RAMEN I
PIERWSZA POWAŻNA MISJA
Przez
wszystkie misje rangi D, które ostatnio wykonaliśmy, nie miałem czasu spotykać
się z resztą przyjaciół. Jiraiya uważał, że wykonywanie zadań poza wioską
będzie dla nas wszystkich korzystniejsze. Ja tego nie negowałem, ale Hiku i
Konami mieli do tego wiele wątpliwości.
Po
raz pierwszy, od wielu dni, mieliśmy pełną swobodę. Siedzieliśmy we czwórkę w
cieniu jednego z największych drzew w Konohagakure, odpoczywając po pomyślnie
wykonanej misji. Hiku już dobrze pochrapywał, Konami coś czytała, podobnie jak
mistrz, a ja ze spokojem wpatrywałem się w nieliczne chmury i zachodzące słońce
na pomarańczowym niebie. Odetchnąłem i uśmiechnąłem się.
– Minato, nie nudzisz się, aby czasem? –
zapytał Jiraiya. – Bo jeśli chcesz, mam jeszcze jedną książkę, mogę dać ci do
poczytania…
– A jaką? – odpowiedziałem pytaniem.
– Moją autorską! – zawołał rozradowany
mistrz. – „Opowieść o odważnym ninja”.
Konami zmarszczyła brew.
– To ta książka, którą napisałeś i
pokazałeś nam pierwszego dnia? – spytała brunetka.
Jiraiya z nieskrywaną dumą kiwnął głową.
Nagle wyjął ze swojej kabury owe dzieło literatury w twardej okładce i podał
mi. Wziąłem je z zaciekawieniem, otwierając pierwszą stronę i skupiając się na
czytaniu. Po minucie, mistrz zapytał:
– To jak? Chcesz przeczytać?
– Pewnie – odparłem dość entuzjastycznie,
zatapiając swój umysł w historię spod pióra sannina.
Może tego po Jiraiyi widać nie było, ale
miał talent do pisania i musiałem to przyznać po przeczytaniu pierwszych
dziesięciu stron. Jakoś nie umiałem oderwać się od tej historii, wciągnęła
mnie.
Nagle białowłosy zaśmiał się donośnie.
– Eh, widzę, młody, że ci się podoba!
Uśmiechnąłem się do niego szeroko, podobnie
jak Konami. Spojrzeliśmy na mistrza ciepło.
– Ej, no co? – zapytał. – Coś się stało?
– Popatrzeć na mistrza nie można? – zadała
pytanie brunetka, chichocząc cicho.
Jiraiya westchnął głęboko, gdy nagle przed
naszymi oczami pojawił się wielki kłęb gęstego dymu, o brudnobiałej barwie.
Taki sam, jaki widzieliśmy pierwszego dnia, gdy czekaliśmy na białowłosego.
Może byli to inni jonini, mający jakąś sprawę do naszego mistrza? A może był to
wróg? Nie wiedzieliśmy, a obłok wciąż się powiększał, tworząc kształt wielkiego
koła.
Nagle mistrz podniósł się gwałtownie z
ziemi. Ciemnowłosa dziewczyna i ja uczyniliśmy to samo. Tylko Hiku sobie
drzemał, jakby kompletnie nie przejmował się, co się dzieje dookoła.
Nagle z kłębu wyskoczyła dwójka joninów,
mężczyzna i kobieta, a także ich trzyosobowe drużyny. Szybko wśród nich
rozpoznałem swoich przyjaciół, których tak dawno nie widzieliśmy… Kusuri,
Taiyo, Kushina… A także trójka chłopaków, Matsuo i bliźniaki, Hideki i Kiroi.
Moja twarz natychmiast się rozpromieniła,
podobnie, jak twarz Konami. Dziewczyna nagle przykucnęła nas śpiącym szatynem i
zaczęła go trząść za ramię.
– Hiku, weź się obudź! – krzyknęła. –
Wstawaj, mamy gości!
Chłopak wstał niechętnie, przetarł ledwo
otwarte oczy i rozejrzał się wokół. Gdy zobaczył te wszystkie uśmiechy, którym
go przywitano, natychmiast się zerwał z ziemi i wstał, chociaż plątały mu się
nogi. Gdy w końcu stanął prosto, uśmiechnął się szeroko i popatrzył na
wszystkich ciepło.
