruszek mówił mi o tym, że zostałam wybrana jinchuriki. Nie zamierzałam na nich patrzeć, więc szybkim krokiem wyszłam z gabinetu.
    – Widziałeś, co zrobiła z twarzami?! – usłyszałam męski, zbulwersowany głos, jednak nie należał on do Trzeciego.
    Przyparłam do drzwi i zaczęłam intensywnie podsłuchiwać całą rozmowę.
    – Hiruzenie, nie możesz się na to godzić – odparła kobieta wyniośle, a ja cicho prychnęłam do samej siebie.
    – Koharu, to tylko dziecko – bronił mnie Hokage.
    – Dziecko, w dodatku jinchuriki, z którym ty sobie najzwyczajniej nie dajesz rady! Nie możesz pozwolić, by dalej tak rozrabiła! – stwierdził mężczyzna w okularach.
    – Nie możemy jej tak ograniczać. To ma być jej dom…
    – Hiruzenie, to jinchuriki… Dziewczynka, mająca zapieczętowaną w swoim ciele broń, która, jak się jej nie upilnuje, może wpaść w niepowołane ręce!
    Broń… Czyli tak mnie postrzegała reszta mieszkańców. Jako niebezpieczną dziewczynkę ze śmiertelnym demonem w brzuchu, której należy się bać.
    – To nie jest żadna broń. Bronią jest dziewięcioogoniasty, nie ona.
    Nie miałam już ochoty dalej słuchać tej konwersacji, więc pędem wybiegłam z budynku, napełniłam kubełek wodą i zaczęłam zmazywać malowidła na górze.
    Szczęście, że byli ze mną jeszcze ludzie, którzy nie wiedzieli, kim naprawdę jestem.

*~*~*~

Napisałam. Dłuższy niż reszta, jak sprawdzałam, to najdłuższy, jaki napisałam dotychczas. Chyba wszyscy wiemy, że nasza kochana Kushina słynęła z tego, że uwielbiała figle ^^. Mam nadzieję, że się spodoba. Mogę obiecać, że akcja nabierze tempa – za chwilę będą drużyny, misję, może nawet egzaminy na chunina?
Oprócz dedykacji na początku, chciałabym jeszcze strasznie podziękować Ushio, Szafirowatej i Shinuchan za to, że poleciły i zareklamowały mojego bloga. Widziałam, dziewczyny i strasznie, ale strasznie mi miło. Szafirowata poświęciła na to koniec czwartej notki na swoim blogu: http://shikamaru-temari.blogspot.com/, a Ushio i Shinuchan posty na swoich fanpage’ach Naruto Fanfictions PL oraz Hidan Masochista na Facebooku. Dziewczyny, strzelam przed wami Mahometa. Mam nadzieję, że przywieje to jakiś czytelników, którym się spodoba moje opowiadanie. Najwidoczniej uznałyście mój blog za „dobry” XD. Czuję, że samo „dziękuję” to za mało w tej sytuacji...
Wybaczcie, ale pod koniec zawsze muszę sobie troszkę pogadać. Zapisywanie na kartkach lub w pamięci już nie wystarcza.
Miłego czytania!

11 komentarzy:

  1. Hehe już wiadomo po kim Naruciak ma charakterek notka bardzo fajna. I tak uważam twój blog za dobry :) Czekam z niecierpliwością na następną i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki "dobry"? Dziewczyno, ten blog jest świetny! :3
    "Do twarzy ci z zielono-czerownymi wąsami" - padłam XD To było coś xD Uwielbiam Kushinę. Mam nadzieję, że wykręci więcej takich numerów :3
    Taiyo i Kusuri... Kocham *.* Taiyo i Hiku już są moimi ulubieńcami (oczywiście, zaraz po Minato i Kushinie) :D
    Kushina dalej uważa Minato za "kruchego"... Ech... Ale co tam, ma tylko 9 lat. Jeszcze wyrośnie z tego określenia :]
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^.^ (I cieszę się, że ten był taki długo ^^)
    Weny, życzę weny :3
    P.S. U mnie dzisiaj pojawi się nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje że reszta notek też będzie podobnej długości notka genialna (jak to u ciebie zawsze bywa) i cieszę się że już jest wrzucona bo trochę denerwujące było co chwile sprawdzać czy jest nowa notka tak czy siak pozdrawiam serdecznie i życzę duuuużo weny

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobrze, skoro jestem u ciebie na bieżąco z notkami, zaszczycę cię moim komentarzem :P (droczę się, komentarz jak każdy :P) Po pierwsze, muszę cię pochwalić, bardzo, bardzo ładny blog i o mojej ulubionej parce, która stoi na pierwszym miejscu wraz z parą NaruHina :P szczerze mówiąc wole jak czcionka jest mniejsza, ale i tak fajny efekt, że suwak nie ma końca xD
    Historia mi się podoba, zaczęłaś tak jak to przedstawiono w mandze/anime, a rozszerzasz fillerami własnego pomysłu, dla mnie genialne :D raczej z tego co już przeczytałam twoje fillery nie będą takie męczące jak te w anime :D Ciekawe, a więc ani waż się robić jakiś ogromnych (miesięcznych) przerw między notkami :P (mnie twoje glany nie wystraszyły ;] … no może trochę :P)
    Wszystko fajnie, ale no skoro mają krasnale po 8 lat to prędko jakiegoś romansu się nie doczekam :P ale i tak dobrze będzie poznać jak ich przedstawisz :D Chwilowo tylko charakter Minato jest mi jakiś bez wyrazu XD ale Kushina perfect :D No jestem ciekawa dalszej fabuły :)
    ŻYCZĘ WENY :) Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę ciekawie się zapowiada, bardzo podoba mi się to jak piszesz!
    Niecierpliwie czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Historia świetna, a ja osobiście uwielbiam Kushine ;) nie mogę doczekać się twoich następych "wypocin" :)
    Co do stylu pisania to piszesz bardzo dobrze: interpunkcja, brak powtórzeń czy błędów ortograficznych czy językowych. Nic, tylko się delektować =^.^=

    kampai.blogujacy.pl :3

    OdpowiedzUsuń
  7. To chyba mój pierwszy komentarz, ne? Choć czytam opo już od jakiegoś czasu :).
    Ahhh ta Kushina ;D dobrze, że Hiruzen jest spokojnym i opanowanym Hokage heh
    Koniecznie chcę MinaKushi.. ^^ chyba Ushio zaraziła mnie tym pociągiem do romantyzmu :P.
    Notka genialna - tak samo jak poprzednie. Na pewno masz we mnie stałego czytelnika.
    Cierpliwie czekam na next ;).
    Pozdrawiam. Sayo~!

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeklęta, cholerna sarszyzna... Zawsze wepchnął te swoje nochale, skrytykują, i.... i... Agh! Nie lubię ich i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahha , skąd ja znam ten numer z pomalowaniem twarzy ? Hmm ;) Super , poczytam jeszcze trochę i mam nadzieje ze w końcu nadgonię i będę na bieżąco ><

    OdpowiedzUsuń
  10. To już wiadomo, że Naruto podebrał pomysł matce xD
    A z resztą, już mi się myli. On pomalował te twarze, czy wyczytałam to na jakimś blogu? xd
    Wspominałam coś, że nienawidzę starszyzny?

    OdpowiedzUsuń