– Widzę, że nas troszeczkę przybyło –
powiedział zasapanym tonem. – Rany, Taiyo, Kusuri, Kushina… O rzesz, ale ja was
dawno nie widziałem…
Namida i Uzumaki zaczęły się śmiać cicho, a
Taiyo spojrzał westchnął cicho. Na twarzy złotookiego również zagościł szeroki
uśmiech.
– Nigdy więcej tak nie rób, mistrzyni Hana!
– mruknął młody Hoshi nagle.
Matsuo, jego kolega z drużyny, słysząc to
uniósł brwi do góry, a jego wargi ułożyły się w prostą linię. Był chłopcem
średniego wzrostu o kruczoczarnych, prostych włosach do połowy szyi, które
zdawały się zakrywać jego pole wiedzenia. Mimo to, dostrzegłem jego oczy – chłodne, głęboko
błękitne i skryte. Były takie inne, niż moje, nie chodziło jedynie o ton barwy.
Patrzył nimi na nas obojętnie, tak jakby odczuwał jakąś pustkę. Poza tym, nie
nosił ochraniacza Konohagakure, tak jak my wszyscy – na czole – tylko
przywiązany na lewej ręce, powyżej łokcia.
– Taiyo, przecież żyjesz – powiedziała
joninka.
– Mistrzu Itari! Dlaczego nam od razu nie
przedstawiłeś drużyny Hany, tam teges? – zapytała Kushina. – Albo tego całego
Jiraiyi, o którym tyle gadaliście?
– A pytaliście? – Itari zmarszczył brwi i
westchnął.
Popatrzył przyjaźnie na białowłosego, a ten
odwzajemnił to uśmiechem. Mój mistrz nagle zaśmiał się cicho i odchrząknął
znacząco.
– A więc, Itari, Hana… – zaczął. – Co was
sprowadza, gołąbeczki, w skromne progi mojej drużyny?
– Jiraiya, wypraszam sobie – mruknęła
brązowowłosa kobieta. – Przed chwilą tak zdzieliłam Itariego, że, o mało, mu
zębów nie wybiłam! A jednak wciąż myślę, że powinnam go walnąć mocniej, heh.
– Eh, Hana… – mistrz wywrócił oczami. – A
następnie pewnie zaczęłaś się do niego tulić.
– A nasz Jiraiya, jak zwykle, zna
standardowe zakończenia – odparł ciemnowłosy jonin, bodajże mistrz Kushiny,
śmiejąc się.
– Bo człowiek, jak jest zakochany, to jest
w takim dziwnym, głupim stanie – szatynka z fioletowymi, charakterystycznymi
dla klanu Inuzuka znakami, założyła ręce na klatce piersiowej. – Nie moja wina,
że kocham tego przygłupa, jak mało kogo.
– Hana, ja też cię kocham – mruknął Itari.
– Ale przejdźmy do sedna. Jiraiya, nasz stary kompanie, jest taka sprawa…
dałbyś się wraz ze swoimi podopiecznymi wyrwać na ramen do Ichiraku?
– Rozumiem, że skoro nas zapraszacie, to wy
stawiacie – oznajmił żywo białowłosy.
– Ja stawiam – wycedził przez zęby
niezadowolony Kiroi, a Kushina z Hidekim zaczęli pękać ze śmiechu.
Kusuri i Taiyo również się zaśmiali,
podobnie, jak cała moja drużyna. Tylko Matsuo stał cicho, jak słup.
– Myślę, że nie robisz tego z własnej
inicjatywy – odrzekł Jirayia.
– Nie – powiedział pustym tonem
brązowowłosy Hayato. – Założyłem się z Itarim o Hanę – przyznał.
Gdy mój mistrz tylko to usłyszał, natychmiast popadł w niekontrolowany napad
donośnego śmiechu. Miałem wrażenie, że zaraz straci równowagę i przewróci się
na ziemię. Jednak nadal stał prosto, chociaż był zmuszony oprzeć się dłonią o
konar drzewa, pod którym nie tak dawno spędzaliśmy cicho, spokojnie czas.
– Dobra, rozumiem, to bawi wszystkich –
odparł Kiroi. – Ale nie trzeba się śmiać, wystarczy, że wypłacam z własnego
portfela! Ludzie!
– Kiroi, nie dąsaj się, tam teges –
powiedziała Kushina, uśmiechając się uroczo.
– Ja, nie wiem, jak wy, ale idę! – zawołał
Hiku rozradowany.
– Ja też idę, z wielką chęcią – oznajmiłem.
– Tylko czy my się w tej restauracji wszyscy zmieścimy… – zacząłem głośno
myśleć.
– Ja też, jestem strasznie głodna –
mruknęła Konami.
– A może tak po ramienie pójdziemy wszyscy
do łaźni? – zapytał błagalnie Jiraiya.
Wszyscy popatrzyliśmy na niego marszcząc
brwi. To było naprawdę dziwne – za każdym razem, gdy kończyliśmy misję, białowłosy
prosił nas o zgodę na kąpiele w jednej z publicznych, pobliskich łaźni. Mimo
to, my dotychczas się na to nie zgodziliśmy, bo uważaliśmy, że nie wymagamy
szczególnego odświeżenia, poza tym, każde z nas mogło sobie samo pójść i zadbać
o swoją higienę. Tylko dlaczego nie opuszczał?
Nagle Jiraiya zaczerwienił się na
policzkach, a słowa zaczęły mu się plątać.
– Nie – powiedziała stanowczym tonem
Konami. – Nie ma mowy, jakoś obawiam się tego twojego pójścia do łaźni. Nie
pachnie to niczym bezpiecznym.
– A co takiego może stać się w łaźniach? –
zapytał oburzony mistrz.
– Raczej co takiego może stać się w
łaźniach, jak TY tam się pojawisz!
* * *
Ramen w
dwanaście osób był bardzo ciekawym doświadczeniem. Staruszek nie spodziewał się
tak dużo klientów w swoim lokum. Rozgościliśmy się i nagle w restauracji
pojawił się charakterystyczny dla Konohgakure gwar i hałas.
Wszyscy zaczęliśmy prowadzić jakieś zacięte
rozmowy – ja, Hiku i Taiyo dyskutowaliśmy o naszych misjach i mistrzach. Nawet
Kiroi i Hideki się do nas przyłączyli, opowiadając o ich zadaniu na farmie i
zakładzie. Szatyn, o tym ostatnim, mówił dość niechętnie, w przeciwieństwie do
szarowłosego, który zdawał się bawić w najlepsze.
Tymczasem, dziewczyny, wraz z Haną, zajęły
miejsca naprzeciwko nas i zaczęły rozmawiać o tym, że tylko one w drużynach
potrafią zachować zdrowy umysł. Widać było, że wszystkie dobrze czują się w
swoim towarzystwie, zwłaszcza czerwonowłosa, której było najciężej z nas
wszystkich.
Nagle oderwałem się od rozmowy i zacząłem
przypatrywać się Kushinie, siedzącej dokładnie naprzeciwko mnie. Jej
roześmiana, uśmiechnięta twarz i przepełnione radością oczy sprawiały, że ja
sam również czułem się szczęśliwy. Nie wiedziałem wtedy do końca, czemu tak się
dzieje, ale nie zamierzałem teraz o tym rozprawiać. Była taka inna, niż reszta
dziewczynek z Akademii, jakie poznałem. Taka żywa, optymistyczna, wyjątkowa…
Dlaczego, gdy zawsze ją widziałem zadowoloną, również musiałem się uśmiechnąć?
To tak, jakby ciało odmawiało mi posłuszeństwa.
– Ej, Minato! – z potoku gnających myśli wyrwał
mnie głos białowłosego jonina. – Młody, żyjesz jeszcze?
– Tak, tak – potwierdziłem szybko. –
Zamyśliłem się. Przepraszam. Na czym stanęła dyskusja?
– Na tym, że Itari ma strasznie filozoficzne
myśli – odparł Hideki.
– Czyli nie przegapiłem zbyt wiele, prawda?
– Nie, ale… – zaczął Hiku.
– Przeszedł ramen – Taiyo, przerywając
młodemu Ichiro, wskazał palcem na moją miskę.
– Nareszcie! – ucieszył się ciemnowłosy
mistrz bliźniaków.
Czerwonowłosa, można powiedzieć, rzuciła
się na pałeczki, które znajdowały się pośrodku blatu. Skuliłem szybko twarz i
moim oczom ukazało się soczyste mięso, makaron, warzywa oraz jajko w zupie,
znajdującej się w bordowej miseczce.
– Ach, mój ramen, boże, jak ja się za nim
stęskniłam, tam teges! – zawołała szczęśliwa Kushina. – Całe piętnaście dni bez
ramenu to zgroza!
– Kushino, tutaj się z tobą zgodzę –
powiedział Itari. – Nie ma lepszego ramenu na świecie niż ten u nas, w Konoha!
Itadakimasu, przyjaciele!
– Itadakimasu! – odpowiedzieliśmy wszyscy
chóralnie.
Wszyscy zaczęliśmy zajadać się posiłkiem.
Nie powiem, nie jadłem nigdy w całej swojej karierze shinobi lepszego ramenu
jak ten, przyrządzany przez Teuchiego w Ichiraku. Nie sposób było go nie lubić
i było tak w przypadku każdego z nas. Nawet Matsuo, który wciąż nie odezwał się
ani słowem, prócz „smacznego”, sięgnął po pałeczki, oddzielił je od siebie i
zamoczył w daniu.
Pomiędzy nami panowała taka ciepła,
przyjacielska atmosfera. Nie we wszystkich wioskach w tych czasach tak było.
Cieszyłem się, że urodziłem się w Wiosce Liścia w Kraju Ognia i że było mi dane
jej bronić.
Nagle Hana popatrzyła z przerażeniem na
Itariego. Pałeczki w jej dłoni, zamoczone koniuszkami w zupie, momentalnie
zatrzymały się w bezruchu, a samej kunoichi powiększyły się oczy. Ciemnowłosy
długo nie zdawał sobie sprawy, że jego dziewczyna obserwuje go ze strachem,
można by rzec. Odstawiła nagle pałeczki i uśmiechając się podstępnie, trzepnęła
jonina w plecy. Ten wypluł kawałek mięsa i warzywa, które miał w napuchniętej
buzi, zgarbił się, ale szybko się wyprostował, masując obolałą łopatkę.
– A to za co? – zapytał, gdy już przeżuł do
końca kawałki posiłku, które znajdowały się w jego ustach.
– Czy
ty widziałeś, a raczej słyszałeś, jak ty jesz? – Hana popatrzyła na niego z
wyrzutem. – Wydajesz z siebie takie dźwięki, że aż dreszcze, przez plecy
przechodzą!
– Ale innym to nie przeszkadzało i…
– Siorbiesz gorzej, jak pies mojej bratanicy!
– powiedziała głośno kunoichi.
– Ale piesek Tsume ma dopiero dwa miesiące
i… – zaczął, ale brązowowłosa nie pozwoliła mu skończyć.
– A ty masz dwadzieścia cztery lata, więc
się opamiętaj!
* * *
Po tym
całym wypadzie na ramen, Jiraiya oznajmił, że idziemy na misję rangi C i
wszyscy mam się stawić bladym świtem na polu treningowym nr 7. Uznał, że już,
po półtorej miesiąca bycia geninami, jesteśmy gotowi na trochę wyższy poziom. Pewnie
rozmawiał o tym z Itarim, który go do tego przekonał. W każdym razie, Hiku nie
mógł narzekać już na nudę, jaka dotychczas panowała, wykonując zadania rangi D.
Misja rangi C. Niby nic wielkiego, ale dla
mnie przełom – mogłem się wykazać, udowodnić to, co potrafię, a także odszukać
błędy, które popełniałem i popracować nad nimi. Zwykła misja, powiedziałby
chunin albo jonin, ale mnie dawała tak wiele. Byłem gotów na wszystko, zawsze i
wszędzie.
Nie mogłem sobie pozwolić na jakiekolwiek
komplikacje i chociaż bardzo chciało mi się jeszcze spać, piąta dwadzieścia,
już byłem na nogach. Zbiórka była o piątej pięćdziesiąt, przynajmniej tak
ustalił białowłosy. Bez jakiegokolwiek pośpiechu zjadłem śniadanie, w postaci
zupy miso oraz ryżu i zająłem się poranną toaletą.
Po dwudziestu pięciu minutach byłem już
gotowy do wyjścia. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i zamknęłam je na klucz. Szybkim
krokiem pognałem na pole treningowe, które, na szczęście, nie było zbyt daleko.
Gdy po kilku minutach dotarłem na miejsce, pod jednym z drzew zastałem Konami,
wertującą jakąś lekturę.
–
Cześć – przywitałem się, machając dłonią w jej stronę.
Brunetka ożywiła się na mój widok i
uśmiechnęła się szeroko.
– Minato, cześć – odpowiedziała.
Podszedłem do niej i stanąłem obok. Młoda
Mikagu westchnęła głęboko i spojrzała w górę, na zachmurzone, szare niebo. Od
dawna nie było takiej pogody w Konohagakure. Oboje mieliśmy wrażenie, że zaraz
zacznie padać deszcz.
– Hiku i Jiraiya jeszcze nie przyszli –
mruknąłem.
– Co jak co, ale nawet Hiku nigdy się nie
spóźnia – oznajmiła, uśmiechając się lekko.
– Zazwyczaj – dopowiedziałem i razem
zaśmialiśmy się.
Czekaliśmy jeszcze pod drzewem dwie, trzy
minuty, gdy nagle, przed naszymi oczami pojawił się zziajany brązowowłosy,
ocierający pot z czoła. Konami popatrzyła na niego, unosząc brew do góry, a ja
uśmiechnąłem się szeroko w jego stronę.
– Hiku, nareszcie przyszedłeś – powitałem
zmęczonego od szalonego biegu chłopaka.
– A Jiraiya pewnie znowu te swoje materiały
zbiera – powiedziała głośno brunetka.
– Żebyśmy tak jeszcze wiedzieli, co to
oznacza w jego języku… – zaczął młody Ichiro.
Konami wywróciła oczami i subtelnie uniosła
kąciki swych ust w górę.
– Czy wy nie zauważyliście, jak on się
zawsze za jakimiś młodszymi dziewczynami ogląda? – zapytała.
Hiku i ja wymieniliśmy spojrzenia i
popatrzyliśmy pytającym wzrokiem na naszą przyjaciółkę. Dziewczyna tylko
westchnęła, a uśmiech na jej twarzy robił się coraz większy.
– Trudno, nie ważne – mruknęła. – W każdym
razie, myślę, że to ma związek z jego na
razie cichymi zapędami do kobiet.
Nagle usłyszeliśmy lekceważące prychnięcie,
dobiegające z tyłu. Cała nasza trójka odwróciła się gwałtownie i naszym oczom
ukazał się wysoki ninja, z ochraniaczem Konohy na czole, bujną czupryną, w
kamizelce jonina. Shinobi stał oparty plecami o drzewo, a on sam notował coś w
jakimś małym zeszycie w twardej okładce. Na jego widok żadne z nas nie mogło
powstrzymać uśmiechu.
– Mistrz Jiraiya! – zawołałem.
Nagle białowłosy schował swój notatnik do
kabury, obwiązanej przy plecach i spojrzał na nas z grymasem, krzyżując ręce na
klatce piersiowej.
– Wybaczcie – powiedział. – Spóźniłem się,
ale musiałem załatwić jedną rzecz.
Konami zaczęła się śmiać.
– Nie wierzę, że ta rzekoma rzecz była
związana z Konohagakure – odparła, uśmiechając się od ucha do ucha.
Białowłosy znów prychnął, a ja i Hiku zaśmialiśmy
się cicho.
– Oj, wiecie, co? Jeśli oskarżacie mnie o
takie rzeczy…
– Nie oskarżamy – przerwała dziewczyna
mistrzowi. – My, a przynajmniej ja, to wiem.
– Niby skąd? – zapytał zdziwiony shinobi.
Brunetka uśmiechnęła się podstępnie, a w
jej ciemnych oczach nagle pojawił się błysk.
– Intuicja.
Jonin schował twarz w dłoniach, a cała
nasza trójka popadła w napad śmiechu. Staraliśmy się jakoś opanować, ale nie
szło to nam najlepiej.
– Możemy iść na tą misję? – zapytał w końcu
Jiraiya.
– Oczywiście, że możemy – powiedziałem.
– Tylko nie do łaźni – ostrzegł ninja Hiku.
Białowłosy spiorunował nas groźnie
wzrokiem.
– Co ja z wami mam… – burknął pod nosem.
Wszuscy ruszyliśmy w stronę bramy, otwierającej drogę do Konohagakure.
Hiku i Konami szli przodem, natomiast ja dotrzymywałem kroku Jiraiyi. Znienacka
cała nasza czwórka poczuła mocny powiew wiatru, otulający nasze ciała. Brunetka
zaczęła trząść się z zimna, a na jej rękach pojawiła się gęsia skórka.
– Eh,
chłodno dzisiaj, co nie, młoda? – zapytał białowłosy ironicznie, śmiejąc się.
Konami
spiorunowała go wzrokiem i odwróciła się głowę do przodu z impetem.
–
Jesteśmy shinobi, nawet wiatr mi nie przeszkodzi w wypełnieniu misji –
bruknęła.
Wtem
Hiku wywrócił oczami i westchnął głęboko, rozpinając swoją szarą bluzę w
czarne, poziome pasy. Zdjął ją, złożył na pół i podał brunetce. Dziewczyna
chwilę popatrzyła na niego zdziwiona, a ten uśmiechnął się zadziornie.
Niepewnie wzięła bluzę od brązowowłosego.
– Nie…
nie wiem, co powiedzieć… – zaczęła. – Dziękuję.
– Nie
ma za co – odparł Hiku, śmiejąc się.
Konami
natychmiast założyła bluzę Hiku na swoje drżące ramiona i uśmiechnęła się
lekko.
–
Dziękuję – powtórzyła. – Naprawdę.
– Hej,
mistrzu – zacząłem znienacka. Białowłosy popatrzył na mnie pytającym, acz
ciepłym wzrokiem. – A co my właściwie mamy za zadanie? Co będziemy robić na tej
misji?
– Bardzo dobre pytanie, Minato – odrzekł. –
Nie mówiłem wam jeszcze?
– Nie…
– odparłem.
Jonin
odchrząknął znacząco i uśmiechnął się.
–
Misje rangi C ogólnie polegają na odprowadzaniu do domu mniej znanych klientów –
powiedział Jiraiya. – Nasze zadanie jest troszkę… nietypowe…
– Dlaczego?
– zapytał Hiku.
– Bo
my musimy odebrać naszego shinobi z Sunagakure i, jako jego eskorta, zaprowadzić
go do naszej wioski – wytłumaczył.
– A co
to za ninja? – zadałem pytanie.
–
Biały Kieł Konohy – oznajmił dumnie Jiraiya.
Młody
Ichiro popatrzył na niego ze zdziwieniem, mrużąc oczy i unosząc do góry brwi.
–
Przecież Biały Kieł to elita wśród shinobich – mruknął. – Jego eskorta powinna
być, co najmniej, misją rangi B…
–
Hatake Sakumo, tak się naprawdę nazywa Biały Kieł – uświadomił nas mistrz. – Na
ostatniej swojej misji, którą oczywiście wypełnił pomyślnie, podczas powrotu
przez Sunę został zaatakowany przez ninja z Iwagakure. On i jego drużyna przepędziła
shinobich z Wioski Skały, jednakże Sakumo został zraniony w nogę. Piasek, by
się odwdzięczyć, wyleczył naszego Kła, aczkolwiek Hokage i przede wszystkim, jego
żona nie zezwolili mu na samotny powrót do domu.
– Co
faktu nie zmienia, że powinna to być misja rangi B – oświadczyła Konami.
Jiraiya zaśmiał się donośnie.
–
Wiem, ja też uważam, że Sakumo to nie jest taki sobie, przypadkowy klient –
powiedział. – Ale… strasznie uparty z niego shinobi, nie chce z siebie robić wielkiej
sławy… Poza tym, bardzo często powtarza, że gdyby miał wybierać pomiędzy
młodymi geninami z misją rangi C i doświadczonymi chuninami bądź joninami z
misją rangi B, to definitywnie, wybrałby geninów.
– A to niby dlaczego? – zapytał Hiku.
Białowłosy wzruszył ramionami.
– Nie
wiem, ale mówił, że z geninami ciekawiej się rozmawia. No, i nie robią z niego
takiej wielkiej gwiazdy – odparł mistrz. – Ale wiecie, mówił to przed moim
wyjazdem do Amegakure, wszystko mogło się zmienić…
– Za
ile dni będziemy w Sunie? – spytałem.
–
Normalnie szacując, za trzy dni, aczkolwiek my będziemy za pięć – oznajmił
Jiraiya.
Konami
i Hiku odwrócili głowy w jego stronę i spojrzeli na niego ze zdziwieniem,
unosząc go góry brwi. Mnie również dziwił tok myślenia naszego mistrza. Ten
tylko zaśmiał się i poklepał mnie po plecach przyjacielsko.
– Mam
wobec was plany, które trochę zajmą – wytłumaczył.
–
Możesz jaśniej? Bo nie rozumiem! – burknął młody Ichiro.
Białowłosy
jonin westchnął głęboko.
– Pora
na wasz pierwszy, poważny trening ze mną, w roli głównej, moi drodzy!
*~*~*
Napisałam i się cieszę, aczkolwiek myślę, że to
tragedia. Nie bijcie mnie, ale nic nie robię, prócz kichania, kasłania i
połykania leków.
Kiedyś tam powiedziałam, że dam Minato ze dwa
rozdziały i będzie sprawiedliwe, prawda? Tak też się stanie. Następny rozdział,
a może nawet dwa kolejne, należą do naszego przystojnego geniusza. Za mało go
tu ostatnio.
Co ważne, dziękuję za 3600 wyświetleń. To dla
mnie bardzo ważne, naprawdę, dzięki! Będę wdzięczna również za każdy komentarz,
którym mnie obdarzycie.
Mam
nadzieję, że się spodoba. Wszelkie uwagi, sugestie, prośby i błędy piszcie pod
notką. Przy okazji, planuję specjalną sylwestrową notkę.
Pozdrawiam
gorące was, moje skarby
Isabel-chan.
Ohayo, Isabel-chan :3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award na
http://love-comes-suddenly.blogspot.com/
Buziaki, Ayumu :3
A ja powiem krótko. Bardzo mi się podobało, a Itari i Hana mnie dobijają. Co więcej pojawia się Sakumo, a nie wiem czemu mam słabość do rodziny Hakate. No i Jiraya w końcu zachowa się jak prawdziwy sensei(a to do niego nie podobne) i zabiera ich na trening. Czekam z niecierpliwością na nową notkę, a Tobie życzę zdrowia.
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić, czy też raczej pisać rozdział świetny Itari i Hana są rozbrajający. Plus do tego mój kochany erotoman Jiraya i rodzina Hatake wkracza do akcji! Współczuje choroby i znam ten ból sama teraz w szpitalu siedze z lapciem brata :P
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam z niecierpliwością na next!
Heeello! ZOSTAŁEŚ/EŚ NOMINOWANY do Liebster Award. Aby zapoznać się ze szczegółami zapraszam do mnie: http://daraku-tenshi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie skomentowałem ostatnich dwóch notek, za co bardzo przepraszam!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle bomba, najbardziej podobał mi się Jirayia! Gdy on robi coś śmiesznego na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech!
Niecierpliwie czekam na kontynuacje! Ciekawe co im Sannin takiego wymyśli... ;]
No Słoneczko ^^ jak dla mnie rozdział genialny ;D Fajnie wszystko rozpisałaś, przez jedną scenę ciągle nie mogę się doczekać głównego miłosnego wątku tego bloga ^^
OdpowiedzUsuńBiedny Kiroi, albo jego portfel xD a on zakładał się z myślą, że stawia tylko swojej drużynie :P Dobrze, że Hana w pewien sposób była jak ręka sprawiedliwości i zawstydzaŁa Itariego xD to siorbanie... ech nawet ja je słyszałam xD wstydziłby się, przy uczniach xDD
No, no widzę wprowadzasz znaną nam postać ;d ciekawe, ciekawe w sumie jakąś wielką fanką nie jestem ale fajnie będzie go zobaczyć xD Ooo i żabi trening ;) nie mogę się doczekać ;D życzę mega weny ;* pozdrawiam ^^
Tragedia? Pff gadasz głupoty jest zajebiście :D Widzę, że choroba nie chce przejść. Współczuję i dalej życzę powrotu do zdrowia :D W dwóch słowa: mega rozdział ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne, a i zaintrygowały mnie twoje słowa o tym, że myślisz nad specjalną notką w sylwestra ;33 no mogę tylko czekać, niecierpliwić się i domyślać co to może być :D
Pozdrawiam serdecznie ^^
Jeśli ten rozdział ci nie wyszedł, to ja lepiej nie zaglądam na statystykę swojego blaga..xD Dziewczyno, to jest po prostu takie super, że mi dech zaparło! Czekam na więcej^^
OdpowiedzUsuńTwoja Tenone - chan:* ^^
Przepraszam, co jest tragedią? xD Chyba choroba trochę Ci namieszała (i to może być tragedią) XD
OdpowiedzUsuńA co do notki, to świetna! Minato... Achh *Q*
Wgl, czuję miłoooość (a mój nos jest nieomylny w takich sprawach xd) :D
Ja normalnie kocham Itariego i Hanę! Można by o nich zrobić osobny blog! xd Mam nadzieję, że poświęcisz im trochę więcej czasu :3
Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału! ;3
Jak zwykle, życzę mega-dużo weny. I powrotu do zdrowia oczywiście! *^*
,,Siorbiesz gorzej, jak pies mojej bratanicy!" Nie no, to chyba będzie mój nowy pocisk xd
OdpowiedzUsuńDziękuję, teraz wzbogacę sobie mój słownik ciętej riposty :)
Serio twierdzisz, że rozdział Ci nie wyszedł? Jeżeli tak, to ja przystępuję do PPP!
,,Polska Partia Protestujące, protestuje zawsze do końca, w swych protestach nieustająca, PPP!!!" *nuci-pod-nosem*
Więc ja, jako członkini PPP (xD) będę protestować, przeciwko twoim grymasom, że Ci się rozdział nie podoba!
Że tak powiem: Chyba Cię pogięło! Albo to przez tą chorobę, bo notka zajefajna w huk :)
Już nie mówiąc o całym blogu, bo bym musiała zajrzeć do słownika w poszukiwaniu nowych przymiotników, oczywiście pozytywnych.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak to cała sytuacja mnie irytuje. W sensie, kiedy Minato i Kushina porozmawiają sobie, tak w cztery oczy.
W końcu romans musi się rozwijać, ale nie zrozum mnie źle! Bo moja jedna połowa chce romansu (kurczę, to ja mam romantyczną połowę O.o, no nie wieżę), a ta druga - rozsądna, chwaląca dobrą literaturę twierdzi, że wszystko musi rozkwitać powoli, tak, by było pięknie.
Słuchajmy się tej rozsądnej połowy.
- Emmm... Rozpisałaś się trochę...
Aj, przedstawiam Ci Tsuki, która ciągle przy mnie siedzi, gdy piszę komentarze. Czasami mi się wtrynia w paradę, ale to nic :)
- Dzięki wielkie. To samo Ci powiem, gdy będziesz narzekać na brak weny...
Czy moja wyobraźnia nie powinna działać na moją korzyść?
Zresztą, nieważne.
Ważne jest to, że przeczytałam całego bloga!
Yea!
Pozdrawiam!
- Ta, ja też. Trzymaj się. Pozdrów Kushinę i Minato ^^
Ja mam do Ciebie mega prośbę. Napiszesz notkę poświęconą Itariemu i Hanie, np. Kushina zapytała jak się poznali, a on opowie i takie tam? Ja Ciebie BARDZO ładnie proszę. Notka przecudowna - zresztą tak jak wszystkie, muszę wymyślić coś bardziej kreatywnego, bo te słowo nie oddaje tego, co chcę wyrazić. Czekam na special notkę.
OdpowiedzUsuńTragedia? Kurde balans... Ale wymyślasz O.o
OdpowiedzUsuńRozdział bomba xD! Jiraiya mnie gniecie haha no i Minato :3 uwiebiam go, więc czekam cierpliwie na next z nim w roli głównej ;>.
Bardzo lekko czyta się Twoje notki, nim się zorientowałam to już byłam na samym końcu :). Za to Cię uwielbiam! Więc pisz duuużo i nie wymyślaj, że coś jest ble, fuj i wgl!! Bo Cię zlinczuję *uśmiecha się chytrze* xD.
Kurde, kocham tego bloga *.* Minato i Kushina są świetni, uwielbiam tą parę :D Masz stałą czytelniczkę ^.^ Pozdrawiam!!! PS: Jeszcze raz powiesz, że tragedia to... to... To nie wiem, no! Po prostu się bój, o.
OdpowiedzUsuńOooo Minato coś zaczyna poważnie do Kushiny :D
OdpowiedzUsuńBłagam przyspiesz akcje, niech oni już będą starsi i zaczną na poważnie ze sobą kręcić!
Pozdrowienia :3
Podobało mnie siem bardzo mocno ! :3 Fajnie piszesz, lekko, przyjemnie się czyta.
OdpowiedzUsuńCo do historii, to jestem ogólną maniaczką Uzumakich także ta parka jak najbardziej w moich gustach :> Jestem bardzo ciekawa tej notki sylwestrowej >:3
pozdrawiam i zapraszam do siebie
Nic oryginalnego nie wymyślę... Cudownie piszesz, że aż ci zazdroszczę umiejętności. Chyba podpisze się pod prośbą szafirowatej. No cóż, teraz mogę tylko ciągle czytać ten rozdział i czekać na CD!!
OdpowiedzUsuńPokochałam Hanę xD
OdpowiedzUsuńI tego jej faceta też :3 fajnie ich wykreowałaś.
Ja chcę Minato i Kushinę, no!